niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 13


Z perspektywy Emilie

Cały dzień wolny-już dawno nie miałam okazji, by trafił mi się dzień bez treningu. Mimo tego, że je uwielbiałam to potrzebowałam od dłuższego czasu trochę odpoczynku. Ze względu na intensywne treningi i bardzo dobry układ, który dopracowywałyśmy poświęcając temu wiele czasu nasza trenerka postanowiła wynagrodzić nam to dając wszystkim trzy dni wolnego. Leżałam beztrosko na łóżku z laptopem na kolanach, rozmyślając o tym, co zrobić w wolnym czasie. 
-Emilie, masz gościa-powiedziała moja mama z tajemniczym uśmiechem na ustach, wychylając głowę zza drzwi. Skinęłam głową i uniosłam do góry jedną brew w geście zapytania, kto mógł mnie odwiedzić. 
-Harry?-spytałam zdziwiona, gdy moim oczom ukazał się brunet z nieśmiałym uśmiechem malującym się na jego twarzy. 
-Hej, Emi-powiedział do mnie, składając na moim policzku przelotnie buziaka.-Nie przeszkadzam? 
-Nie, coś ty. Właśnie delektuję się nicnierobieniem, bo mam trzy dni wolnego-odpowiedziałam, zsuwając komputer z kolan, a zielonooki usiadł koło mnie. 
-Masz bardzo miłych rodziców-rzekł z szerokim uśmiechem, przez co można było zobaczyć jego urocze dołeczki, które z pewnością urzekły miliony dziewczyn. 
-Już zdążyłeś ich poznać?-powiedziałam, również miło uśmiechając się. 
-Tak i są to naprawdę świetni ludzie.
-Nie zaprzeczę, bo są naprawdę wspaniali-powiedziałam z uznaniem w głosie, gdyż byłam dumna z tego, że mogę uważać ich jako swój autorytet.
-Emilie, właściwie przyszedłem tutaj, aby wyciągnąć cię na spacer. Masz ochotę?-spytał nieśmiało z nieschodzącym uśmiechem z jego twarzy. 
-Z chęcią-powiedziałam, po czym Harry wstał, podając mi rękę i wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy po schodach na dół, kierując się do wyjścia.
-Wychodzę!-krzyknęłam, chwytając za klamkę, jednak zatrzymał mnie mój brat, który podleciał do mnie z prędkością światła kurczowo tuląc się do moich nóg.
-Emilie, weźcie mnie ze sobą!-mówił słodko i błagalnym tonem. Nie miałam serca mu odmawiać, jednak wiedziałam, że zabranie go ze sobą na spacer z Harrym nie byłoby dobrym pomysłem, gdyż mojemu przyjacielowi mogłoby to przeszkadzać. 
-Tom, nie teraz, jutro pójdziemy razem, dobrze?-mówiłam ciszej do blondyna, który nie zmniejszał swojego uścisku. 
-Dlaczego nie dzisiaj? Niech idzie z nami-powiedział zachęcająco Harry. Ja tylko spojrzałam na niego ze zdziwieniem, gdyż nie każdy chłopak byłby za tym, aby jakiś małolat towarzyszył mu w spacerze z jakąkolwiek dziewczyną.
-Nie masz nic przeciwko?-spytałam. 
-Pewnie, że nie. Idziemy, Tom?-spytał w stronę malucha, a w jego oczach pojawiły się tańczące iskierki radości. Blondyn odrazu chwycił dłoń Harry'ego ciągnąc go na zewnątrz. 
-Uważajcie na niego-powiedziała moja mama, gdy zamykałam drzwi, a ja tylko skinęłam głową na znak, że może być o niego spokojna. 
-To gdzie idziemy?-spytałam, patrząc na dwóch mężczyzn, którzy mnie teraz otaczali. 
-Słuchajcie, może rozegramy jakiś meczyk w piłkę nożną? Tomy co ty na to?-spytał Harry kucając obok mojego brata i równocześnie patrząc na mnie.
-Tak, tak, tak!-krzyczał Tom, a ja tylko uśmiechałam się pod nosem.
-Ale wiecie, że nie mam z Wami żadnych szans?-powiedziałam do obydwóch, 
którzy bacznie mi się przyglądali.-No dobra. Tomy, to leć jeszcze po piłkę-powiedziałam do blondyna, a ten odrazu ruszył pędem. 
-Jest świetny, chyba jak wszyscy w twoim domu-powiedział Harry obejmując mnie ramieniem. 
-Już mam!-krzyknął od drzwi mój brat, trzymając w rękach piłkę, a po zaledwie dwóch sekundach znalazł się koło nas.-To gdzie idziemy?
-Hyde Park?-spytał brązowowłosy. 
-Myślę, że będzie dobrze-odpowiedziałam, po czym Tom oddał piłkę w ręce Harry'ego, tak, by mógł chwycić za dłonie mnie jak i jego i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Większość drogi minęła nam w dobrych nastrojach, w połowie przez mojego brata i Harry'ego, którzy co chwilę mówił coś zabawnego. Miałam wrażenie, że Tomy to mały Harry, lecz o innym wyglądzie. 
-Ty jesteś chłopakiem Emilie?-spytał nagle blondyn Harry'ego. Na to pytanie uśmiechnęłam się nieznacznie. Spojrzałam na loczka, a on w tym samym momencie wbił wzrok we mnie, zalotnie uśmiechając się, a na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce. 
-Nie, nie jestem chłopakiem twojej siostry-odpowiedział, kątem oka patrząc na mnie. 
-Dlaczego? Przecież bierzesz ją na spacer, a zawsze tak robi chłopak ze swoją dziewczyną-powiedział mój brat, przyglądając się Harry'emu.
-Tomy, nie każdy kto idzie ze sobą na spacer musi być z tą osobą. Mogą się przyjaźnić, tak jak ja z Harrym-powiedziałam ze spokojem w głosie, a Harry po tych słowach odwrócił wzrok. 
-Szkoda. Fajnie by było jakbyś była jego dziewczyną, prawda Harry?-spytał mój brat ponownie brązowowłosego.
-Pewnie-odpowiedział ciszej, znowu uśmiechając się, ukazując przy tym 
szereg swoich białych zębów. 
-Harry chce być twoim chłopakiem!-krzyknął malec, wybiegając przed nas.
-Tomy przestań już-powiedziałam do mojego młodszego brata, czując jak rumienię się jeszcze bardziej. 
-Emilie, ale twoje rumieńce są naprawdę urocze-wyszeptał mi na ucho Harry, a ja poczułam jak w tym momencie spaliłam totalnego buraka.-O właśnie tak jak teraz-dodał, zalotnie uśmiechając się do mnie, a ja speszona i zawstydzona spuściłam wzrok, uśmiechając się pod nosem. Po kilku minutach dalszej drogi i dyskusji na różne tematy dotarliśmy do parku. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że mój mały brat będzie przy Harrym taki rozmowny i otwarty. Musiał go naprawdę polubić. Dobraliśmy się w dwie drużyny. Ja byłam z Harrym, a Tom sam, gdyż uważał, że jestem na tyle słaba, że muszę być z kimś w drużynie, a on doskonale da sobie radę sam. Chcąc sprawić frajdę maluchowi, oczywiście zgodziłam się na to. Tomy bardzo wczuł się w grę głównie z Harrym, gdyż to oni głównie biegali za sobą, chcąc sobie odbierać wzajemnie piłkę. Harry wczuwał się nie mniej niż mój brat, a ja byłam bardzo zadowolona z tego jaka relacja zaczęła się między nimi tworzyć. Po kilkudziesięciu minutach biegania w końcu obydwoje zmęczenie upadli na trawę.
-Tomy, chyba dzisiaj z tobą przegrałem-powiedział Harry, uśmiechając się do mnie pod nosem.
-Tak, napewno-mówił radością w głosie Tom.-Następnym razem dam ci wygrać-dodał z dumą w głosie. Obydwoje odpoczęli po tak dużym wysiłku i po kilkunastu minutach leżenia na zielonej trawie, która latem wyglądała przepięknie wstaliśmy i przechadzaliśmy się uliczkami Hyde Parku. Gdy przechodziliśmy obok chłopaka,który sprzedawał róże, Harry powiedział w moją stronę:
-Poczekaj tu na mnie chwilę-a następnie razem z moim bratem, ruszyli do niego. 
-Proszę, dla pięknej pani-powiedział Harry, pojawiając się koło mnie po chwili i wręczając mi do rąk jedną z róż. 
-I ode mnie też! Dla najlepszej i najpiękniejszej siostry-powiedział mój brat, także wręczając mi jedną z róż. Czułam jak na moją twarz wpływa kolejna fala rumieńców, czego kompletnie nie mogłam kontrolować.
-Dziękuję-odpowiedziałam cicho, po czym wstałam i pocałowałam mojego brata w policzek.-Dla najlepszego brata pod słońcem.-A następnie podeszłam do Harry'ego, także składając na jego policzku pocałunek.-I dla najlepszego... Dla najlepszego przyjaciela i faceta pod słońcem.
-Słyszeć to z takich ust... To zaszczyt dla mnie-powiedział zielonooki, po raz kolejny dzisiejszego dnia zalotnie uśmiechając się, co niesamowicie działało na kobiety. "Znowu ten uśmiech... Harry, przestań..." Swoimi słowami dobrze wiedział, że spowoduje rumieńce na mojej twarzy, a w tej chwili byłam pewna, że robi to celowo. Po długim spacerze, kierowaliśmy się w stronę naszego domu. Ciągle śmialiśmy się,a tematy do rozmów nie kończy się. Mój brat był najwidoczniej bardzo zainteresowany osobą Harry'ego, gdyż ciągle miał do niego jakieś pytania, zagadywał, a ten cały czas z zainteresowaniem i ekscytacją odpowiadał mu na każde z nich. 
-A dlaczego Emi nie może być twoją dziewczyną? Przecież jest ładna i fajna, prawda?-spytał nagle zielonookiego, a jego mina była prawie taka sama jak moja. Zdziwienie i rozbawienie zarazem? Tak, chyba tak można było opisać naszą mimikę. 
-Twoja siostra jest piękna, i jest cudowna, ale wiesz Tom...-mówił Harry, a w tym momencie chyba nie wiedział co ma powiedzieć mojemu bratu.
-Czasami nie wszystko jest takie proste, skarbie-dokończyłam za niego i na całe szczęście już znaleźliśmy się koło domu.-Leć już Tomy do domu, a ja zaraz przyjdę.
-To cześć Harry. Pogramy jeszcze w piłkę?-powiedział maluch z nadzieją w głosie.
-Pewnie, że tak. Jeszcze nie jeden raz. Trzymaj się, piłkarzu-odpowiedział, po czym przybił mu piątkę, co najwidoczniej uszczęśliwiło małego i pobiegł do domu. 
-Świetny chłopak, i za to jaki ciekawy wielu rzeczy-powiedział ze śmiechem w głosie Harry.
-Tak, czasami aż za bardzo. To ja też będę się już zbierała do domu-mówiłam nieśmiało, choć tak naprawdę tak dobrze było mi przy moim dzisiejszym towarzyszu, że mogłabym z nim rozmawiać jeszcze przez bardzo długi czas. 
-Dziękuję za bardzo miłe po południe-powiedział, podchodząc bliżej mnie, a po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. 
-To ja dziękuję, że nas zabrałeś-odpowiedziałam, uśmiechając się do niego i wpatrując się w jego zielone, błyszczące tęczówki.
-W takim razie do zobaczenia? 
-Do zobaczenia, Harry-powiedziałam, po czym pożegnałam się z nim cmoknięciem w policzek i uśmiechnęłam się udając w kierunku drzwi, prowadzących do domu. "Oby więcej takich dni. Z nim..." 
*3 godziny później*
Przeglądałam twittera, śledząc nowe tweety moich znajomych i oglądając ich zdjęcia. W trakcie czytania następnej wiadomości jednego z moich znajomych ze szkoły tańca, przyszła mi wiadomość. Otworzyłam ją, jednak numer był mi nieznany.
"Czekam przed domem. To bardzo ważne :)
A to mój drugi, nowy numer. Specjalnie dla Ciebie...
Harry xx"

Na widok treści tej wiadomości mimowolnie uśmiechnęłam się i udałam się na dół, kierując na zewnątrz. Na dole nie było nikogo, gdyż było już trochę późno więc bez żadnego słowa, wymknęłam się na chwilę na dwór. Moim oczom ukazało się duże, czarne auto, które jednak nie wydawało mi się, by należało do Harry'ego. Stało ono nie bezpośrednio koło mojego domu, tylko kilkanaście metrów dalej. Podeszłam, spoglądając przez szybę do środka, jednak tam nikogo nie było. "O co tutaj chodzi?" Nagle poczułam silny uścisk wokół szyi i ktoś wprost wepchnął mnie do środka pojazdu. "Znowu on..." I nie myliłam się, gdy po dosłownie dwóch sekundach po stronie kierowcy znalazł się Jason. Próbowałam szarpać klamką, jednak było to na marne. 
-Jason?-spytałam prawie niedosłyszalnie, gdyż strach sparaliżował całe moje ciało.-Co ty do cholery robisz?
-Mówiłem ci, że to jeszcze nie koniec. Ja zawsze dotrzymuję słowa-powiedział z szyderczym uśmiechem, a ja ciągle siłowałam się z klamką od pojazdu, jednak było to marne.-Nic z tego, kochanie. Nie uciekniesz-dodał, odwracając się w moją stronę, po czym odpalił silnik i ruszył przed siebie. Byłam sparaliżowana do takiego stopnia, że w tym momencie nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
-Do jasnej cholery, zatrzymaj się!-krzyknęłam, jednak on jak gdyby nigdy nic parzył przed siebie, przyspieszając.-Czego ty ode mnie chcesz?-spytałam z ogromną gulą w gardle, która utrudniała mi wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, a do oczu zaczęły napływać łzy. Bałam się... Tak cholernie się bałam. 
-Chcę mieć cię tylko dla siebie-odpowiedział z przerażającą ekscytacją w głosie. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, których nie mogłam powstrzymać. Nie miałam żadnej drogi do ucieczki. Żadnej...
-Nie zachowuj się jak świr! Zatrzymaj się! Kurwa mać!-krzyczałam, jednak on nadal nic nie robił sobie z tego, że własnie zdzierałam moje struny głosowe, wręcz przeciwnie, on jeszcze bardziej nakręcał się. "Znowu jest pod wpływem tego świństwa. Pomocy...". Jechaliśmy zupełnie nieznaną mi drogą, gdyż brunet zaczął skręcać w kompletnie nieznane mi uliczki. 
-Jason, to nic ci nie da... Jesteś pod wpływem tego gówna, nie myślisz racjonalnie. Proszę, zatrzymaj się-mówiłam błagalnym tonem. "To nic nie da..." Nagle wziął szybkim ruchem coś z tylnego siedzenia samochodu, jednak działo się to tak szybko, że nie mogłam niczego dostrzec, zwłaszcza, że było ciemno i widoczność była prawie zerowa. Nagle poczułam tylko silny ból w głowie, tracąc nad wszystkim kontrolę. Ciemność... 
*Godzinę później* 
Otworzyłam ociężale powieki, a to, by uniosły się ku górze, było nie lada wyczynem, gdyż ból głowy był tak silny, że uniemożliwiał mi on poruszanie się. Po wielu trudach w końcu udało mi się i czułam, że leżę na czymś zimnym i twardym. Rozejrzałam się wokoło, jednak to pomieszczenie, to miejsce... To było zbyt trudne do określenia. Z wielkim trudem uniosłam się na łokciach ciągle rozglądając wokół. Znajdowałam się w jakieś ruderze, starym, opuszczonym budynku, który przypominał mi blok, który miałby zaraz runąć, czy starą fabrykę. Po raz kolejny łzy cisnęły mi się do oczu, przez co lekka mgła zasłaniała mi widok.
-Witaj, królewno-usłyszałam nad uchem jego głos, przez co wzdrygnęłam się, a moje ciało zaczęły przechodzić zimne, nieprzyjemne dreszcze. 
-Człowieku, zostaw mnie w spokoju, proszę...-powiedziałam cicho, łamiącym się głosem. 
-To ty pierwsza mnie zostawiłaś, więc ja nie mogłem tego tak zostawić-powiedział, chwytając mnie mocno za rękę i unosząc do góry co spowodowało, że musiałam stanąć na nogach, co było bardzo trudne. Spojrzałam w jego oczy i wystraszyłam się tak jak nigdy dotąd... To, co malowało się na jego twarzy było przerażające i mroziło krew w żyłach. Nie miałam pojęcia, co on tym razem wziął, jednak moją jedyną myślą jaka przyszła mi do głowy, to było to, że przedawkował. Jego oczy były zupełnie inne, jakby w połowie przymknięte, patrzące we wszystkie strony. Jego poruszanie się było jakby utrudnione, a po uśmiechu odczytałam, jakby czuł się jak w krainie szczęścia i radości. 
-Po co mnie tutaj przywiozłeś? Daj mi spokój. Jason...-wypowiedziałam te słowa z wielką trudnością, próbując go uderzyć, jednak po chwili zwątpiłam, gdyż to napewno nie okazałoby się dobrym pomysłem, a moje kończyny, odmawiały wszelkiego posłuszeństwa. 
-Wybrałaś jego. Wybrałaś jego, za mnie-mówił takim głosem, którego jeszcze nigdy nie słyszałam z jego ust.
-Jason, ja nikogo nie wybrałam, rozumiesz? Nikogo...-odpowiedziałam z wielką słabością, po czym zalała mnie kolejna fala łez. Ten podszedł jeszcze bliżej mnie chwytając mnie jedną ręką za nadgarstek, a drugą głowę. Pomimo moich protestów siłą zbliżył nasze twarze do siebie i gwałtownie pocałował mnie. Tym razem spowodowało to we mnie obrzydzenie i odrzucenie. Uścisk był na tyle silny, że ból zdążył rozejść się po całym moim ciele. Musnął swoimi wargami moją szyję, a ja odchyliłam się do tyłu chcąc się od niego uwolnić. Jason przycisnął mnie mocniej do siebie w taki sposób, że dotykałam każdej części jego ciała.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Powiedz mi! Czego jeszcze chcesz?!-wykrzyczałam mu w twarz, a on po raz kolejny szyderczo zaśmiał się. 
-Ciebie, królewno... Nie pozwolę na to, żeby jakiś sukinsyn mi cię odebrał, rozumiesz? Nie pozwolę na to i będziesz tylko moja-powiedział, lekko potrząsając mną. 
-Jason, ty zachowujesz się jak opętany! Jesteś naćpany, proszę... Zostaw...-kolejny raz z trudnością wypowiedziałam te słowa i bezsilnie zaczęłam sunąć na ziemię, jednak on nie pozwolił mi na to. Jego wzrok znowu wędrował gdzie indziej, usta układały się w szeroki uśmiech, a na jego twarzy było widać ekscytację i coś, czego nie umiałam określić. Właśnie miałam do czynienia z człowiekiem, który nie wiedział co się wokół niego dzieje, gdyż byłam pewny, że przedawkował. Nikt nie mógłby nad nim zapanować. Nawet nie wiedziałam, czy do końca docierają do niego jego słowa. Pomimo tego, że miał też problemy z normalnym poruszaniem się, był silny, tak jak zawsze. Nagle ruszył przed siebie, ciągnąc mnie za sobą. Próbwałam mu się w jakikolwiek sposób oprzeć, jednak kończyło się to na nieudanej próbie, ponieważ brakowało mi sił. Cały czas otaczały nas stare mury, które były obskrobane i wyglądały jak prawdziwa rudera. Nie wiedziałam nawet w jakim miejscu znajdowało się coś takiego. "Gdzie ja właściwie się znajduję?" to pytanie przeszło mi przez myśl. Byłam sam na sam z opętanym mężczyzną, który prawdopodobnie stracił świadomość swoich czynów. "Nie masz najmniejszych szans, Emilie..." ta myśl chodziła po mojej głowie i odbijała się echem. Jak mogłam kogokolwiek zawiadomić o tym? Nie miałam takiej możliwości,a nic sensownego nie przychodziło mi na myśl. "A czego mogłam się spodziewać... Byłam bez szans....". Łzy cały czas nie dawały za wygraną i co chwilę nadchodziła nowa fala. Uniosłam głowę ku górze i dostrzegłam, że znajdujemy się w innym pomieszczeniu. Było jeszcze większe niż poprzednie, w którym się znajdowałam,a na środku stało... Co to właściwie miało być? Nawet sama nie potrafiłam nazwać tego w jakikolwiek sensowny i odpowiedni sposób. Moje oczy dwukrotnie powiększyły się. Ring... Czy to było odpowiednie słowo? Czułam się jak w bajce... Złej bajce... Koszmarnym śnie i modliłam się, by ktoś uszczypnął mnie i powiedział, że to zły sen i wszystko jest w porządku. Na mylne... 
-Jason, ty oszalałeś...-powiedziałam z przerażeniem w głosie. Po raz kolejny nie wiedziałam i nie wierzyłam, że stoi przede mną osoba,przy której jeszcze nie tak dawno czułam się szczęśliwa. A teraz? Teraz miałam do czynienia z szaleńcem... Z kompletnym świrem, który zachowywał się jak wypuszczony ze szpitala. 
-Teraz się wszystko okaże i rozegra-powiedział z nieustającą ekscytacją w głosie i uśmiechem malującym się na jego twarzy.
-Co ty wygadujesz do cholery?
-Zawalczmy. Skoro miałaś siłę i odwagę, by mnie dla niego zostawić, to miej siłę, by teraz stawić mi czoła. Jeśli wygrasz, wypuszczę cię wolno, jeśli nie, jesteś już do mnie przywiązana... Na zawsze...-mówił przerażającym głosem, a ja z każdym kolejnym słowem nie mogłam wierzyć w to, co słyszę. 
-Ty kompletne oszalałeś! Mam z tobą walczyć?! Kurwa mać, Jason, puść mnie...-tylko tyle zdążyłam wypowiedzieć, gdyż ten popchnął mnie przez co ja upadłam na twarz. Nie miałam szans. "Cud... Tylko to mogło mnie uratować..."

_________________________________________________________

Witajcie Kochani! Bardzo długo zastanawiałam się, czy tak rozegrać ten rozdział, ponieważ taka wizja chodziła za mną od dłuższego czasu. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na Wasze opinie :) 
+Jeżeli macie jakiekolwiek pytania dotyczące bohaterów, bloga, mnie, czy czegokolwiek innego, możecie śmiało pytać, a ja Wam odpowiem :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm





niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 12


Z perspektywy Nicki

-Kochanie, ja po ciebie przyjadę-mówił mój chłopak z przejęciem w głosie podczas naszej rozmowy telefonicznej. To dzisiaj był dzień pokazu Burberry, na który tak bardzo wszyscy czekali, a ja byłam bardzo podekscytowana.
-No dobrze, to trzydzieści minut?-spytałam, szukając mojego portfela, a także identyfikatora, który jak zawsze musiał się gdzieś zapodziać. 
-Będę. Do zobaczenia, kotku-powiedział, krótko po czym rozłączył się, a na moją twarz mimowolnie wpłynął uśmiech spowodowany miłością jaka wypełniała moje serce, dzięki Liamowi. Ruszyłam na dół, gdzie znajdował się mój tata. Dzisiejszego dnia specjalnie załatwił sobie dzień wolnego, aby mógł mnie widzieć na wybiegu. 
-Czego szukasz, Nic?-spytał, odrywając wzrok od telewizora, na którym oglądał powtórkę meczu piłki nożnej. Zawsze bardzo lubił ten sport i nawet z ogromną chęcią go uprawiał. 
-Szukam mojego portfela i identyfikatora. Znowu gdzieś je zapodziałam-odpowiedziałam, szperając w drugiej z kolei szufladzie w kuchni.
-Są tutaj-powiedział z uśmiechem na twarzy, wskazując na stół, na którym znajdowały się poszukiwane rzeczy. Ja tylko zaśmiałam się z tego, że dzisiejszego dnia byłam na tyle zakręcona, że nie wiedziałam co robię. Podeszłam do mojego taty, siadając obok niego i wtulając się w jego ramię, które zawsze było dla mnie barierą ochronną, powiedziałam: 
-Cieszę się, że dzisiaj będziesz razem ze mną.
-A ja się cieszę, że będę mógł cię podziwiać i być z ciebie jeszcze bardziej dumny niż dotychczas-odpowiedział, składając na moim policzku czuły pocałunek, który w niejednej sytuacji dodawał mi otuchy. Po chwili beztroskiego leżenia z tatą przed telewizorem ruszyłam do łazienki, aby przed pokazem wziąć szybki prysznic. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i od razu ruszyłam pod strumień letniej wody. Potrzebowałam orzeźwienia, a był to właśnie zimny prysznic i dodatkowo dzisiejszego dnia ból głowy dawał mi się we znaki, jednak w skuteczny sposób ignorowałam go i nie myślałam o tym. Najchętniej spożyłabym w tym przypadku kawę, jednak było już zbyt późno na moje zachcianki. Strumienie wody w skuteczny sposób rozluźniały moje mięśnie i ciało, przez co czułam ukojenie. Mogłabym tam przesiadywać godzinami, jednak w tym momencie nie było to wskazane, gdyż czas gonił mnie od samego rana. Po chwili rozkoszy wyszłam z pod prysznica i założyłam na siebie świeże ubrania. Tym razem musiałam postawić na wygodę czyli krótkie, dżinsowe szorty, czarną bokserkę oraz białe, krótkie conversy. Nie miałam czasu na strojenie się, a także było to niepotrzebne, gdyż niebawem i tak miałam być pod ręką wizażystek i ludzi, którzy zajmowali się wszystkim przed pokazami oraz byli profesjonalistami, w tym co robili i zawsze dbali o to, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Podeszłam do lustra, związując włosy w luźnego koka na czubku głowy, a twarz przemyłam letnią wodą po czym wyszłam z łazienki i zabierając po drodze telefon ruszyłam na dół. Schodząc po schodach usłyszałam rozmowę i bardzo dobrze znany mi głos. 
-Liam? Co ty tu już robisz?-spytałam zdziwiona wpatrując się w mojego chłopaka, który zawzięcie oglądał z moim ojcem mecz, który był transmitowany w telewizji. 
-Cóż za miłe powitanie. Dzień dobry, skarbie-odpowiedział, wstając z miejsca i podszedł do mnie, składając na moich ustach pocałunek.
-Po prostu zdziwiłam się, że tak długo znowu siedziałam pod prysznicem-powiedziałam z uśmiechem, obejmując go w pasie i wtulając się w niego.-Tato, to ja już jadę. Do zobaczenia później-dodałam, po czym wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do samochodu.
-Chłopaki będą?-spytałam, zapinając pas po czym na nos założyłam swoje czarne RayBan'y. 
-Będą, będą. Zayn już od rana myśli w co się ubrać-odpowiedział, śmiejąc się pod nosem.-Byłbym zapomniał... Kupiłem ci w Starbucks'ie kawę, bo czułem, że będziesz zabiegana i spragniona. Może być letnia, ale tobie to chyba nie przeszkadza-powiedział brunet, wręczając mi do rąk kubek z kawą. Po jego słowach moje oczy szerzej otworzyły się, a na buzi pojawił się uśmiech jak u małego dziecka, które dostało swoją ukochaną zabawkę w najmniej spodziewanym momencie. 
-Czy ja już mówiłam, że cię kocham?-powiedziałam z radością w głosie po czym upiłam łyk płynu, który od razu wpłynął pozytywnie na moje ciało i rozkoszowałam się nim, jakbym nie piła go od dłuższego czasu.
-Mógłbym tego słuchać cały czas-odpowiedział ze słodkim uśmiechem Liam, kładąc dłoń na moim kolanie. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przed wieżowcem.
-Dziękuję, skarbie. Teraz już czas na mnie i ty też wracaj i róbcie się na bóstwo-mówiłam z 
radością w głosie.-To zobaczenia potem, pa-dodałam i cmoknęłam Liama w usta, po czym 
nacisnęłam klamkę. Ten zatrzymał mnie chwytając za rękę i przyciągnął do siebie.
-To było dla mnie za mało, Nic-powiedział, po czym zbliżyłam swoją twarz do jego, szeroko 
uśmiechnęłam się i złączyliśmy swoje wargi w namiętnym pocałunku. Moje ciało od środka 
pieściło przyjemne ciepło, a w brzuchu czułam motyle, które w śmieszny sposób dały się 
odczuć. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie po czym wychodząc powiedziałam: 
-Do zobaczenia potem, kochanie-a następnie zamknęłam drzwi samochodu i ruszyłam do 
środka wieżowca. Weszłam do windy i pojechałam na dobrze znane mi piętro.
-Hej, Nicki-gdy wyszłam z windy od razu radośnie przywitała mnie Sarah.-Bierzemy wszystkie rzeczy i jedziemy na miejsce-dodała z entuzjazmem i mówiła z prędkością światła, nie zważając uwagi na to, czy ja chciałam coś powiedzieć.-Dziewczyny, zbierajcie te rzeczy!
-Chyba denerwuje się bardziej niż my wszystkie-dodała moje koleżanka z ukrytym uśmiechem na twarzy, również jedna z modelek.
-To do niej wręcz nieprawdopodobne-odpowiedziałam, po czym wszystkie z modelek znajdujących się w wieżowcu zabrały swoje rzeczy, które miały obowiązek wziąć i ruszyłyśmy windą na dół kierując się do miejsca, gdzie miał odbyć się dzisiejszy pokaz.
*4 godziny później* 
-Nicki, zaraz kończysz pokaz, pięć sekund-powiedziała szybko Sarah, a ja po chwili znajdowałam się już na wybiegu. Światła padające prosto na mnie, blask fleszy i tłum widzów, którzy oglądali pokaz nie stresowały mnie już praktycznie na żadnym pokazie. Była to dla mnie wielka przyjemność, bo naprawdę kochałam to. Idąc na wybiegu kątem oka widziałam i czułam na sobie wzrok moich najbliższych, którzy specjalnie dla mnie przybyli tu dzisiaj. Miałam wielką ochotę spojrzeć się w ich stronę i chociaż uśmiechnąć, jednak nie było mi wolno, gdyż musiałam iść i patrzeć się prosto przed siebie, nie zważając na jakiekolwiek czynniki zewnętrzne. Ostatnie wyjście, zakończenie pokazu i gromkie brawa publiczności-to było wspaniałe uczucie, które powodowało we mnie satysfakcję z samej siebie. Razem ze wszystkimi schodziliśmy z wybiegu i już znaleźliśmy się za sceną,a ja poczułam silne zawroty głowy, a żadne dźwięki z zewnątrz do mnie nie dochodziły. Ból uciskał moją głowę jeszcze bardziej, przez co chwyciłam się kurczowo rękoma i klękając. "Co się do cholery dzieje". Czułam jak ktoś chwyta mnie za ręce i podnosi ku górze. Jednak to nie było dobre rozwiązanie, gdyż poczułam, że nie mam kontroli nad sobą, nad swoim ciałem i powoli traciłam świadomość, co działo się wokół mnie. Nagle nie widziałam nic. Tylko i wyłącznie ciemność.
-Nicki, Nicki!-słyszałam nad sobą dobrze znajomy mi głos, który w tej chwili przepełniony był strachem i troską. "Liam...". Otworzyłam moje powieki, a nade mną znajdowało się mnóstwo twarzy. Mój chłopak, tata, dziewczyny, chłopaki, moje przyjaciółki, Sarah, a także sztab, który zajmował się całą organizacją.
-Co się tutaj dzieje?-powiedziałam rozglądając się dookoła. Znajdowałam się na jakimś wypoczynku oraz w kompletnie innym pomieszczeniu. 
-Zemdlałaś, Nic-powiedziała Emilie, siadając koło mnie i wręczając mi w dłonie szklankę z wodą. Czułam się przez chwilę, jakbym była w amoku, z którego nie mogłam się w żaden sposób ocucić.
-Jak się czujesz, skarbie?-zwrócił się mój tata, tuląc mocno do siebie.
-W porządku. To pewnie z emocji i ze zmęczenia-odpowiedziałam cicho. "Co to do cholery było". Od tej chwili tylko to pytanie męczyło moje myśli, a ja nie mogłam znaleźć na nie odpowiedzi. Była to nie pierwsza sytuacja, a zarazem najgorsza ze wszystkich, gdyż zazwyczaj kończyło się tylko na zawrotach głowy. 
-Jedziemy do domu-powiedział mój tata, a Liam tylko twierdząco przytaknął głową, obejmując mnie ramieniem. 
-Nicki, napewno już wszystko w porządku?-zapytała Megan, a ja czułam na sobie wzrok wszystkich moich przyjaciół. 
-Tak-odpowiedziałam cicho, wymuszając na twarzy uśmiech, co nie odniosło pozytywnego skutku, ponieważ trudno było mi się uśmiechnąć będąc równocześnie w "szoku". Razem z Liamem, wsiedliśmy do samochodu, a mój tata pojechał swoim. Oczywiście wszystko załatwili i zabrali wszystkie moje rzeczy. Przed wejściem do pojazdu, Sarah musiała się mnie wypytać kilkanaście razy pod rząd jak się czuję i czy wszystko jest już w porządku. W końcu udało mi się wszystkich pozbyć i razem z Liamem wsiedliśmy do środka.
-Nicki, pójdziesz do lekarza-powiedział Liam stanowczym tonem, ale jak zawsze odnalazłam w nim nutę troski i miłości, która zawsze przepełniała go całego. 
-Liam, to naprawdę jest zbędne-powiedziałam cicho, błagalnie patrząc na niego.
-To nie był pierwszy raz kiedy źle się poczułaś, a w dodatku skończyło się to tym, że zemdlałaś. Uważasz, że to jest normalne? 
-To pewnie z tego nadmiaru pracy przed pokazem, przygotowania... Sam wiesz jak to czasami jest-mówiłam, próbując się w jakiś sposób tłumaczyć. 
-Ja dobrze wiem, że nigdy tak nie miałaś. Nie oszukujmy się, kochanie, bo to nie ma najmniejszego sensu-powiedział, a kiedy ja spojrzałam na niego wymownym wzrokiem i miałam zamiar się go pytać skąd może wiedzieć, czy coś takiego miało miejscu, to on doskonale odczytał moje zamiary i kontynuował.-Nie patrz tak na mnie. Dziewczyny mi powiedziały. 
-Liam, siejecie niepotrzebną panikę. Nie ja jedna zemdlałam. Dobrze wiecie, że dużo pracowałam, a w dodatku jest lato i pogoda daje się we znaki.
-Skarbie, ale to nie był pierwszy raz. Martwię się o ciebie i nie chcę, aby ci się coś stało. Wszyscy się martwią, nie wspominając o twoim tacie-jego oczy i głos były wypełnioną troską, która była wyjątkowa. Wiedziałam,że nie mogłam ukrywać tego przed nim, ale z drugiej strony nie chciałam zrzucać na niego moich problemów. 
-Wiem kochanie... Proszę jedźmy już do domu, obiecuję, że wrócimy do tej rozmowy-nawet nie byłam świadoma, że powiedziałam to tak błagalnym tonem. Nie kontrolowałam siebie w stu procentach, coś było nie tak.
Droga do domu minęła mi szybko. Przed domem czekał na nas już mój tata, a z jego postawy wnioskowałam, że był bardzo zniecierpliwiony.
-Dzieci, nareszcie jesteście- mówiąc to przytulił mnie w sposób czuły i troskliwy.
-Spokojnie tato, już wszystko w porządku-próbowałam brzmieć przekonująco.
-Liam, dziękuję ci za wszystko, możesz wrócić do domu a ja zaopiekuję się Nicki.
-Panie Martin, zostanę z Nicki, chcę być przy niej-Liam wypowiedział to stanowczo i przekonująco, pozostając przy tym niesamowicie ufnym.
-W takim razie zapraszam do środka-po słowach mojego taty udaliśmy się na górę. Marzyłam o krótkiej drzemce i chwili spokoju.
W czasie kiedy ja poszłam do swojego pokoju, Liam pozostał na dole by porozmawiać z moim tatą. Doskonale wiedziałam o czym, ale nie chciałam sama siebie oszukiwać. Zdawałam sobie, że nie zostawią tak tego i prędzej czy później będę musiała udać się do lekarza i zrobić badania. Wcześniej moje zdrowie nie sprawiało mi takich niespodzianek, jednak w ostatnim czasie zdarzało się to coraz częściej. Byłam tym zaniepokojona, jednak podświadomie nie chciałam o tym myśleć. Miałam wspaniałego chłopaka,którego kochałam całym swoim sercem. Prawdziwych przyjaciół, na których zawsze mogłam liczyć. Kochanego ojca, dla którego zrobiłabym wszystko. Rozwój mojej kariery z dnia na dzień nabierał tempa. Było dokładnie tak jak powinno być. Dlaczego coś miało by to zepsuć? Co takiego mogło się wydarzyć? Nie umiałam sobie odpowiedzieć. "Mamo, tak bardzo tęsknię...". 
-Nicki, jestem- do pokoju wszedł Liam.-Twój tata zrobił Ci herbatę ziołową, po której powinnaś poczuć się lepiej.
-Dziękuję-odebrałam od niego kubek i pocałowałam go w policzek-Dziękuję Ci za to jesteś-Liam przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam się dobrze i bezpiecznie.
-Powinnaś się przespać i odpocząć, po pokazie musisz być bardzo zmęczona, a końcówka nie należała do najlżejszych. 
Położyliśmy się razem i w tym momencie poczułam jakby prąd przeszywający moją głowę, otworzyłam oczy, ale zamiast mojego chłopaka, widziałam mnóstwo jakby migoczących światełek. Czułam się jakbym miała zaraz "odlecieć". 
-Liam, proszę Cię podaj mi wodę- znowu nie panowałam nad moim drążącym głosem.
-Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony.
-Znowu. Liam, nie wiem co się dzieje. Pomóż mi, proszę. Daj mi wody. Liam...
Po chwili w moim pokoju pojawił się tata, udało mi się zrozumieć, że dzwoni na pogotowie. Liam cały czas trzymał mnie za rękę i powtarzał, abym nie zamykała oczu.
-Nic, nie zasypiaj. Spójrz na mnie-te słowa ciągle odbijały się echem w mojej głowie. Moje ciało było bezwładne. Byłam bezradna. Czułam na moich policzkach łzy. 
-Nicki, słyszysz mnie? Proszę cię powiedz,że mnie słyszysz- jego głos był drążcy, 
 a zarazem troskliwy. Kiwnęłam głową na potwierdzenie jego słów. 
-Córeczko, zaraz będzie lekarz. Wszystko będzie dobrze, tylko nie zasypiaj-mój tato oparł moje nogi o ścianę, po czym mocno chwycił mnie za rękę i wytarł moje policzki, po których spływały moje łzy.-Liam, otwórz okno, najlepiej dwa. "Mój kochany Martin"
*30 minut później*
Leżałalam na łóżku, czekając na tatę. Liam rozmawiał przez telefon z Emilie, która zadzwoniła, kiedy lekarz przejął nade mną opiekę. Zawsze miała takie wyczucie czasu. 
-Kochanie, nie mamy powodów do zmartwień. Doktor powiedział, że takie sytuacji w twoim wieku mogą się pojawiać. Jesteś bardzo młoda, twoje ciało ciągle się zmienia. W dodatku ostatnio pracowałaś i stresowałaś się bardzo dużo. Wszystkie te czynniki się skumulowały się, stąd twoje omdlenia. Pan Smith przepisał ci kilka lekarstw i witamin, które będziesz musiała przez jakiś czas zażywać. Pojadę teraz do apteki, a Liam przy Tobie zostanie. Tylko pamiętaj, masz leżeć w łóżku i odpoczywać. 
-Dobrze tato-teraz byłam spokojna i wyciszona. Po lekarstwach, które dostałam od lekarza moje samopoczucie uległo znacznej poprawie. 
-Nicki, mimo to, za dwa tygodnie idziemy na kompleksowe badania. Poza tym, możesz liczyć na to, że w najbliższych dniach nieco urozmaicę twój jadłospis, ponieważ brakuje ci bezcennych witamin-w tym co mówił ciągle był opanowany, a jednocześnie spokojny.
-Ale po co mi badania skoro już wiemy czym spowodowane są te omdlenia? Przecież poza tym nic mi nie jest, czuje się dobrze. 
-Nie ma mowy, to zwykłe rutynowe badania, które każdy człowiek wykonuje co jakiś czas. Jeśli wszystko jest w porządku nie ma powodów do zmartwień, a dzięki badaniom tylko się w tym upewnimy. Jesteś dzielną dziewczynką i nie ma się co bać-wypowiadał te słowa lekko rozbawiony.
-Tatooo- dobrze wiedziałam o co mu chodzi i do czego nawiązuje, nigdy nie zapomniałabym tych kilku sytuacji z dzieciństwa,które chciałam zachować tylko dla siebie.
-Ja też zrobię te badania, razem z tobą-do rozmowy wtrącił się Liam, który przy tym objął mnie swoim ramieniem.
-Świetny pomysł- odpowiedział mu mój tata.-W sumie, ja też mógłbym to zrobić razem z Wami- wydawał się bardzo zadowolony z tego pomysłu.
-Przykro mi Nicki, nie masz wyjścia - podsumował Liam. 
-Dobrze. Zrobię te badania- chciałam już zakończyć tę rozmowę bo wiedziałam, że nie mam z nimi szans. Atmosfera zdecydowanie się rozluźniła. Mój tata pojechał do apteki oraz do sklepu pani Coolen po świeże owoce. Razem z Liamem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, po czym zasnęłam w jego ramionach. 
*Godzinę później *
Z błogiego snu wyrwała mnie dość intensywna rozmowa. Obudziłam się, ale nie było koło mnie Liama. Zaniepokoiłam się trochę, po czym zorientowałam się, że dyskusja dochodzi z mojego podwórka. Podeszłam do okna i zobaczyłam na zewnątrz Liama próbującego porozumieć się z moimi zabawnie rozhisteryzowanymi przyjaciółmi. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Domyśliłam się, że przyszli mnie odwiedzić, a Liam twierdził,że to nie jest odpowiednia pora. Słyszałam jak Niall podszedł do niego i powiedział, że jeśli pozwoli im wejść odstąpi mu swoje dwie paczki żelek, które zachował po powrocie z trasy po Ameryce. Nie mogłam się oprzeć tej komicznej sytuacji i urokowi Nialla i cicho zachichotałam pod nosem. Ku mojemu zdziwieniu, po chwili do mojego chłopaka podeszła nieco naburmuszona Megan, która powiedziała mu dosłownie kilka słów, po czym Liam bezradnie dał im znak, że mogą wejść. Cała gromada wręcz rzuciła się na drzwi. Miałam wrażenie, że do mojego pokoju biegnie chmara przedszkolaków, a nie dorosłych ludzi i w tym momencie drzwi do pokoju otworzył Louis.
-Czeeeść Nicki!- przywitał mnie wesoło wręczając bukiet uroczych, świeżych kwiatów.-Mamy dla Ciebie małą niespodziankę. Oto my! - uśmiechnął się przy tym od ucha do ucha. 
-Nic, próbowałem im wytłumaczyć, że to nie czas na odwiedziny i jesteś zmęczona - Liam usiłował się tłumaczyć.
-Spokojnie, wszystko w porządku. Czuję się już lepiej i naprawdę nie masz powodów do zmartwień- brzmiałam dosyć przekonująco, całując przy tym mojego chłopaka.
Przywitałam się z każdym z moich przyjaciół, udaliśmy się na taras, ponieważ na dworze było bardzo przyjemnie i tam zdecydowanie lepiej się czułam. Było bardzo wesoło, rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Przyszedł czas na kalambury, jednak ja postanowiłam się tylko poprzyglądać. 
-Słońce, przejdźmy się kawałeczek za dom, porozmawiamy w ciszy i spokoju-zwróciła się do mnie Emilie, na co ja przytaknęłam głową. 
 Tego potrzebowałam, rozmowy z moją przyjaciółką, która zawsze była obok mnie. 
-Nicki, nie będę ukrywać, że martwię się o ciebie. Od dłuższego czasu widziałam,że coś się dzieje-mówiąc to, patrzyła mi prosto w oczy.
-Em, wiesz co mówił lekarz.Wszystko jest dobrze, nie musisz się martwić-przytuliłam zatroskaną dziewczynę. 
-Hej, ile my się znamy?Dobrze wiesz, że mnie nie oszukasz. Pamiętaj, że cokolwiek się będzie działo zawsze i w każdej chwili, możesz ze mną porozmawiać. 
-Wiem, pamiętam o tym Emilie-byłyśmy jak siostry i trudno było nam przed sobą ukryć cokolwiek.
-Mam cię na oku, moja modelko- odpowiedziała Em, nieco spokojniejsza i zadowolona, że byłam z nią szczera. 
-Chodźmy już bo zaraz cała gromada zacznie panikować, że gdzieś zniknęłyśmy. 
-O tak, masz rację. Nicki, i zapomniałabym jeszcze... Zarezerwuj sobie piątkowy wieczór, na babskie spotkanie.Ostatnio miałyśmy dla siebie mało czasu i pora nadrobić zaległości. 
-Świetny pomysł, możecie wpaść do mnie razem z Megan na noc, o ile jej znowu nie ubzdura się jakiś wypad do klubu.
-W takim razie jesteśmy umówione-Emilie wzięła mnie za rękę i wróciłyśmy do naszych przyjaciół. 
*Półtorej godziny później*
Po ciężkim dniu, w końcu mogłam odetchnąć w swoim pokoju. Było późno w nocy, a mimo wszystko nie mogłam zasnąć. Myśli zaprzątały moją głowę. Tak naprawdę nie miałam powodów do zmartwień, miałam wszystko czego mogłabym tylko zapragnąć. Byłam szczęśliwa i spełniona. Czyżby to było zbyt piękne, aby było prawdziwe?

______________________________________________________

Witam Was po kolejnej, niestety długiej przerwie. Miało się to nie powtórzyć, jednak nie mogę Wam do tego obiecać, bo w szkole czasami naprawdę nie da się wyrobić ze wszystkim, a czasami po prostu nie mogę pisać. Oczywiście postaram się i będę robić wszystko, żeby były raz w tygodniu. Mam nadzieję, że mimo ze mną będziecie i ktoś jeszcze tutaj jest :) Wiem, że mam zaległości na Waszych blogach, znowu... Postaram się to szybko odrobić, wybaczcie.
I dziękuję mojej siostrze za pomoc... :) 
Czekam na Wasze opinie i całuję!
+Jeżeli macie jakieś pytania dotyczące bohaterów, rozdziałów, bloga czy czegokolwiek innego, możecie śmiało pytać, a ja Wam odpowiem :)

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm