czwartek, 19 września 2013

Rozdział 24

Z perspektywy Megan

-Wychodzę-zwróciłam się do matki, kierując do niej tylko jedno słowo na odchodne.
-Megan, zaczekaj. Gdzie idziesz?
-Przejść się. Nie czekaj z obiadem, nie wiem kiedy wrócę–odpowiedziałam, po czym zamknęłam za sobą drzwi i udałam się w stronę Hyde Parku. Dave, Nicki w szpitalu... Potrzebowałam pobyć sama, bo ktokolwiek znajdował się w moim pobliżu, powodowało to skok moich nerwów ku górze. Może ja po prostu nie nadawałam się do tego, żeby żyć pośród ludzi? Gdy dotarłam na miejsce usiadłam na ławce, którą najczęściej zajmowałam, gdy się tutaj znajdowałam. Wyciągnęłam jednego papierosa, po czym odpalając go, mocno zaciągnęłam się.
-Długo jeszcze będziesz mnie zbywać?–jego głos nagle znalazł się zaraz koło mnie co skutkowało tym, że moje ciało momentalnie zesztywniało, jednak starałam się nie dać tego po sobie poznać.
-Co ty tutaj robisz, Dave, do kurwy? Śledzisz mnie, czy co?–syknęłam w jego stronę lekko drżącym głosem, zaciągając się po raz kolejny.
-Nie truj się, Megan–powiedział, siadając koło mnie jak gdyby nigdy nic i uważnie patrzył się na moją osobę. "Zaraz ci zgaszę tego peta na czole, gnoju...".–Możemy w końcu normalnie porozmawiać?
-Nie mamy o czym–odpowiedziałam, po czym wstałam z miejsca, rzucając koło niego wypalonego papierosa.
-Zaczekaj–chwycił mnie za rękę, ciągnąc z powrotem, abym usiadła.–Nie dam ci spokoju, dopóki ze mną nie porozmawiasz–dodał poważnym i pewnym siebie tonem.
-Łapy przy sobie–wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam przed siebie. Ten od razu zerwał się z miejsca, dotrzymując mi kroku. Czułam, że kolejny raz jest to dla mnie za wiele i nie miałam siły przechodzić wszystkiego od początku.–Czego chcesz?–syknęłam w jego stronę na chwilę zatrzymując się.
-Ciebie, Megan...
-Chyba ci się klepki w głowie poprzestawiały... Dave, albo przechodzisz do rzeczy, albo po prostu zniknij mi z oczu i nie pokazuj się więcej–powiedziałam ostrzegawczo, co chyba wyczuł w moim głosie. Czułam jak w środku cała drżałam i wręcz nie dowierzałam, że on znajdował się kilka centymetrów ode mnie.
-Musiałem tak zrobić, Meg. Nie miałem innego wyjścia.
-Nie miałem wyjścia, nie miałem wyjścia...–zaczęłam ironizować jego głos, z dużą pogardą w głosie.–Patrzyłeś wtedy tylko i wyłącznie pod siebie. O mnie wtedy nie myślałeś...–dodałam cicho, po czym odwracając się szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
-Myślałem! Cały czas o tobie myślałem, do cholery! Miałem nóż na gardle. I nie tylko ja... Zniknąłem, dla twojego dobra. Żeby ciebie chronić. Moja rodzina była zagrożona, ja i ty... Nie chciałem się wpakować w to gówno! Sama widziałaś, że węszyli wokół ciebie. Moja matka ciężko to znosiła. A ja miałem wyrzuty sumienia, że doprowadziłem do tego wszystko rodzinę, najbliższe mi osoby, ciebie... Byłem im dłużny tyle kasy... Musiałem wyjechać, sprzedać wszystko, co miałem.–wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, cały czas dotrzymując mi kroku.–Zagrozili, że zabiją moją rodzinę! Musiałem sprzedać dom, bo inaczej nie wiem, czy byśmy przeżyli. Ktokolwiek... Załatwiłem rodzicom mieszkanie, by mieli gdzie mieszkać. Część pieniędzy im oddałem, a resztę dałem rodzicom i wziąłem trochę dla siebie, na wyjazd–cały czas rzucał we mnie słowami z dużą prędkością, a ja nie zwalniałam kroku. Nie patrzyłam na niego. Nie mogłam na niego spojrzeć. Czułam, łzy zbierające się pod moimi powiekami.–Wylądowałem w Norwegii. Znalazłem pracę i zacząłem swoje indywidualne życie, zacząłem zarabiać na siebie, wszystko odpracowywać... W każdej chwili o tobie myślałem, Megan!
-To dlaczego mnie okłamałeś? Czemu mi tego nie wytłumaczyłeś? Zniknąłeś...–wyszeptałam, odwracając się w jego stronę, przez co prawie wpadł na mnie. W tej chwili nasze ciała, twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Nie miałem innego wyjścia, zrozum mnie. Nie pozwolili mi... Grozili...–szepnął bezradnie, chwytając moją twarz w swoje dłonie.–Każda chwila, minuta, sekunda była wypełniona tobą. Kochałem Cię, kocham Cię i kochać będę. Nigdy się to nie zmieni...
-Obiecałeś, że mnie nie zostawisz. Nigdy. Bez względu na wszystko. Złamałeś obietnicę. Złamałeś mnie. Całą. Doszczętnie. Niewybaczalnie.–wyszeptałam, patrząc mu głęboko w oczy. Czułam, że łzy zbierające się pod moimi powiekami, zaraz znajdą swoje ujście.
-Nie. Miałem. Innego. Wyjścia.–każde słowo wypowiadał z niezwykłą dokładnością.–To oni mi nie pozwolili. Zagrozili, że jeśli powiem ci powiem... To wtedy cię już nie zobaczę. Nigdy.
-Czemu nie dałeś znaku życia? Czemu się nie odezwałeś? To od twojej matki usłyszałam, że wyjechałeś. Nie uważasz, że coś mi się należało?–zapytałam, chwytając jego dłonie, chcąc uwolnić się od jego uścisku, jednak Dave nie pozwolił mi na to. Wpił się w moje usta z dużą desperacją i pożądaniem. Jego wargi zaczęły pieścić moje, przez co znieruchomiałam. Nie miałam takiej siły, by przestać. Brakowało mi go. Odwzajemniłam to, a nasze wargi zaczęły ze sobą walczyć. Czułam, jakby między nami palił się ogień, który rozpalał nas do czerwoności. Byłam oderwana od rzeczywistości i nie zwracaliśmy uwagi na to, że znajdujemy się w miejscu publicznym. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, oparliśmy się o siebie czołami, oddychając nieregularnie.
-Kocham Cię, Megan. Jestem tutaj tylko dla ciebie. Wiem, że jestem tchórzem, ale proszę cię chociaż o cień wyrozumiałości...
-Dave, ja nie potrafię ci wybaczyć. Choćbym chciała, nie potrafię. Nie wiesz jak to się na mnie odbiło... Nie masz pojęcia o tym, co się ze mną działo. Nie chcę przeżywać tego po raz kolejny–powiedziałam spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku. Patrzyliśmy sobie w oczy i zobaczyłam w jego twarzy ból, cierpienie... "Zasłużyłeś na to...".–Miałam wszystko... Zostałam z niczym.
-Nie będę podważał tego, co mówisz, ale wiedz, że ja z ciebie nie zrezygnuję. Nie teraz. Nie wyjadę stąd bez ciebie–powiedział, na co po chwili ciszy odwróciłam się i ruszyłam wolnym krokiem przed siebie, a on oczywiście poszedł za mną.
-Kiedy wracasz?–rzuciłam, wsadzając ręce do kieszeni w spodniach. Czułam, że nadal cała lekko drżę. "Co tutaj się dzieje..." 
-Wyjedź ze mną–odpowiedział, a ja po raz kolejny stanęłam jak wryta w ziemię. 

 -Dave, co ty do mnie wygadujesz? Nie oczekuj ode mn...
-Prawdopodobnie za dwa tygodnie. Jeśli nie będzie ci pasowało, zmienię termin lotu. Proszę, wyjedź ze mną do Norwegii. Zacznijmy od nowa–przerwał, chwytając moją dłoń.
-Nie, Dave... To nie jest możliwe. Ja... Za dużo się dzisiaj zdarzyło. Czas na mnie...–bąknełam, po czym w niemałym szoku kierowałam się w jeszcze nie znanym nawet sobie kierunku.
-Megan!–krzyknął i nim zdążyłam się obrócić, znalazł się już koło mnie.–Obiecaj mi, że się zastanowisz–przejechał dłonią po moim policzku, a głowę przekrzywił w bok jakby widział przed sobą niezidentyfikowany obiekt.
-Wydaje mi się, że wszystkie obietnice są nic nie warte. Cześć, Dave–odpowiedziałam, po czym rozerwana od wewnętrznie ruszyłam przed siebie.

***
Siedzieliśmy wpatrzeni w niebo, akurat przy pełni księżyca. Byliśmy w miejscu, gdzie często przychodziliśmy, choćby tylko pomilczeć we dwoje. Oplatał mnie swoimi silnymi ramionami, w których zawsze czułam się bezpieczna, czułam jego rozgrzane ciało i oddech na swoich plecach, szyi...
-Obiecasz mi coś?–zapytałam splątując swoje palce z jego.
-Wszystko, co tylko chcesz–odpowiedział, składając na moich włosach pocałunek.
-Pomimo tego, co się dzieje... Nie zostawisz mnie?
-Nigdy cię nie zostawię, obiecuję–szepnął nad moich uchem, składając pocałunek tym razem na moim policzku, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.–Kocham Cię, Megan. Zawsze i wszędzie. Teraz i zawsze.
***
Siedziałam o godzinie drugiej nocy, zamartwiając się tym, dlaczego w ciągu dnia nie dał mi żadnego znaku życia, żadnej wiadomości, telefonu. Była godzina druga w nocy, a ja postanowiłam wysłać ostatnią wiadomość z pośród wielu.
"Mam nadzieję, że wszystko w porządku... Odezwij się rano.
Kocham Cię. Meg x"
Kiedy o wczesnym poranku promienie słoneczne uparcie próbowały przebić się przez rolety na moim oknie, od razu obudziłam się i spojrzałam na telefon. Żadnej wiadomości. Z wielkim grymasem na twarzy przewróciłam się na drugi bok, nakrywając się kołdrą po uszy. Byłam cholernie zła, że kolejny dzień nie dawał o sobie żadnego znaku, a jeszcze bardziej zmartwiona. Po raz kolejny wybrałam tak dobrze znany mi numer i nadal w głośniku nie usłyszałam jego głosu. Poziom mojego zmartwienia skoczył ku górze i nie miałam zamiaru tego tak zostawić. Zebrałam się z łóżka i po wszystkich porannych czynnościach wyszłam z domu kierując się do mojego chłopaka. Drogę pokonałam w szybkim tempie, co ułatwiło mi przemieszczenie się autobusem. Gdy znalazłam się na miejscu, zadzwoniłam dzwonkiem niecierpliwie czekając pod drzwiami.
-Dzień dobry–uśmiechnęłam się do jego mamy, która była wspaniałą kobietą.–Zastałam Dave'a? Kolejny dzień nie mam z nim kontaktu.
-Megan... Dave...–jej głos łamał się, a twarz była blada i wyraźnie przemęczona.–Dave wyjechał. Na stałe...–wyszeptała, a na jej twarzy pojawiła się pojedyncza łza. Czułam się jakby ktoś nagle uderzył mnie otwartą dłonią w twarz. Odwróciłam się na pięcie i szłam przed siebie, zderzając się z przechodniami, na których nie zwracałam najmniejszej uwagi. Usiadłam na krawężniku, chowając twarz w dłoniach i bujałam się do przodu  do tyłu. Zapewne ludzie mogli uważać mnie za wariatkę... Ale ja od tej pory wiedziałam jedno. Nienawidziłam cię.
***
Szłam przed siebie, choć sama nie wiedziałam jaką ścieżkę sobie obrałam. Wyszłam z Hyde Parku i nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, skręciłam do pierwszego lepszego sklepu. Przechodziłam pomiędzy różnymi regałami i w końcu zatrzymałam się na alkoholach. Wzięłam z półki półlitrową butelkę wódki, a kierując się do kasy wzięłam do tego sok.
-Dzień dobry–przy kasie przywitała mnie starsza kobieta o ciepłym wyrazie twarzy.–To wszystko dla pani?–zapytała, a ja tylko przytaknęłam głową.–Dziesięć funtów–dodała po chwili, na co ja zapłaciłam wyznaczoną i bez słowa wyszłam ze sklepu.
-Jak łazisz!–bąknęłam, gdy w drzwiach zderzyłam się z kimś.–Harry?
-Megan? No, no... Ciekawy asortyment–uśmiechnął się pod nosem, patrząc na zawartość siatki, którą trzymałam w ręku.–Gdzie się z tym wybierasz?
-Nie wydaje mi się, że muszę ci się spowiadać–odpowiedziałam szorstko w jego stronę i ruszyłam, starając się go wyminąć.
-Uuu... Widzę, że mamy gorszy dzień niż zawsze. Zgadza się?–zapytał, unosząc brwi do góry i oparł się ręką o budynek, starając się zagrodzić mi drogę.
-Harry, nie mam ochoty ci się spowiadać i nie prowokuj mnie do tego, aby nasza rozmowa skończyła się w niezbyt miły sposób.
-Wiesz, że topienie smutków w alkoholu ci nie pomoże, prawda?–powiedział już nieco poważniej, krzyżując ręce na swoim torsie.
-Gówno cię obchodzi co mi pomoże, a co nie–syknęłam zdenerwowana, po czym obróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
-Megan!–krzyknął, idąc za mną i chwytając mnie za rękę.–Chodź–ciągnął mnie w swoją stronę.
-Co ty robisz?–bąknęłam pod nosem, próbując mu się wyrwać.
-Masz zamiar się ze mną szarpać?–zatrzymał się, udając oburzenie.
-Co ty wyprawiasz, Harry?
-Nie marudź. Pojedziemy w odpowiednie miejsce dla ciebie jak na tą chwilę. Wsiadaj–powiedział, otwierając mi drzwi swojego samochodu, a ja lekko ociągając się weszłam do środka. Droga mijała nam bez żadnej wymiany zdań, jednak wydawało mi się, że Harry czekał na odpowiedni moment. Lubiłam w nim to, że można było z nim porozmawiać i czułam do niego stuprocentowe zaufanie. Był dla mnie jak młodszy brat, który potrafił doradzić mi w każdej sprawie, o co często nie prosiłam. "Prawie nigdy...". Prędzej on wygłaszał swoje mądrości względem mnie.
-Jesteśmy na miejscu–odezwał się Harry, zatrzymując się na końcu jednej z tych bardziej pobocznych i rzadko odwiedzanych ulic, a raczej uliczek. Dostrzegłam tylko pojedynczych przechodni na samym początku tej uliczki, a zaraz koło drzwi, przy których się zatrzymaliśmy stały duże kosze na śmieci.
-Gdzie ty nasz wywiozłeś, Styles?–zapytałam, bacznie mu się przyglądając.
-Wchodź–otworzył drzwi wpuszczając mnie do środka pomieszczenia. Światło zapalone przez Harry'ego rozświetliło wnętrze i jak się okazało, było to stare, opuszczone, małe kino studyjne. Połowy fotelów nie było, a przed ekranem był mały podest, koło którego stały poniszczone pudła i metalowe stojaki. To wszystko przypominało małą graciarnię, a po kinie został tylko ekran i niektóre krzesła, które i tak były już w nie lepszym stanie, niż to wszystko wyglądało.
-Skąd ty wytrzasnąłeś tą miejscówkę? Nikt tutaj nie przychodzi?–zapytałam, rozglądając się po pomieszczeniu.
-To już długo stoi puste. Nikt tutaj nie przychodzi i zrobiła się tutaj jak widzisz mała graciarnia–odpowiedział siadając na podeście. Po chwili podeszłam bliżej siadając koło niego i otwierając butelkę alkoholu.–To jak? Powiesz mi co się dzieje?–zapytał, po tym gdy upiłam łyk trunku, bacznie mi się przyglądając. 

 -Harry, Harry... Co ty możesz wiedzieć–uśmiechnęłam się drwiąco pod nosem, biorąc kolejny łyk alkoholu popijając go sokiem, który złagodził ostry smak.
-No właśnie na razie nic, ale wiem, że jest coś na rzeczy i chcę się dowiedzieć–odpowiedział, cały czas mi uważnie mi się przyglądając.
-Mówisz, że chcesz się dowiedzieć...–mruknęłam i cicho prychnęłam pod nosem.–Powrócił mój wspaniały eks mężczyzna, który swoim zniknięciem zrujnował moje życie. Fascynujące, nie prawdaż?–zadrwiłam, ale charakterystyczne szczypanie w moich oczach dało o sobie znać. "Taka jesteś twarda, Megan?", tym razem zadrwił ze mnie głos w mojej głowie.
-Jaki eks? Może zacznij od początku, Meg, bo bez tego raczej trudno będzie mi się w tym wszystkim połapać...
-Od początku? Proszę bardzo, Styles–upiłam kolejny, duży łyk alkoholu, który rozgrzewał moje ciało i rozplątywał język.–Znaliśmy się kilka dobrych lat, ale nie łączyło nas nic więcej oprócz przyjaźni. W sumie zawsze mieliśmy jakąś posraną relacje, której nikt nie rozumiał. Mniejsza z tym... Dwa lata temu wszystko się zaczęło. Byliśmy razem. Zawsze lubiłam chłopaków, ale nigdy nie byłam z nikim na dłuższą metę. On to zmienił...–upiłam kolejny łyk wódki–Byliśmy ze sobą rok. Wszystko było dobrze i pierwszy raz... Pierwszy raz się zakochałam–poczułam ukłucie w sercu, na wspomnienie mojej przeszłości, a łzy, które uparcie cisnęły mi się do oczu, starałam się powstrzymać.–Pewnie dziwnie to brzmi, bo tak naprawdę byłam gówniarą, ale wiesz, Harry... To była młodzieńcza miłość, ale moja pierwsza prawdziwa. Szalałam za nim, a on za mną. Byłam tak naprawdę gotowa dla niego zrobić wszystko. Tęskniłam za nim jak nie widzieliśmy się choćby jeden dzień, a zasypiałam tylko z myślą o nim. Tak, pewnie teraz myślisz, że jak taka osoba jak ja mogła kogoś prawdziwie kochać. Prawda, Styles?
-Każdy ma prawo kochać–odpowiedział, skupiony na tym, co mówiłam. Promile, które już znajdowały się w mojej krwi coraz bardziej napędzały mnie do mówienia i zaczęły uwalniać ze mnie wszystkie emocje.
-Od jakiegoś czasu zaczął się trochę dziwnie zachowywać. Czułam, że coś przede mną ukrywa. Rozmawialiśmy wiele razy, ale twierdził, że wszystko jest w porządku. W końcu pod wielkim naciskiem mi powiedział... Miał długi, musiał je spłacać. Ale te długi oczywiście były nielegalne. Wplątał się w jakieś gówno, z którego ciężko było mu się wyciągnąć. Potem też ja zostałam w to wplątana, bo miałam jakieś pogróżki... Oczywiście to była namiastka tego, co tak naprawdę miało miejsce. Pamiętam jak złożył mi obietnicę...
"-Nigdy cię nie zostawię, obiecuję–szepnął nad moich uchem, składając pocałunek tym razem na moim policzku, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.–Kocham Cię, Megan. Zawsze i wszędzie. Teraz i zawsze."
-Co było dalej?
-Nie dotrzymał jej–wyszeptałam, a pojedyncza łza zagościła na moim

 policzku.–Pewnego dnia nie odezwał się ani raz. Nie odpowiadał na moje telefony, sms'y. Postanowiłam położyć się spać i poczekać do następnego dnia. Oczywiście ja odchodziłam od zmysłów, ale kolejnego dnia nadal nic... Postanowiłam pójść do niego. Drzwi otworzyła mi jego mama i wiesz co mi powiedziała?–szepnęłam z kolejnym drwiącym uśmiechem malującym się na moich ustach.–Że wyjechał. Na stałe. Zniknął!–wykrzyczałam, głośno śmiejąc się, a kolejna łza spłynęła po mojej twarzy.–Znienawidziłam go. Znienawidziłam ludzi. Znienawidziłam siebie. Odizolowałam się na jakiś czas od społeczeństwa. Nie chciałam nikogo widzieć, nigdzie wychodzić. Miałam też myśli samobójcze... Nic nie miało dla mnie sensu. Tak naprawdę gdyby nie dziewczyny, nie wiem, czy byśmy teraz tutaj siedzieli, Harry. Ale to nie koniec mojej historii, Panie Styles–wstałam, śmiejąc się pod nosem i przechadzając się przed przyjacielem.–Jakiś czas temu Szanowny Dave Bowers pojawił się tutaj. I wiesz co? Widzieliśmy się dzisiaj. Na początku odesłałam go od siebie z kwitkiem, ale on nie dał za wygraną. Przerwał mi dzisiaj mój przyjemny czas relaksu w Hyde Parku.
-Rozmawialiście?
-Och, żeby tylko!–machnęłam ręką, a potem wytarłam mokrą twarz.–Zaczął się tłumaczyć. Miał nóż na gardle, wpakował w to wszystkich... Rodziców, siebie, mnie. Najbliższe mu osoby. Chcieli go zabić, chcieli zabić jego rodzinę i zapewne mnie–pokazałam teatralnie rękoma.–W związku z tym musiał sprzedać dom, by wszyscy przeżyli. Oddał tym gnojom kasę, kupił mieszkanie rodzicom, wziął trochę dla siebie, i co?–popatrzyłam na Harry'ego, jakbym czekała na jego odpowiedź.
-Wyjechał...
-Wyjechał. Do Norwegii–powiedziałam, przygryzając wargę i unosząc głowę ku górze.–Pierdolony sukinsyn!–krzyknęłam i z dużym impetem zamachnęłam się, tym samym rozbijając butelkę alkoholu na ścianę.–Pieprzony gnój! Zostawił mnie!–kopnęłam pudła, które znajdowały się niedaleko mnie.–Bez.Słowa.Wyjaśnienia.–szepnęłam, po czym przewróciłam metalowy stojak, który także miałam pod rękę. Nie zauważając kiedy, kilka łez pojawiło się na mojej twarzy, jednak szybko wytarłam je. Spojrzałam na bruneta, który uważnie patrzył się na mnie, jednak nie widać było żadnej reakcji. Łokcie oparte miał na kolanach, a twarz opierał na czubkach palców dłoni z lekko rozszerzonymi oczami, jednak zaraz powróciły one do normalnych rozmiarów. Wiedział, że to jeszcze nie koniec.–A teraz chce żebym z nim wróciła do Norwegii. Dzisiaj dowiedziałam się tak naprawdę o tym wszystkim.–powróciłam do normalnego tonu, starając się zachować spokój i z powrotem usiadłam obok Harry'ego.–Za dwa tygodnie jest lot.
"(...)ale wiedz, że ja z ciebie nie zrezygnuję. Nie teraz. Nie wyjadę stąd bez ciebie."
-Kochasz go?–zapytał mnie zielonooki, przerywając ciszę, która zapadła między nami.
-Nie pytaj mnie o moje uczucia. Wiesz, że nie jestem w tym najlepsza... Pierwsza, prawdziwa miłość... Tego nigdy się nie zapomina. Choćbyś chciał.
-Nie będę ci mówił co masz robić, Meg. Mogę cię o coś zapytać?–zapytał niepewnie, jednak ja lekko przytaknęłam głową.–Co z Zayn'em?
-Och... Kolejny lovelas–prychnęłam pod nosem.–Nie potrafię ci odpowiedzieć, Harry. Nie potrafię odpowiedzieć sobie. Widzisz, Megan czasami nie jest tak silna na jaką wygląda–uśmiechnęłam się bezsilnie.
-Mimo wszystko jesteś, Meg–chwycił moją dłoń, zbliżając ją do siebie.–Cały czas ją nosisz–powiedział, kciukiem przejeżdżając po bransoletce, którą dostałam do Zayn'a.–Musisz podjąć ryzyko, jeśli chcesz znaleźć miłość...–zacytował, spoglądając mi w oczy.
-Tylko czy to wszystko jest tego warte?


____________________________________________________________

Dzień dobry, Kochani :) Tym razem przychodzę do Was z dłuższym rozdziałem niż ostatnio, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Korzystając z tego, że jestem chora i siedzę w domu, wrzucam go dzisiaj. Nie będę się tutaj rozpisywać, bo ostatnio dość często to robię, także nie zanudzam. Nie wiem, czy mi wyszedł ten rozdział, czy też nie-ocenę pozostawiam Wam! Czekam na wasze opinie i dziękuję, że cały czas ze mną jesteście :)
Jeżeli macie jakieś pytania możecie pytać w komentarzach, a także pisać tutaj: http://ask.fm/unrealdreamm

I oczywiście zapraszam też na drugiego, nowego bloga:
  http://addiction-hatred-and-passion.blogspot.com/

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm


18 komentarzy:

  1. I widzisz też jestem chora :D
    Rozdział wyszedł Ci świetnie, z moją ulubienicą .. jest rewelacyjny. Na prawdę nie wiem, jak ludzie mogą tak zajebiście pisać, tak jak jest w Twoim przypadku. Wyszedł Ci niesamowicie!
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału , czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo czekała na ten rozdział szkoda tylko że nie było Zayna. Myślę, że Meg powinna udawać parę z Zaynem aby pozbyć się tego amanta za 5 groszy :) A z tego udawania, mógłby urodzić się prawdziwy związek :)Oki kończę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no więc wyjaśniła się sprawa tajemniczego Dave'a. Ciekawe co zrobi Meg. Nie mogę się doczekać następnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się porobiło. Megan ma niemały orzech do zgryzienia. Mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Tym bardziej zastanawiam się, co wybierze. Czy poleci z Dave'm do Norwegii? Z chłopakiem, którego kochała, a który bez słowa ją opuścił? Jednak jak mogliśmy przeczytać, miał ku temu poważny powód. Megan mimo złości czy rozgoryczenia, nie powinna go przekreślać, tylko na chłodno wszystko przeanalizować i zastanowić się nad uczuciami, jakimi darzy swojego eks. W końcu nie wyjechał z własnej woli, prawda? Chciał ją chronić. Moim zdaniem zrobił dobrze. Gdybym go naprawdę kochała, wybaczyłabym mu. Ważne, że się w końcu pojawił i wszystko wyjaśnił, zapewniając ją przy tym, że wciąż ją kocha.

    Nie sądziłam, że Megan mogłaby trafić właśnie na Harrego. Sądziłam, że mimo wszystko będzie do Zayn. W końcu to on najczęściej jest w jej towarzystwie. Nie mniej jednak, Harry sprawdził się dobrze w roli słuchacza, a przede wszystkim przyjaciela. Wysłuchał, próbował zrozumieć, podpowiadając jej, co może zrobić. I oczywiście nawiązał do Zayna. Właśnie, co z nim, Megan?

    Współczuję jej ciężaru, który nagle spadł na jej barki. Z jednej strony eks chłopak, który nadal coś do niej czuje, a z drugiej chłopak z boybandu, której się spodobała. Nic tak nie komplikuje życia, jak trójkąt miłosny.

    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały! Ściskam, matrioszkaa! :) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno słowo… Uwielbiamm.!!
    Czekam z niecierpliwością na następny :D
    Pozdrawiam
    Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Robi się coraz ciekawiej. Pomimo tego, że nie jest ze mnie żadna Directionerka, z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj chciała bym cię zaprosić do siebie nw bloga o One Direction.
    Piszę imaginy.
    Proszę o szczerą opinię.xx

    Ja na pewno będę czytała twój blog i komentowała.

    http://one-directions-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Jako iż byłaś czytelniczką If we could only turn back time.[now-leave-me-alone.blogspot.com] opowiadania, które właśnie się zakończyło, chciałabym cię o czymś poinformować. Postanowiłam napisać drugą część tego opowiadania. Pomyślałam więc, że może zechcesz wpaść i poczytać. Jeśli nie, zrozumiem. Mimo to, byłoby mi miło odzyskać starych czytelników. Link do nowego opowiadania : Blackmail [blackmail-fanfiction.blogspot.com] . Zapraszam! Dziękuję, pozdrawiam :) xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny rozdział ? ; D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety sama tego nie wiem. Zrobiłam sobie przerwę, oderwałam się od tego "drugiego" świata, ale wszystko napiszę w notce pod rozdziałem, a nie w komentarzu. Jednak postaram się napisać rozdział teraz w przerwie świątecznej, jednak nic nie obiecuję. Postaram się jak najszybciej wrócić.

      Usuń
  10. Kiedy następny rozdział? Tęsknimy za Tobą <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kochane i jestem bardzo zaskoczona, że jeszcze ktoś tutaj zagląda, dziękuję ♥ Niestety, nie jestem w stanie tego powiedzieć. Tak jak wyżej napisałam, potrzebowałam przerwy od "tego" świata i zbieram siły. Mam nadzieję, że niedługo wena do mnie powróci ze zdwojoną siłą... Nie wiem kiedy, ale obiecuję, że NAPEWNO tutaj wrócę. Nie ważne kiedy, ale napewno wrócę, bo obiecałam sobie, że dokończę to opowiadanie i tak będzie. Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie. Jeżeli ktoś jeszcze tutaj jest: bardzo dziękuję, to wiele dla mnie znaczy x

      Usuń
  11. Mam nadzieje, że zbierasz siły i dokończysz to opowiadanie. Uwielbiam je. Z niecierpliwością czekam na dalasze losy Megan i Malika.

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę Cię wróć! Tak bardzo tęsknimy! Nie wiem czy ktoś tu zagląda oprócz mnie, ale tak przywiązałam się do tego opowiadania, że kiedy myślę, że już tu nie wrócisz to chce mi się płakać... Wiem, że może nie masz czasu, ale mam nadzieję, że jeszcze pamiętasz o tym blogu i pozostawionej tu niedokończonej historii która kocham i ubóstwiam.
    Chciałam się z Tobą skontaktować przez TT lub ask'a, ale dawno Cię tam nie było i raczej mi nie odpowiesz. Wiesz... w pewnych chwilach czasem nawet zastanawiałam się czy żyjesz? xD Wiem, że to może dziwne, ale jestem uzależniona od tego opowiadania.Wszystkie blogi, które miały przerwę w pisaniu już nie mają nowych postów... :(
    CZEKAMY ;'( I KOCHAMY <3

    OdpowiedzUsuń
  13. KOCHANA! BARDZO BARDZO CI DZIĘKUJĘ ZA TEN KOMENTARZ :* Niestety piszę jako anonim, bo miałam problemy z zalogowaniem... Po Ponad roku czasu przerwy zobaczyć taki komentarz to jest naprawdę uczucie, którego nawet nie potrafię opisać. To co stworzyłam, ktoś się do tego przywiązał... Naprawdę postaram się tutaj wrócić i wszystko dokończyć. Nie wiem czy jestem w formie, czy mi się to uda... Ale zrobię co mogę, jednak nie chcę obiecywać kiedy to będzie, ponieważ ja sama tego nie wiem. Nie będę się tutaj tłumaczyć i przepraszać, bo nie mam na siebie wytłumaczenia. Po prostu... To stało się samo. O blogu naprawdę cały czas pamiętam.
    TEŻ KOCHAM! BAARDZO! :) I JESZCZE RAZ DZIĘKUUUUJĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow! Tak się cieszę, że odpisałaś! (Czyli żyjesz! xD)
    I nie musisz przepraszać, przecież masz swoje życie i to twoja sprawa co robisz i czy tu wrócisz :)
    Czekam i kocham ;*

    OdpowiedzUsuń