czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 20

Z perspektywy Emilie

-Myślicie, że już wszystko kupiłam?-zwróciłam się do moich przyjaciółek, kiedy znajdowałyśmy się w centrum handlowym na ostatnich zakupach przed moim wyjazdem, który miałam dzisiejszego dnia wieczorem. W pewnym sensie celowo wybrałyśmy się do centrum, razem z Megan obmyślając to, aby Nicki choć trochę mogła odreagować. Na marne...-Nicki, co myślisz o tej bluzce? Pasuje ci-zwróciłam uwagę na jedną z kilkudziesięciu wystaw, którą miałyśmy dzisiejszego dnia.
-Zwyczajna...-odpowiedziała blondynka, błądząc wzrokiem wokół siebie. Nie zachowywała się normalnie i to było najgorsze. Patrzyliśmy na jej stan psychiczny, który zaczął się pogarszać i nie można było na to nic poradzić. Próbowałyśmy już na wiele sposobów, jednak bezskutecznie... Najbardziej obawialiśmy się tego, że nasza przyjaciółka popadnie w depresję, czy w inną chorobę tego typu. Nie rozmawiała z nikim w normalny sposób, praktycznie nie oddzywała się i też nie wyglądała dobrze. Nawet Megan, która nigdy nie zwracała na tego typu rzeczy, zaczęła to zauważać. "Z Liamem też nie jest pewnie najlepiej..."
-Może w takim razie zjemy jakiś obiad?-spytałam, kiedy obeszłyśmy już chyba wszystkie sklepy, a ja miałam już wszystko, czego potrzebowałam.
-Ja chętnie! Jestem taka głodna, że chyba zaraz przewrócę się na tą jędzę, która idzie zaraz za nami i mnie wkurwia coraz bardziej, gdy tak gapi się na nas... Zaraz jej pokażę język...-odezwała się Megan.
-Ja nie mam ochoty. Będę wracała do domu. Idźcie beze mnie-powiedziała Nicki, patrząc na nas przepraszającym wzrokiem. Serce mi się krajało, gdy patrzyłam na to jak funkcjonuje. "Jeśli w ogóle normalnie funkcjonuje..."
-Daj spokój, Nicki. Emi dzisiaj wylatuje, więc możemy iść jeszcze razem na obiad-powiedziała Megan, próbując zachować luźną i normalną atmosferę.
-Naprawdę nie mam ochoty. Ja... Muszę coś jeszcze załatwić. Przepraszam...-powiedziała cicho, jakby nie miała na nic siły.
-Nic się nie dzieje, w porządku-odpowiedziałam, uśmiechając się uspokajająco.
-Emilie, powodzenia na zawodach. Będę tam z tobą mentalnie i trzymam kciuki już od teraz. Wierzę w ciebie, siostro-powiedziała, przytulając mnie na pożegnanie, a następnie zrobiła to samo z Megan.
-Nicki!-zatrzymałam ją, gdy ruszyła przed siebie, na co ta od razu odwróciła się przez ramię.-A ja wierzę w ciebie-dodałam, po czym nieśmiało uśmiechnęłam się. Blady uśmiech zagościł na jej twarzy, ale był on prawie niewidoczny. Patrzyłam tylko na chudą sylwetkę, która pomniejszała się i po chwili zniknęła w tłumie. Spojrzałam na brunetkę i napotkałam wzrok, który mówił wszystko-w tej chwili byłyśmy bezradne.
-Emi, chodźmy na ten obiad, bo ja zaraz chyba kurwa naprawdę umrę...-mruknęła Meg, chwytając się za brzuch.
-Pizza?-spytałam, lekko rozbawiona jej zdesperowanym widokiem.
-Cokolwiek, byleby było jadalne.
-Chodź-chwyciłam ją pod rękę i poszłyśmy zaspokoić nasz mały głód. "Chyba Megan duży głód...". Zjadłyśmy ogromną pizzę, po której ciężko było nam się podnieść. Z wielkim trudem, z centrum handlowego przedostałyśmy się do mnie, do domu samochodem Megan. Jak za każdym razem mocno trzymałam się fotela, bo jazda z nią zawsze wyglądała tak samo. Wymuszanie pierwszeństwa, jazda na czerwonym świetle, przekraczanie prędkości-to było dla niej zupełnie normalne i nie robiło większego wrażenia. "Chyba tylko na niej..."
-Rany boskie, dziewczyno... Dziwię się, że ty masz jeszcze to prawo jazdy...-powiedziałam, zabierając do rąk trzy siatki zakupów, które dzisiaj zrobiłam.
-Już nie przesadzaj. Nie jest źle-odpowiedziała, zupełnie nie przejmując się tym, co mówiłam i puściła mi oczko, na co ja cicho zaśmiałam się. Przywitałyśmy się z moimi rodzicami i poszłyśmy do mojego pokoju.
-Cholera... Martwię się o Nicki. Widzisz co się dzieje...-mówiłam do Megan, która leżała na brzuchu na moim łóżku i opierając głowę na dłoniach, przyglądała mi się jak pakuję swoją walizkę.
-Wiem, Em. Ale nie możemy z tym nic zrobić. Sama widzisz...
-Liam powinien wiedzieć prawdę...-szepnęłam, siadając po turecku i lekko przechyliłam się do tyłu, opierając ciężar ciała na rękach.
-Ja... Ja nie wiem... Wiesz, że ja nie znam się na takich sprawach, Emilie. Ale w tej sytuacji też mi się tak wydaje. Zajmiemy się tym, jak wrócisz. Dobra?-mówiła brunetka, przekręcając się na plecy i zakładając ręce za głowę.-Patrz, jakie to wszystko popierdolone...-szepnęła po chwili prawie niedosłyszalnie, jakby mówiła sama do siebie, jednak ja usłyszałam jej stłumione słowa.
-Co masz konkretnie na myśli? A może raczej kogo?-spytałam, a moje usta automatycznie wykrzywiły się w uśmiechu. Megan chyba nie chciała żebym to usłyszała i gwałtownie zmieniła pozycję, siadając na łóżku.
-Ugh... No wiesz... Tak ogólnie mówię-odpowiedziała, lekko przy tym gestykulując. "Mnie nie oszukasz..."
-Zayn?-spytałam, pakując do walizki ostatnie rzeczy. Kątem oka widziałam, jak usta mojej przyjaciółki zaciskały się w wąską linię, oczy przybrały ciemniejszą barwę i zaczęła strzelać palcami. Była to typowa reakcja, kiedy się denerwowała.
-Co, Zayn? Daj spokój... Przecież nie miałam nawet na myśli tego kretyna-odpowiedziała szybko, jakby chciała się uchronić przed pogłębianiem jego tematu.
-Powiedz mi, kiedy zaczniecie się zachowywać poważnie?-zapytałam lekko rozbawiona.
-Ja zachowuje się całkiem normalnie. Tylko on jest jak wrzód na dupie. Idiota...
-Mhm, rozumiem. Czyli nigdy. Tak myślałam-odpowiedziałam, szerzej uśmiechając się, na co Megan tylko prychnęła pod nosem. Podniosłam się, domykając walizkę, co przyszło dzisiaj nawet łatwo.
-Czas na mnie-brunetka podniosła się podchodząc bliżej mnie.-Nie życzę ci powodzenia, bo wiem, że i tak rozwalicie tyłki tamtym formacjom-powiedziała z uśmiechem, przytulając mnie do siebie.
-Dzięki... Cały czas nie mogę przeboleć tego, że nie możecie lecieć razem ze mną...-odpowiedziałam z nutą smutku w moim głosie, gdyż na samą myśl, że moi przyjaciele mieli oglądać mnie przed telewizorem, a nie na żywo, było mi naprawdę źle. Ich wsparcie było dla  mnie bardzo ważne, a nie mogli tam ze mną być poprzez jakiś problem z miejscami.
-Spoko, Emi. Nie przejmuj się-przytuliła mnie do siebie na pożegnanie-Wszyscy będziemy trzymać kciuki...
-Dziękuję. Pa-powiedziałam, całując przyjaciółkę w policzek, gdy oderwała się ode mnie, na co ta, będąc już w progu pomachała mi ręką. Usiadłam na łóżku, przyglądając się mojej walizce. Za 2 godziny miałam znajdować się na lotnisku, bo jak zawsze czekała nas wszystkich odprawa. Podniosłam się z łóżka i miałam kierować się na dół, jednak w pokoju pojawił się mój brat.
-Co jest, młody?-spytałam patrząc na niego z góry. Poznałam po nim, że jest coś nie tak.-Tom?
-Emi... Zabierz mnie tam ze sobą-mruknął mały blondyn, mocno oplatając mnie rękoma w nogach.
-Słońce, gdybym tylko miała możliwość to jako pierwszego zabrałabym ciebie... Ale nie mogę-odpowiedziałam ze skruchą w głosie. Szkoda było mi mojego brata, który tak bardzo chciał być ze mną w bardzo ważnych momentach.
-A Harry? On też pojechałby jako pierwszy...-powiedział malec, unosząc głowę do góry, a na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. "Co za mała swatka...".
-A ty znowu o nim... Nie wiem, czy by pojechał-odpowiedziałam, przyklękając nad nim, kiedy poluźnił swój uścisk.
-Przecież to twój chłopak-rzekł pewnie Tom, zakładając w śmieszny sposób ręce na klatkę piersiową. "Mój mały wojownik..."
-Tomy... Już wiele razy mówiłam ci, że to nie jest mój chłopak. Harry jest moim dobrym przyjacielem. Po prostu... Lubimy się...-odpowiedziałam, chwytając małe dłonie mojego brata w swoje.
-Ale on cię kocha-odpowiedział blondyn bardzo pewnym siebie głosem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na ziemi. Nawet teraz moje policzki przybrały różową barwę, jednak zaśmiałam się pod nosem.
-Tom, masz bujną wyobraźnię, ale naprawdę łączy mnie z nim tylko przyjaźń-odpowiedziałam, ciepło uśmiechając się do mojego brata.
-To była nasza tajemnica. Harry się pewnie zdenerwuje jak się dowie, że ci powiedziałem...-powiedział mały, drapiąc się po głowie.
-Jaka tajemnica?-spytałam lekko zmieszana.
-No powiedział mi to kiedyś... Powiedział, że cię kocha... Myślał, że nie usłyszę, ale usłyszałem. No i wtedy on mnie prosił, żeby to była nasza tajemnica. A poza tym, czemu masz czerwoną twarz, kiedy o nim powiedziałem?-mówił Tom, a ja aż musiałam usiąść na podłodze. "Czemu ten mały człowiek jest taki mądry i tak gadatliwy?"
-Wiesz... Gorąco tutaj... A co do Harry'ego, to napewno miał na myśli to, że kocha mnie jak... Siostrę, przyjaciółkę... Czy ty nie masz nic innego do roboty?-spytałam, krzyżując ręce na piersiach.
-Emilie...-zaczął, spuszczając głowę. Nie mogłam znieść momentów, kiedy mój brat był smutny...-Bo ja tęsknię za tobą... Ciągle cię nie ma... Dawno razem się nie bawiliśmy...-mówił, przebierając swoimi małymi paluszkami.
-Chodź tu do mnie-powiedziałam, przyciągając go do siebie tak, że teraz siedział pomiędzy moimi nogami i trzymałam go w mocnym uścisku.-Obiecuję ci, że jak wrócę z zawodów, to wszystko nadrobimy. Będziemy robić, co będziesz chciał. Wtedy będziemy mieli czas na gry, zabawy, lody, pójście do wesołego miasteczka, parku... Co tylko będziesz chciał...-mówiłam, głaszcząc go dłonią po plecach.
-Przysięgasz?-spytał, patrząc na mnie swoimi pięknymi, błyszczącymi oczami.
-Słowo harcerza-odpowiedziałam, przykładając prawą rękę do piersi i uśmiechnęłam się, po czym, pocałowałam go w policzek.
- Ale super by było, gdyby Harry był twoim chłopakiem-dodał wesoło mały, zacierając ręce, a ja tylko zaśmiałam się i znowu zarumieniłam się przy swoim bracie. "Tak na ciebie reaguję, Styles..."
*Półtorej godziny później*
Byłam w drodze z rodzicami na lotnisko, a telefon wręcz nie przestawał dzwonić.
-Słucham?-odebrałam kolejny telefon, tym razem od Nialla.
-Hej, Emilie!-słysząc jego wesoły głos, na moją twarz automatycznie wpłynął uśmiech.-Dzwonię, żeby życzyć ci powodzenia! Wiem, wiem... Wszyscy po kolei dzwonią i pewnie masz dość, ale musisz mnie jakoś przeżyć...
-To bardzo miłe, Niall...-uśmiechałam się coraz szerzej, słysząc to, jak szybko i żwawo wymawia słowa.
-Powodzenia, Emi. Trzymam za ciebie kciuki od tej pory i nawet nie wiem jak będę jadł... Będzie ciężko, ale dla ciebie wszystko-powiedział i mimo tego, że go nie widziałam, wydawało mi się, że się uśmiechał.
-Cóż za poświęcenie, Panie Horan. Dziękuję i mam nadzieję, że trzymanie kciuków i poświęcenie nawet względem jedzenia nie pójdzie na marne... Tylko żebyś nie umarł z głodu, do tego czasu jak wrócę. Chcę zastać cię całego-mówiłam, po czym zaśmiałam się pod nosem. Niall był człowiekiem, przy którym nie mogłam być smutna. Zawsze wprowadzał do rozmowy humor i miał wspaniały charakter i ogromne serce.
-Postaram się. Trzymaj się i pokaż swoją siłę, razem z drużyną-mówił z ekscytacją w głosie, co bawiło mnie coraz bardziej.
-Dziękuję, blondasku. Zrobię co w mojej mocy. Trzymaj się, żarłoczku...
-I wzajemnie, Emi. Pa!-pożegnałam się, po czym rozłączyliśmy się. Do lotniska zostało nam raptem pięć minut drogi, a ja czułam w sobie coś dziwnego... Tęsknotę? Ale za czym? "A może za kim?". Telefon nie leżał zbyt długo cicho, bo znowu rozległ się dźwięk dzwonka. Widziałam tylko jak moja mama kiwa głową na moje rozmowy telefoniczne, które zajmowały cały czas drogi na lotnisko. Spojrzałam na wyświetlacz... Harry... W moim ciele rozlała się fala ciepła, a serca zaczęło coraz szybciej bić... "Jak zawsze przy nim..."
-Halo?-odebrałam z uśmiechem na twarzy. "Czekałam na ten telefon..."
-Och, w końcu!-odetchnął z ulgą do słuchawki, po czym kontynuował.-Widzę, że jesteś tak rozrywana, że nawet nie można się do ciebie dodzwonić.
-To fakt, telefon dzwoni mi teraz co chwilę...
-Chciałem do ciebie przyjechać, zanim pojechałaś, ale wypadło mi coś ważnego...
-Nic się nie stało-odpowiedziała uspokajająco. "Stało się... Źle mi bez pożegnania z tobą!"
-Szkoda, że w takich chwilach nie mogę być koło ciebie, Emi. Ale będę ci kibicował i trzymał kciuki! Obiecuję-mówił, jakby musiał odkupić swoje winy, a ja czułam jak robię się gorąca na twarzy. "Nawet wtedy kiedy cię nie widzę... Czy to już chore?".
-Dziękuję, Harry. Jesteś kochany...-powiedziałam ciszej, nie chcąc by moi rodzice dobrze słyszeli naszą rozmowę. Byłam pewna, że potem byłyby jakieś insynuacje...
-Tęsknię, Emi...-powiedział nagle, z dobrze dającym się wyczuć uczuciem, które przepełniało jego głos. Czułam jak motyle w brzuchu latały jak opętane...
-Ja także, Harreh...-odpowiedziałam jeszcze ciszej niż dotychczas.
-Będę z tobą duchem. Powodzenia, słońce...
-Do zobaczenia wkrótce-odpowiedziałam i czułam to śmieszne napięcie pomiędzy nami. "Gdybyś to było pożegnanie na żywo... Co by się działo?"
-Pa!-krzyknął do słuchawki, po czym zakończyliśmy rozmowę. Odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Po chwili zastanowienia lekko uchyliłam prawe oko i ujrzałam moich rodziców, którzy stali na zewnątrz i czekali na mnie z tym swoim wymownym wzrokiem. "Przyłapana...". Lekko zmieszana, szybko wygramoliłam się z samochodu, zabierając z bagażnika walizkę.
-Nie bujaj tak w obłokach, zakochana...-dociął mój tata, a ja byłam już czerwona jak burak.
-Przestań-syknęłam w jego stronę zmieszana i za wszelką cenę unikałam jego wzroku. Wiedziałam, że śmiał się ze mnie... "To przez ciebie, Styles!". Moi rodzice pomogli mi z bagażami i pożegnali się ze mną. Jak zawsze dali mi ogromną motywację... Już z daleka widziałam dziewczyny, które machały do mnie. Podeszłam bliżej witając się z wszystkimi. Każda z nas czuła już narastające emocje, adrenalinę... Teraz cel był tylko jeden: Amsterdam i wygrać Mistrzostwa Europy...
*Następnego dnia*
Dotarłyśmy do miejsca, gdzie miałyśmy występować. Wczorajszego dnia przyleciałyśmy wieczorem i zmęczone zajęłyśmy pokoje w hotelu i poszłyśmy spać. Dzisiejszego poranka odbywały się tutaj próby i po toalecie, którą wykonałyśmy w hotelu wróciłyśmy właśnie teraz... Pod wieczór... Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się za kulisy. Widziałam z tego miejsca widownię, która niebawem miała zostać wypełniona do ostatniego miejsca. Było mnóstwo kamer, realizatorów, makijażystek... Roiło się tam od ludzi. Nasza trenerka jak zawsze zachowywała klasę i uśmiech, który miał podnieść nas na duchu, jednak byłam pewna, że w głębi duszy też zżerał ją mały stres.
-Chodźcie do garderoby-powiedziała pani Fisher, prowadząc nas do pomieszczenia. Gdy szłyśmy przez długi korytarz, mijałyśmy się z naszymi przeciwniczkami , które darzyły nas ciepłymi uśmiechem, ale były też takie, które wręcz zabijały i paliły nas wzrokiem, jednak my starałyśmy się zachować kamienną twarz. W końcu dotarłyśmy do pomieszczenia, gdzie mogłyśmy przygotować się do występu. Było dość obszerne, aby cała nasza formacja mogła się tam swobodnie poruszać i przygotować. Jedną ścianę zdobiły lustra, które przeznaczone były do wykonania fryzur i makijażu. Naprzeciwko były kanapy i fotele, na których można było się zrelaksować. Czułam powoli gromadzący się we mnie stres, ale razem z dziewczynami wspierałyśmy się wzajemnie. "Do pełni szczęścia brakowało mi tylko mojej siedmioosobowej bandy... Zwłaszcza Ciebie, H... "
*Dwie godziny później*
Wykonałyśmy swoje makijaże, oraz ubrałyśmy stroje przeznaczone na występ. 

Truchtem udałyśmy się zaraz za kulisy, gdyż od występu dzieliły nas zaledwie minuty. Za sceną panował chaos, ponieważ wszyscy biegali i pilnowali tego, by wszystko było dopięte na ostatni guzik i prezentowało się w przyzwoity sposób. Dwie minuty dzieliły nas od wielkiej chwili...
-Dziewczyny, dajecie z siebie dwieście procent. Pamiętajcie, że to dla nas prawdziwa bitwa, którą musimy wygrać, nokautując przeciwników-mówiła nasza trenerka, wyraźnie rozemocjonowana tym wydarzeniem. Adrenalina krążyła nam w żyłach i powodowała niesamowite emocje. Pani Fisher uciekła zza sceny i pobiegła na widownię, na swoje miejsce. Wszystkie razem stanęłyśmy w kołku i objęłyśmy się rękoma.
-Jesteśmy jednością... Rozwalimy je, dziewczyny. Tak?!-krzyknęła Julie.
-Tak!-odkrzyknęły wszystkie, po czym stanęłyśmy jedna za drugą. Skakałyśmy z nogi na nogę głęboko oddychając i starając się zachować zimną krew. Emocje sięgały zenitu...
-Uwaga! 3,2,1... Wychodzicie!-krzyknął realizator, który wypuścił nas na scenę. Było to coś niesamowitego... Wszystkie światła były skierowane prosto na nas, a ich moc była tak silna, że prawie oślepiały każdą z nas, co naprawdę utrudniało widoczność, jednak po chwili już się przyzwyczaiłyśmy. Było tam tak wiele ludzi... To było coś, czego nie dało się opisać. Wszyscy przywitali nas gromkimi brawami i w pierwszym rzędzie zobaczyłam panią Fisher, która wnet skakała z radości. Stało się... Zapadła wielka cisza i po okołu trzech sekundach pierwsze nuty muzyki wypełniły całe, ogromne pomieszczenie... Zaczęłyśmy... Wykonałyśmy pierwszy krok i zatraciłyśmy się w swoim świecie nie zważając uwagi na to, że występujemy przed całym światem. Ostatni raz pomyślałam o moich przyjaciołach, których tak bardzo mi tutaj brakowało... Skupiłam się na tańcu i wykonywałam krok po kroku nasz układ, który ćwiczyłyśmy przed długi czas. Czując dokładnie każdy dźwięk, który docierał do każdej komórki mojego ciała czułam się szczęśliwa. To właśnie to chciałam zawsze robić w życiu, a i tak zaszłam już tak daleko. Kto by pomyślał, że będę występowała na tak ogromnej scenie, przed całym światem? Ostatnie salto... Koniec... Powróciłam do rzeczywistości. Bałam się spojrzeć przed siebie, bałam się reakcji... Chwyciłyśmy się za ręce i stanęłyśmy w rzędzie kłaniając się przed publicznością. Spojrzałam przed siebie i nie mogłam uwierzyć. Większość tak licznej publiczności biła nam owacje na stojąco, a pani Fisher wyglądała na tak szczęśliwą, że wnet skakała w powietrzu. Ulga... Ogromna ulga uwolniła moje ciało ze spięcia, w jakim było od kilku godzin. Czułam ogromną radość i łza szczęścia zakręciła mi się w oku. Z wielką satysfakcją zeszłyśmy ze sceny. Byłyśmy ostatnią formacją, która zakończyła Mistrzostwa. Byłyśmy z siebie zadowolone, jednak czy to wystarczyło, by wygrać? Siedząc w wielkim stresie za kulisami oczekiwałyśmy tego momentu, kiedy wszystko miało zostać ogłoszone oficjalnie. Konkurencja stawiała bardzo wysoki prób, a ich umiejętności były ogromne...
-Uwaga! Wychodzicie!-po raz kolejny realizator wypuścił nas na scenę. Wszystkie drużyny stały obok siebie i niecierpliwie przebierały nogami, bo w tej chwili nerwy były nie do opisania.
-Panie i Panowie! Jest już werdykt od sędziów i mam zaszczyt ogłosić zespół, który dzisiejszego wieczora zgarnia całą stawkę. Zanim ogłoszę tą niesamowitą wiadomość chciałbym podziękować wszystkim drużynom, które stawiły się na Mistrzostwach. Był to dla nas niezwykły zaszczyt gościć tutaj naprawdę tak zdolne osoby. Wszyscy byliście niesamowici, jednak wygrać może tylko jeden...-mówił prowadzący, który przewodził dzisiaj wszystkim na scenie i po jego słowach zapadła całkowita cisza. Chwyciłyśmy się za ręce i zamkniętymi oczami, czekaliśmy...-Proszę Państwa! Mistrzami Europu zostaje... Dance Factory!-nie wierzyłam w to, co słyszałam. Zostaliśmy Mistrzami Europy! Wygraliśmy Mistrzostwa! Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę... Wszystkie skakałyśmy na scenie i polały się łzy szczęścia... Emocje były nie do opisania i to uczucie, które poczułam w środku. Właśnie spełniały się moje najskrytsze marzenia...
-Zapraszam na środek cały zespół oraz trenera-poinstruowali nas prowadzący. Wyszliśmy na środek sceny, przed całym światem...-Mamy zaszczyt wręczyć wam nagrodę główną, a są nią warsztaty w Nowym Jorku w Broadway Dance Center oraz pięćdziesiąt tysięcy funtów! Proszę Państwa, Dance Factory z pewnością pozostanie w naszej pamięci przez wiele czasu, a nawet w historii tańca. Jest to niesamowita formacja, która dzisiaj były jednogłośnie najlepsza... Serdeczne gratulacje-mówił z pełnym profesjonalizmem prowadzący, po czym zostałyśmy obsypane gratulacjami, oraz dostałyśmy złote medale. Kątem oka przeleciałam wzrokiem po publiczności, która biła nam owacje na stojąco. Nagle wśród tak ogromnej ilości osób w kącie, w pierwszych rzędach zobaczyłam postać... Te włosy, zielone oczy, ta sama postura... Harry? To nie mógł być on... "Głodnemu chleb na myśli...". Te wszystkie emocje i endorfiny szczęścia działały na mnie w dziwny sposób... Na scenie stałyśmy jeszcze około piętnastu minut, gdyż zbierałyśmy wszystkie gratulacje, a także Pani Fisher przemówiła głównie do nas w geście podziękowania. Łzy szczęścia były nie do opanowania, bo była to niezwykła chwila. Szybko zaniosłyśmy za kulisy nagrodę i medale i odbyłyśmy ostatni taniec na zakończenie Mistrzostw. Te same emocje... To coś niezwykłego... W końcu w pełni szczęśliwe pobiegłyśmy do garderoby, w której wszystkie dziękowałyśmy sobie wzajemnie i cieszyłyśmy się ze zwycięstwa.
-To jak? Idziemy świętować!-krzyknęła Cassie, która wnet latała ze szczęścia w powietrzu. Wszystkie odkrzyknęłyśmy twierdząco, bo była to ogromna okazja, by świętować zwycięstwo, a wylot miałyśmy dopiero następnego dnia rano.
-Emilie, kochanie...-zaczęła trenerka, chwytając mnie za ramię.-W tej garderobie obok jest taka moja czerwona torba. Mogłabyś mi ją przynieść? Bardzo cię proszę.
-Jasne-odpowiedziałam, żwawo ruszając za wskazówkami mojej trenerki. Ruszyłam do białych drzwi, ostrożnie naciskając klamkę. Zaświeciłam światło.
-Gdzie tutaj są jakieś torby, do cholery...-mruknęłam sama do siebie. Widziałam tylko same regały, które były zapełnione jakimiś pudłami.
-Pani Fisher nazwała mnie torbą? Oj, nie ładnie...-usłyszałam ten zachrypnięty głos, który przyprawiał mnie o motyle w brzuchu, które nie dawały mi spokoju. Odwróciłam głowę w prawą stronę i ujrzałam Harry'ego ubranego w czarne, obcisłe spodnie, do których dobrał koszulę w takim samym kolorze. Włosy jak zawsze miał w nieładzie, a z przodu były zaczesane do tyłu. Stał z nonszalanckim uśmiechem, opierając się o jedną z półek i lustrował mnie wzrokiem. Mogłam przysiądz, że prawie dostałam zawału. "Jaki ty jesteś przystojny, Styles!"
-Ha-Harry... Co-Co ty tutaj... Co ty tutaj robisz?-stałam jak słup wmurowany w ziemię i patrzyłam na niego z szerokimi oczami. Również zlustrowałam go wzrokiem od góry do dołu, 

bo wyglądał... niesamowicie. Ale co on tutaj robił?!
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz?-spytał, robiąc powoli kroki w przód, zbliżając się do mnie, a ten czarujący uśmiech nie schodził z jego ust. "Już wiem, czemu wszystkie dziewczyny tak za nim szaleją..."
-B-Bardzo się cieszę...-odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca. "No i co tak stoisz jak widły wbite w ziemię, dziewczyno?!". W końcu, ale z dużym trudem zrobiłam krok w jego stronę, na co on od razu objął mnie swoimi ramionami.-Dobrze, że jesteś...-wyszeptałam, czując ciepło bijące z jego ciała.
-Dobrze, mieć cię przy sobie-odpowiedział lekko odsuwając mnie od siebie, by móc spojrzeć mi w oczy.-Gratuluję, słońce.
-Dziękuję... Jak... Jak ty się tutaj znalazłeś?-spytałam, powoli zaczynając powracać do rzeczywistości.
-Och... Przyleciałem... A uprzedzając twoje pytanie... Mój urok osobisty działa tak bardzo, że bez problemu wpuścili mnie tutaj-mówił, ukazując przy tym rząd białych zębów, a dołeczki jakie tworzyły się w jego policzkach były cholernie seksowne. Nie do zniesienia...-A po pierwsze, nie mogłem bez ciebie wytrzymać, po drugie, nie mogłem opuścić tego wydarzenia, by nie zobaczyć prawdziwych Mistrzów, a po trzecie... A po trzecie, musiałem załatwić jedną sprawę...
-W Amsterdamie? Jaką sprawę?-spytałam zdziwiona, kiedy ostatnie zdanie wypowiedział z całkowitą powagą.
-Zapewne dzisiaj spełniło się twoje największe marzenia, prawda?-mówił, a ja lekko przytaknęłam głową, przyglądając mu się z niezwykłą uwagą.-Ja właśnie przyjechałem spełnić swoje... Jesteś nim ty, Emilie...-powiedział, przejeżdżając wierzchem dłoni po moim policzku, a ja znowu stałam jak cielę, które nie wiedziało jak ma się poruszyć.-Kocham cię-powiedział, a moje serce chyba właśnie dostawało palpitacji.
-Ja... Harry... Też cię kocham... I kiedy stałam tam ze świadomością, że cię nie ma w pobliżu mnie było mi cholernie źle... Teraz spełniło się moje kolejne marzenie. Dziękuję ci za to-odpowiedziałam, a ten przyłożył swoje usta do moich... Magia... Czułam się jakby ktoś właśnie rzucił na nas zaklęcie... Jego usta były miękkie i doskonale współgrały z moimi.
-To ja ci dziękuję za to, że jestem teraz najszczęśliwszym facetem ziemi, kochanie...-powiedział, po raz kolejny składając pocałunek na moich ustach.-Ale miej świadomość, że nie jestem tutaj sam...
-Gratulacjeeeeee!-drzwi z ogromną siły otworzyły się, a ja ujrzałam moich przyjaciół, którzy również wyglądali jakby zjawili się tutaj z nieba.
-Co wy... Jak wy się tutaj znaleźliście?-powiedziałam, z ogromnym uśmiechem patrząc na tych szaleńców, którzy właśnie doprowadzali mnie do duszności.
-Chyba nie myślisz, że mielibyśmy opuścić coś takiego?-powiedział Louis, szczerząc się od ucha do ucha, zakładając mi swoją rękę na moje ramię.
-Gratulacje, moja tancerko. No i oczywiście, gołąbeczki... Porzygam się zaraz od tych słodkości-zaśmiała się Megan, przytulając mnie do siebie.
-Dziękuję... A Nicki?-spytałam swoją przyjaciółkę na ucho.
-Nie mogła przyjechać...-odpowiedziała smutno, odwracając się. Na moim policzku pojawiła się łza, bo emocje, które dzisiaj mną targały były nie do opisania. Właśnie miałam już chyba wszystko... 


________________________________________________

I w kooońcu przychodzę do Was z nowym rozdziałem. Jest dosyć długi... Mam nadzieję, że Wam to zbytnio nie przeszkadza. Czekam na Wasze opinie i dziękuję, że cały czas jesteście ze mną! To naprawdę wiele dla mnie znaczy. I zapraszam Was na konkurs (KLIK), w którym możecie wygrać biografię Harry'ego.
Buziaki! :) 
 +Jeżeli macie jakiekolwiek pytania to śmiało zadawajcie w komentarz, albo możecie też tutaj: http://ask.fm/unrealdreamm (można zadawać pytania do bohaterów).

 



poniedziałek, 27 maja 2013

KONKURS

Witam Was! :) Tak jak Wam już wspominałam, przychodzę z konkursem
Kochani, 5 czerwca jest premiera biografii Harry'ego Styles'a i to właśnie ta
książka jest do wygrania w konkursie. Natomiast jeśli ktoś chciałby ją zakupić to może to zrobić jeszcze przed premierą w specjalnej cenie, pod tym linkiem:  http://www.labotiga.pl/harry-styles
Książkę mogą wygrać aż 3 osoby! Także jak widzicie dla każdego jest szansa :) A co zrobić żeby wygrać?  Zadanie jest bardzo proste: 
  • Opisz jak wyobrażasz sobie swoje spotkanie z One Direction oraz dlaczego ta książka ma trafić właśnie do Ciebie. 
Pracę wyślijcie pod ten adres e-mail:  victoria.blanc@onet.pl do 03.06, a w temacie maila wpiszcie "Konkurs-SLN". Nie będę patrzyła na to, czy ktoś ma talent pisarski, czy też nie, bo nie oto mi chodzi-SZANSĘ SĄ DLA KAŻDEGO TAKIE SAME :) Gdyby ktoś z Was nie wyrobił się w czasie, a chciałby wziąć udział to napiszcie na maila lub w komentarzach, a ja poczekam na pracę tej osoby. Wyniki podam 4 czerwca, albo dopiero 8 czerwca, ponieważ od 5 czerwca na 3 dni nie będę miała dostępu do komputera i nie będzie mnie w domu. Bardzo proszę, aby każdy kto weźmie udział w konkursie i wyśle swoją pracę na maila, napisał pod tym postem komentarz: "Biorę udział", abym miała pewność, że praca doszła mi na maila. Kochani, każdy ma szansę, a zwycięzców może być aż trzech, pamiętajcie! :) Udało mi się w końcu zrobić coś dla Was i może chociaż w taki malutki sposób mogę się Wam podziękować i odwdzięczyć się za to, że cały czas ze mną jesteście :)
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, to pytajcie w komentarzach, na mailu lub na asku

Życzę Wam powodzenia i całuję xx

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 19

Z perspektywy Nicki

Siedziałam w szpitalu, czekając niecierpliwie na swoją kolej, by w końcu dowiedzieć się o swoich wynikach badań. W powietrzu dało się wyczuć ogrom medykamentów, czego nigdy nie mogłam znieść. Niecierpliwie przebierałam nogami próbując w jakiś sposób opanować nerwy, jednak bezskutecznie.
-Spokojnie, kochanie. Wszystko będzie dobrze-przerwał ciszę mój tata, bacznie mi się przyglądając i uśmiechnął się delikatnie, chwytając moją dłoń. Odwzajemniłam to prawie niezauważalnym uniesieniem kącików ust.
-Nicki Shepherd-pielęgniarka o ciepłych rysach twarzy wywołała moje imię i nazwisko. Kiedy stanęłam na nogach czułam jak miękną mi kolana. "Złe przeczucia...". Mój tata cały czas widząc ogarniający mnie stres, objął mnie ramieniem mocniej przytulając do siebie.
-Dzień dobry-przywitałam się ze starszym lekarzem, mijając próg.
-Witam was, usiądźcie-odpowiedział, wskazując na fotele znajdujące się naprzeciwko niego. Widziałam, że jego mina nie wróżyła niczego dobrego, przez co moje serce przyspieszyło tempa, a ręce zaczęły mi się pocić. Tata chwycił moją dłoń.
-Jakie są wyniki?-odezwał się mój tata, patrząc starszemu mężczyźnie w oczy, od którego bił profesjonalizm.
-Uważnie analizowaliśmy każdy jeden wynik, po kilka razy. Niestety nie mam dobrych wiadomości...-mówił, ściągając swoje okulary z nosa i ciężko wypuścił powietrze.-Nie chcę trzymać was dłużej w stresie, ale... Nicki... Wykryliśmy u ciebie guza. Guza mózgu-ostatnie słowa wypowiedział bardzo  cicho, a jego głos brzmiał jak u anioła. Czułam się jak w śnie, w którym otaczała mnie fantazyjna rzeczywistość. Moje ciało drżało, a w gardle stanęła ogromna gula, która uniemożliwiła mi przełknięcie śliny, a także normalne oddychanie. Miałam wrażenie, że brakuje mi tlenu, a moje ciało ktoś katuje igłami.
-Ale ja... Jak... Jak to jest mo-możliwe? Przecież... Ja... -jąkałam się, a widoczność przysłoniła mi tafla łez, które zaraz spłynęły po moich policzkach.
-Panie doktorze... Czy to już jest pewne?-spytał mój tata drżącym głosem, nie wypuszczając mojej dłoni z uścisku.
-Analizowaliśmy wszystko z niezwykłą dokładnością, ale niestety doszukaliśmy się tego, czego najbardziej się obawiałem.
-Ale ja... Ja mam jeszcze... Mam jeszcze tyle do zrobienia... Całe życie...-mówiłam cicho patrząc tylko w jeden punkt, którego i tak nie widziałam przez łzy, które znalazły ujście.
-Nicki, nie myśl o tym w ten sposób. To, że masz guza mózgu nie wróży ci od razu śmierci. Twój stan w chwili obecnej można nazwać stabilnym, a gdyby ci się on pogarszał to wtedy będziemy się martwić. Ale wiedz, że są duże szanse, że uda nam się ciebie wyleczyć. I zrobię wszystko co w mojej mocy, aby się tak stało-mówił ze stoickim spokojem w głosie lekarz, którego głos rozchodził się w mojej głowie echem. Mój tata głaskał mnie po wierzchu dłoni próbując uspokoić mnie w chociaż najmniejszy sposób. Jednak na marne...
-A co jeśli... Jeśli ze mną będzie coraz gorzej?-odezwałam się cicho, nie odrywając wzroku od mojego wypatrzonego punktu, który był zupełnie przypadkowy.
-Wtedy będziemy musieli zatrzymać cię w szpitalu. Twój stan może pogorszyć się w różny sposób, a wszelkich objawów złego samopoczucia nie możesz bagatelizować. Musisz od razu zawiadomić osobę, która jest najbliżej ciebie. Będziesz przychodzić na kontrolne wizyty, abyśmy mogli kontrolować twój stan zdrowia. Kolejna wizyta będzie za trzy tygodnie.
-Czy na dzisiaj... Czy to wszystko?-spytał mój tata niezmienionym, drżącym głosem.
-Myślę, że na dzisiaj to wszystko. Widzimy się za trzy tygodnie-odpowiedział mężczyzna patrząc na nas ciepłym wzrokiem. Czułam się jakby to był koszmar, z którego nie mogłam się wybudzić. Mój tata lekko pociągnął mnie za rękę, pomagając mi się podnieść z miejsca. Czułam jak wszystkie kończyny odmawiają posłuszeństwa, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Tata objął mnie ramieniem, tym samym prowadząc do wyjścia. W dalszym ciągu widoczność zasłaniała mi mgła łez, nad którymi nie mogłam zapanować.
-Nicki-lekarz zatrzymał nas przy wyjściu, a ja spojrzałam na niego przez ramię.-Jesteś silna. Trzymaj się-powiedział, delikatnie unosząc kąciki ust ku górze, a ja próbowałam to odwzajemnić, jednak nie wiedziałam czy umiejętnie. Nie oddzywając się do siebie ruszyliśmy na zewnątrz kierując się do samochodu. Przed oczami miałam obraz mojej mamy. Łzy spływały po moich policzkach nie ustając, a ja nie mogłam złapać powietrza. Kiedy dotarliśmy do samochodu mój tata stanął i mocno przyciągnął mnie do siebie, głaszcząc po głowie i składał na moich włosach pocałunki, by mnie uspokoić.
-Spokojnie, maleńka... Przetrwamy to razem. Córeczko... Kocham Cię-szepnął mi do ucha jeszcze mocniej przyciskając do siebie. Tuliłam się do jego piersi jak małe dziecko, które zrobiło sobie krzywdę. Wiedziałam, że to on jest moją podporą, tylko z nim mogłam przez to przebrnąć. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i bez słowa ruszyliśmy do domu. Wiedziałam, że czeka mnie trudna rozmowa z Liamem oraz z dziewczynami. Byłam chora... Tak samo jak moja mama... Czy mnie też czekało to najgorsze? Biłam się ze swoimi myślami, których nie mogłam się pozbyć. Całą drogę jechaliśmy w ciszy, jednak ona była w tej chwili potrzebna. Nie potrzebowałam żadnej rozmowy, tłumaczeń, zbędnego gadania... Musiałam się uspokoić. Gdy dotarliśmy na swoje miejsce jako kierunek obrałam sobie mój pokój.
-Nic...-zatrzymał mnie mój tata, kiedy znajdowałam się na schodach, a ja odwróciłam się.-Mogę coś dla ciebie zrobić?
-Nie, muszę chyba trochę pobyć sama. Wystarczy, że będziesz przy mnie-odpowiedziałam i próbowałam sprawić, aby uspokoić go chociaż cieniem uśmiechu na mojej twarzy, jednak nie mogłam powiedzieć, że mi się to udało. Weszłam do swoim czterech ścian i od razu położyłam się na łóżku. Targało mną mnóstwo emocji, a głowę zaprzątały mi najgorsze myśli, których nie mogłam od siebie odpędzić. Po raz kolejny łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Co miałam powiedzieć Liamowi? Jak miałam to powiedzieć dziewczynom i reszcie chłopców? Nie chciałam tego odkładać, ale także nie miałam tyle sił, by tak po prostu oznajmić to światu. Liam... Co z nim? Miałby mieć chorą dziewczynę, która mogłaby umrzeć w każdej chwili? Nie zasługiwał na to. "Miałam do niego odpisać zaraz po badaniach...".

"Możemy się spotkać? Będę czekać w Hyde Parku, naprzeciwko fontanny.
Przyjedź jak najszybciej, proszę."
Napisałam wiadomość do mojego chłopaka, bo wiedziałam, że rozmowa z nim była nieunikniona. Wstałam z łóżka i uprzedzając tatę wyszłam z domu w umówione miejsce z Liamem. Zanosiło się na deszcz, jednak mimo wszystko nie zawróciłam. "Ja nie mogę mu tego tak po prostu powiedzieć...". Szłam dość szybkim krokiem, a łzy, które ponownie zaczęły spływać po moich policzkach utrudniały widoczność. Po dłuższym czasie w końcu znalazłam się w umówionym miejscu. Usiadłam na ławce i rozglądałam się wokół siebie, szukając wzrokiem mojego chłopaka. "Mojego... Albo już nie...". Moje gardło cały czas ściskała ogromna gula, który przysparzała mi wiele problemów. W końcu na horyzoncie dojrzałam Liama. Moje serce zaczęło bić z niewyobrażalną szybkością, a ja szybko wierzchem dłoni wytarłam mokre policzki. Był coraz bliżej mnie, a moje ciało po raz kolejny zaczęło drżeć.
-Cześć, skarbie-przywitał się, chcąc złożyć na moich pocałunek, jednak ja w ostatniej chwili odwróciłam głowę. "Nie mam serca żeby ci to robić...".-Nicki... Wszystko dobrze? Byłaś po wyniki?-spytał, badawczo mi się przyglądając.
-Musieli przesunąć wizytę, bo mieli jakieś zamieszanie w szpitalu i jeszcze ich nie ma. Chciałam z tobą porozmawiać-mówiłam z wielkim trudem, gdyż ciągle ledwo co udawało mi się składać normalne zdania. Głos mi drżał tak samo jak całe ciało. Łzy cisnęły mi się do oczu, a ja z trudem je zatrzymywałam.
-Nicki...
-Liam, my... To nie ma sensu. Nie możemy być razem-powiedziałam na jednym tchu, a moje serce po tych słowach zaczęło pękać na milion różnych kawałków.
-Skarbie, co ty wygadujesz?-zapytał mnie Liam, próbując ująć moją dłoń, a jego oczy widocznie powiększyły się.
-Liam, to wszystko było pomyłką. Nasz cały związek to pomyłka. Moje uczucia były mylne. Ja... Nie kocham Cię-powiedziałam, nie patrząc mu w oczy. Podniosłam wzrok i po ostatnich wypowiedzonych słowach zobaczyłam w jego oczach i twarzy ból. Ogromny ból. "Co ja robię?". Nie mogłam powstrzymać kilku łez, które spłynęły po moich policzkach, jednak ja szybko wytarłam je.
-Nicki... Czy ty siebie słyszysz? Przecież... Jest nam razem tak dobrze. Co ty wygadujesz?-mówił zciszonym tonem, a jego oczy zaszkliły się.
-Nie chcę cię dłużej oszukiwać, Liam. To koniec. Przepraszam...-szepnęłam, po czym wstałam i szybkim krokiem ruszyłam do domu.
-Nicki! Stój!-jego głos zatrzymał mnie. Wiedziałam, że nie podda się tak łatwo. Chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie.-Nie wierzę ci. Nie zrobiłabyś mi tego.
-Wolałbyś żebyśmy żyli w kłamstwie? Ja nie. To koniec...-odpowiedziałam wyrywając się z jego uścisku i pobiegłam przed siebie. Biegłam tak szybko, ile miałam sił w nogach. Wiedziałam, że tam stał jednak nie miałam na tyle sił, aby jeszcze na niego spojrzeć. Właśnie w tej chwili skrzywdziłam osobę, którą kochałam całą sobą. Był dla mnie drugim z kolei najważniejszym mężczyzną, jakiego dotychczas spotkałam. Dlaczego to zrobiłam? Musiałam oszczędzić mu tego wszystkiego. Nie chciałam, by dowiadując się wiadomości o  mojej chorobie przeżył to samo, co przeżywał mój tata kiedy zachorowała mama. "Nie zasługujesz na to...". Wiedziałam, że po rozstaniu za moją decyzją także sprawi mu to ból, ale co jeśli któregoś dnia zabrakłoby mnie? Wtedy przeżywałby jeszcze większy ból, niż w taki sposób. Zasługiwał na dożywotnie szczęście, a ja od teraz nie mogłam mu tego zapewnić. Tak naprawdę nie wierzyłam co dzisiejszego dnia działo się w moim życiu. "Mimo wszystko... Kocham Cię, Liam"
*Kilka godzin później*
Obudził mnie potworny ból głowy. "Musiałam zasnąć...". Otworzyłam oczy i mocno wzdrygnęłam się, gdy zobaczyłam obok siebie moje przyjaciółki.
-Co wy tutaj robicie?-spytałam zdziwiona.
-Cóż za miłe powitanie. Hej, słońce-przywitała się Emilie, cmokając mnie w policzek.
-Dzień dobry, śpiąca królewno-odezwała się Megan, chwytając mnie za rękę.
-Niech zgadnę... Tata was tutaj zgarnął?-spytałam, opierając się na łokciach.
-Po części... Można tak powiedzieć-odpowiedziała Emi, przyglądając mi się.
-Wiecie już, prawda?-zapytałam moje przyjaciółki niemal pewna, że wiedzą już o mojej chorobie. Te tylko spojrzały po sobie i nieznacznie skinęły głową.
-Jak się czujesz?-odezwała się brunetka, która zachowywała w sobie niezwykły spokój.
-Czuję się okropnie, bo właśnie popełniłam najgorsza rzecz w moim życiu-odpowiedziałam, odchylając głową do tyłu.-Zerwałam z Liamem-powiedziałam cicho, a mój głos znowu zaczął się łamać.
-Co?!-powiedziały równocześnie, a ich oczy dwukrotnie powiększyły się.
-Nicki, czy ty zwariowałaś?-powiedziała Emi.
-Dziewczyny, nie miałam innego wyjścia. Nie chciałam, aby było tak, że pewnego dnia może mnie zabraknąć, a on przez moją chorobę będzie cierpiał tak bardzo. Nie chcę, żeby przeżywał to samo co mój tata, kiedy zachorowała mama...
-Ja pierdole...-powiedziała pod nosem Megan, łapiąc się za głowę.-Co mu powiedziałaś?
-Powiedziałam, że to wszystko było pomyłką, że kłamałam i...że go nie kocham...-z trudem wypowiedziałam te słowa, a na moim policzku pojawiła się łza.
-Myślisz, że po takich słowach on nie cierpi? Co ty najlepszego zrobiłaś, Nicki... Nie spodziewałam się, że zdobędziesz się na coś takiego. To nie w twoim stylu...-mówiła Megan, lekko podniesionym tonem.
-Ale nie rozumiecie, że przeżyłby to jeszcze bardziej, jakby mnie zabrakło nagle? Dziewczyny, od tej chwili niczego nie mogę być pewna, a on zasługuje na szczęście...
-To ty byłaś jego szczęściem, Nicki-dodała Emi, wyraźnie niedowierzając temu, co zrobiłam. "Ja sama w to nie wierzę..."
-Nie zrozumiecie tego... Wiem, co przeżywał mój ojciec, do cholery!-podniosłam głos, gdyż nie mogłam w sobie dalej kumulować wszystkich emocji, jakie dzisiejszego dnia mną targały.
-Nic, ale przecież lekarz powiedział, że nie możesz wszystkiego przekreślać. Znajdź w sobie chociaż cień optymizmu...-powiedziała Emilie, obejmując mnie ramieniem.
-Nie mam siły, żeby patrzeć na to optymistycznie. Wszystko tracę... Nie mam sił, przynajmniej na razie...-odpowiedziałam, cicho łkając.
-Nicki, nie ważne co się będzie działo, my i tak będziemy z tobą. Wszyscy strasznie cię kochamy i będziemy cię wspierać-mówiła Emilie, przytulając mnie do siebie.
-Dziękuję-wyszeptałam, bo na nic więcej nie było mnie stać.-Ja już cholernie za nim tęsknię...-dodałam, a ja zaczęłam znowu wylewać dzisiejszego dnia morze łez. Cieszyłam się, że dziewczyny były przy mnie, bo nie wiedziałam, czy tego wieczoru sama bym sobie poradziła. Leżałyśmy w trójkę w ciszy, starając się ukoić wszystkie nerwy. Ich towarzystwo trochę mi pomogło i przyniosło pewnego rodzaju ulgę.
Po dwóch godzinach odprowadziłam dziewczyny do drzwi i pożegnałam się z nimi. Byłam prawdziwą szczęściarą, że miałam takie przyjaciółki. Ruszyłam do salonu, gdzie znajdował się mój tata. Stałam opierając się o futrynę i bacznie mu się przyglądałam. Siedział przy włączonym telewizorze, jednak zupełnie nie interesował się tym, co tam leciało. Po chwili podeszłam do niego, wtulając się w niego, a on otoczył mnie swoim ramieniem. Siedzieliśmy po raz kolejny w ciszy, która cały czas dzisiejszego dnia była moim ukojeniem. "Chociaż w jednej setnej procenta...".
-Tato, popełniłam dzisiaj najgorszą rzecz w moim życiu-powiedziałam, przerywając ciszę jaka panowała pomiędzy nami. Ten tylko patrzył na mnie swoim lustrującym i zaniepokojonym wzrokiem.-Zerwałam z Liamem.
-Słucham?-powiedział, będąc prawdopodobnie zszokowanym.
-Ja... On nie wie o tym, że ja... że mam guza.
-To w takim razie, co mu powiedziałaś?-dopytał, będąc zmieszanym. Widać było, że nie bardzo rozumiał całego zdarzenia.
-Że go nie kocham i to wszystko było pomyłką. Tato, ja nie miałam innego wyjścia... Nie chcę, by cierpiał pewnego dnia przez to, że mogłoby mnie zabraknąć...-mówiłam o tym z wielkim trudem, a potężna gula w moim gardle znowu nie mogła dać mi spokoju.
-Córeczko... Ale ty nie umierasz. Nie możesz traktować siebie jak obłożnie chorą. Sama słyszałaś, że lekarz powiedział, że są duże szanse, że cię wyleczą. Nie możesz o tym myśleć w taki sposób, kochanie... On teraz tez z pewnością cierpi, bo bardzo cię kocha-mówił mój tata, a widząc moje łzy mocniej przytulił mnie do siebie, głaszcząc po ramieniu.
-Tato, ja wiem, co ty przeżywałeś, kiedy mama leżała w okropnym stanie w szpitalu. Ja nie chcę, żeby on to przeżywał, żeby przeze mnie męczarnie... On zasługuje na szczęście-mówiłam, co chwilę lekko pociągając nosem.-Tato, wiem, że w pewien sposób ranię też ciebie, bo przechodzisz przez to drugi raz...
-Nicki, nie mów tak. Funkcjonujesz normalnie, jak każdy z nas. Wyleczą cię. Nie pozwolę, by Bóg zabrał mi już wszystko, co mam do tej pory. Mam tylko ciebie, córeczko. Ty jesteś fundamentem mojego życia. Zrobię wszystko, oddam wszystko dla ciebie, żebyś była zdrowa i z tego wyszła-mówił, a jego głos w tej chwili także zaczął się łamać. Kątem oka spojrzałam na niego i zauważyłam jak rękawem swojej dżinsowej koszuli, ociera pojedynczą łzę.
-Tato... Myślisz, że on mi to kiedyś wybaczy?-spytałam, nie odrywając się od niego.
-Słońce, nie powiem, że podoba mi się twoja decyzja i to, co zrobiłaś, ale może jest w tym chociaż ziarno prawdy, sam nie wiem... Nie będę kwestionował twoich decyzji, bo tylko ty decydujesz o swoim życiu. Kochanie, mówią, że miłość wszystko wybacza. Ale on cię kocha i nie wiem, czy się z tym pogodzi. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się wyprostuje-powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.
-Ja też go strasznie kocham...-wyszeptałam przez łzy, prawie niedosłyszalnie. Kiedy myślałam o Liamie i o tym, co zrobiłam, czułam jakby ktoś w moje ciało celował potężne strzały, a serce nieodwracalnie łamało się. "Kocham Cię, Liam..."
*Następnego dnia*
Razem z Sarah zatrzymałyśmy się przed studio, w którym miała odbyć się dzisiaj moja sesja. Miałam wziąć kilka dni wolnego, jednak zrezygnowałam z tego. "Muszę normalnie żyć...". Weszłyśmy do środka, a z nosa zdjęłam swoje czarne RayBany, które przysłaniały moje napuchnięte oczy i ogromne sińce pod nimi.
-Nicki, wszystko w porządku? Jesteś bardzo blada, a twoje oczy wyglądają jakbyś balowała całą noc-odezwała się moja menadżerka, gdy wchodziłyśmy do niewielkiego pomieszczenia, w którym zaraz miałam mieć robiony makijaż i różne przymiarki.
-Źle spałam w nocy-odpowiedziałam bez żadnych emocji.
-Dzień dobry, Nicki-przywitała się z nami jedna z wizażystek, z którą nie pierwszy raz miałam do czynienia. Była to trochę starsza kobieta o zielonych oczach, bujnych, brązowych lokach i niezwykle ciepłym uśmiechu. Była bardzo miłą i pogodną osobą, a przede wszystkim miała ogromny fach w ręku.
-Dzień dobry, Claro-odpowiedziałam, układają usta w lekkim uśmiechu.
-To robimy cię na bóstwo, tak?-spytała, pełna energii odsuwając czarne, skórzane krzesło.
-Claro, przykryj mi lepiej te wory pod oczami, bo bez tego może być ciężko... A tylko ty umiesz zdziałać cuda-odpowiedziałam, ciężko opadając na miękkie krzesło.
-Rzeczywiście, dzisiaj masz je dość duże. Źle spałaś?-spytała zmartwiona. "Ta jej dobra dusza..."
-Tak...-odpowiedziałam cicho patrząc na swoje niezbyt dobre odbicie w lustrze i zabraliśmy się do pracy. Dzisiejszego dnia sesja ciągnęła mi się w nieskończoność, a praca była ciężka. Nie była ona owocna, a cała otaczająca mnie ekipa dokładnie to widziała.
-Przerwa-zarządził Martin, który dzisiejszego dnia mnie fotografował.-Nicki, odpocznij trochę.
-Nicki, co się dzisiaj dzieje?-spytała mnie Sarah, podchodząc bliżej mnie.
-Nic takiego. Mam po prostu zły dzień...-odpowiedziałam, siadając w kącie i wzięłam łyk niegazowanej wody. Czułam ścisk w brzuchu i pulsacyjny ból głowy, przez który zwinęłam się w pół. Szybko pobiegłam do toalety, bo wiedziałam że dłużej nie wytrzymam. Zaczęłam opróżniać swój żołądek, co przychodziło mi z wielkim trudem, bo dzisiejszego dnia nie miałam ochoty, aby przełykać jedzenie. Usiadłam bezsilnie na płytkach i schowałam twarz w dłoniach, a łzy cisnęły mi się do oczu,  nad czym nie mogłam zapanować. "Nie umiesz sobie poradzić, Nicki...". Czy mogłam udźwignąć na swoich barkach taki ciężar?


_________________________________________________________

Witajcie! :) W końcu przychodzę do Was z nowym rozdziałem, bo baaardzo długim czasie... Nie mam zamiaru się tutaj tłumaczyć, ale przepraszam Was za tak długą nieobecność i postaram się z Wami nie rozstawać już na tak długi czas... Tęskniłam :) Rozdział nie jest za długi, ale nie chciałam już nic więcej dodawać, bo chyba i tak już się wystarczająco namieszało, prawda? Mam nadzieję, że nie uciekliście ode mnie i czekam na Wasze komentarze! :) Buziaki! 
I dziękuję, że nadal jesteście i dajecie o sobie znać... :) 
+Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, możecie śmiało pytać, a ja Wam odpowiem :) 
MOŻECIE PYTAĆ TAKŻE TUTAJ:  http://ask.fm/unrealdreamm

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm