Cicho grająca muzyka wypełniała mój pokój
delikatnym i przyjemnym dźwiękiem, dzięki czemu pisanie kolejnej piosenki szło
mi o wiele lepiej. W wielu przypadkach siłą napędową dla wokalistów do pisania
tekstów są własne przeżycia i tak też było teraz w moim przypadku. Wydarzenia,
które aktualnie miały miejsce w moim życiu diametralnie je zmieniły. Nie
chciałem tego wszystkiego pokazywać na zewnątrz, jednak wewnętrzny ból był nie
do zniesienia i mimo wszystko nie mogłem sobie z nim poradzić. Po mojej głowie
chodziło tylko i wyłącznie jedno pytanie. Dlaczego? Czy to była prawda? Czy mój
anioł mógł zadać mi tak duży ból? Moją rutynę w ciągu ostatnich dni,
przerwało pukanie do drzwi.
-Cześć, Liam. Możemy wejść?-w drzwiach
zobaczyłam tylko głowę Emilie, niepewnie nachylającą się w środek
pomieszczenia.
-Hej, wejdźcie-powiedziałam, kiwając
zachęcająco głową. Zaraz za blondynką weszła Megan.-Siadajcie-dodałem,
przesuwając się na moim ogromnym łóżku.-Co was do mnie sprowadza? Stało się
coś?
-Nie... Właściwie to... -zaczęła
blondynka, jednak nie było jej dane skończyć.
-Tak, stało się-przerwała jej pewnie
Megan.
-Chciałyśmy porozmawiać...
-Liam, chodzi o Nicki-po raz kolejny
wtrąciła się brunetka, przechodząc do sedna sprawy.-Chodzi o was.
-Megan, to Nicki powinna...-zacząłem,
jednak mnie także nie było dane skończyć.
-Nie, Liam, nie powinna. Nicki ma guza.
Guza mózgu-powiedziała, a ja zamarłem. Czułem jakby moje serce przez chwilę
stanęło, a oczy zaczęły zachodzić mi łzami. To nie mogło być możliwe. Nie
mogło...
-C-Co... Ale... J-Jak to... Przecież...
Dlaczego oni nic nie powiedziała...-próbowałem wykrztusić z siebie chociaż
jedno składne zdanie, ale nie mogłem.-Ona... Powiedziała, że mnie nie kocha...
Że to wszystko to była pomyłka... Kłamstwo...
-Ona cię kocha, Liam. Z całego serca. I
dlatego to zrobiła-powiedziała Megan, jakby to była najnormalniejsza rzecz na
ziemi.
-I właśnie to, co ci powiedziała było
kłamstwem. Zrobiła to dlatego, bo boi się, że pewnego dnia może jej zabraknąć,
a ty będziesz cierpiał. Nie chciałaby tego, żebyś przeżywał to samo co jej
tata, gdy zachorowała jej mama. Ona nie może się z tym pogodzić, nie może
wytrzymać. Ona cię potrzebuje, Liam-mówiła Emilie już łamiącym się głosem,
jednak zatrzymała zimną krew. Po tych słowach siedziałem zszokowany, dokładnie
analizując każde usłyszane przeze mnie zdanie. Widziała to i chwyciła mnie za
dłoń, dodając mi otuchy.
-Przecież ja bym to zrozumiał... Myśli,
że to co zrobiła mnie nie boli?-wyszeptałem, patrząc się dziewczynom prosto w
oczy.
-Wolała, żebyś teraz przeżył taki ból,
ale w dniu, gdy mogłoby jej zabraknąć przeżyłbyś o wiele gorszy ból. A ona by
tego nie chciała. Tylko o to chodzi-kontynuowała blondynka.
-Jak z nią jest teraz?-spytałem.
-Psychicznie nie jest najlepiej. Nie może
się z tym wszystkim pogodzić. Mało z nami rozmawia, wychodzi gdziekolwiek. Na
wyjazd na Mistrzostwa Emilie też się wymigała. Ale w większości pewnie dlatego,
że ty tam byłeś i to by ją bolało jeszcze bardziej-mówiła Megan, przebierając
palcami. Pierwszy raz widziałam w niej jakieś uczucia. "W końcu chodzi
o zdrowie jej przyjaciółki..."
-Nie możesz zostawić jej teraz z tym
samej. Musisz ją wesprzeć, bo ona tego właśnie potrzebuje. Wsparcia, a
zwłaszcza od ciebie. Bała ci się powiedzieć...-dodała Emi.
-Chłopaki wiedzą?
-Teraz już tak. Powiedziałyśmy im
dzisiaj. Ona nie wie o żadnej z dzisiejszych rozmów. Zaczęła się odizolowywać
od wszystkich. Pomóż jej, proszę-szepnęła blondynka, nie wypuszczając mojej
dłoni ze swojego uścisku. Siedziałem w
niezmienionej pozycji i nie mogłam zebrać wszystkich myśli.
-To chyba tyle chciałyśmy powiedzieć...
Nie chciała żebyś wiedział, ale stwierdziłyśmy, że tak będzie najlepiej.
Trzymaj się, Li. I pamiętaj o wszystkim, co ci powiedziałyśmy-odezwała się
brunetka, po czym podniosła się i razem ze swoją przyjaciółką skierowały się do
drzwi i opuściły pomieszczenie, w którym zostałem sam. Dlaczego to właśnie ona?
Dlaczego to właśnie jej się przytrafiło? Dopiero teraz wszystko zaczęło do mnie
dochodzić... Były momenty, kiedy miała zawroty głowy, złe samopoczucie na
pokazie. Jak mogłem na to wcześniej nie wpaść? Dlaczego nie zatroszczyłem się o
jej zdrowie wcześniej? Dopiero teraz wszystko zaczęło składać się w logiczną
całość. "Mój anioł..."
-Liam, jedziemy na próbę. Chodź-Harry jak
zawsze wszedł do mojego pokoju, nie racząc nawet zapukać. "Normalka..."
. Spojrzał na mnie badawczo i poczekał aż pójdę razem z nim.-W
porządku?-spytał, przyglądając mi się, gdy szliśmy do samochodu, a ja tylko
prawie niewidocznie kiwnąłem głową. Wszyscy weszliśmy do czarnego vana i
kierowaliśmy się na próbę. Nikt nie odezwał się praktycznie słowem. Wszyscy dowiedzieli
się dzisiaj o sprawie w związku z Nicki, więc nikt nie był w stanie nic z
siebie wydusić. Droga ciągnęła mi się w nieskończoność, jednak w końcu po około
dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Wyszliśmy z samochodu i od razu
rozległ się pisk i krzyk fanek. "Błagam, tylko nie dzisiaj...".
Chłopcy wymownie spojrzeli na mnie, a ja nie miałem serca po prostu minąć je i
wejść do środka. Rozdałem kilka autografów i zrobiłem kilka zdjęć, jednak nie
miałem siły na więcej, jak wszyscy... Przeprosiliśmy nasze dziewczyny i
weszliśmy do środka. Kochałem wszystkich fanów z całego serca i byłem im
wdzięczny za to, że cały czas z nami są i nas wspierają. Niezaprzeczalnie
mogłem powiedzieć, że mieliśmy najlepszych fanów pod słońcem. Udaliśmy się do
szatni by przygotować się do próby. Jak to zwykle bywa, przez naszą szatnię
przewinęło się mnóstwo ludzi z ekipy, dzięki czemu jeszcze jakoś się trzymałem.
Po kilkunastu minutach Paul przyszedł po nas, bo jak zawsze mieliśmy małe
opóźnienie. Postanowiłem zostać jeszcze pięć minut, by spróbować całkowicie
skupić się na pracy. Zależało mi na tym, by próba szybko się skończyła... Nie
sądziłem jednak, że będzie to takie trudne. Pierwszy raz w życiu, czułem się
tak, że nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Nie mogłem wytrzymać sam ze sobą.
Postanowiłem,że wyjdę na zewnątrz, mając nadzieję,że dobrze mi to zrobi.
-Liam...-usłyszałem za sobą tak dobrze
znany mi głos, mojego brata. Usiadł koło mnie i przez chwilę siedzieliśmy w
ciszy. Wiedział, że tego potrzebowałem.-Wszyscy zamarli, gdy to usłyszeli. I
każdy to przeżywa...
-Niall, wiesz co ona teraz musi
przeżywać? Jest z tym sama... A mnie przy niej nie ma. Ona jest tak delikatna,
wrażliwa...-mówiłem i czułem jak łamałem się.
-Pomożemy jak tylko będzie trzeba, by
wyszła z tego cało-powiedział, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
-Wiem... Muszę zebrać wszystkie myśli,
uspokoić się zanim do niej pojadę... Muszę ją wesprzeć, Niall. Muszę przy niej
być. Nie mogę jej stracić...
-Wiesz, że zawsze ci pomogę? Jeśli
będziesz chciał pogadać, to jestem dla ciebie o każdej porze dnia i nocy. Jeśli
coś będzie trzeba... Wszyscy w tym jesteśmy, Liam. Jesteśmy rodziną. Kochamy
cię. Kochamy się. Kochamy ją.
Siedząc tam, straciłem jakiekolwiek poczucie czasu. Po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach zebrałem się i skierowałem się do samochodu. Nie wiedziałem, czy byłem już gotowy... Chyba raczej musiałem być. Złożyłem obietnicę nie tylko mamie Nicki, ale też sobie. Wiedziałem, że nie mogę zawieść i od tej pory była to moja myśl przewodnia. Wyjechałem z cmentarza i kierowałem się do domu Nicki. Nagle, na ulicach ruch wydawał mi się coraz większy przez co poczułem lekkie zdenerwowanie. Może to nie tylko samochody? Poczułem dziwne ściskanie w żołądku, podczas gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. "Czyżbyś się stresował, Liamie?"
-Na dzisiaj koniec-powiedział nasz
menadżer, po czym wszyscy zebraliśmy się i skierowaliśmy do samochodu.
-Jakieś plany na dzisiaj?-odezwał się
Zayn, nie bardzo wiedząc jak ma się zachować. Chłopaki spojrzeli po sobie i
wzruszyli ramionami.
-Ja jadę do Emilie-zadeklarował się
Harry.
-Ja muszę... Muszę do niej
jechać-powiedziałem, wbijając wzrok w moich przyjaciół.
-Dobrze robisz-przytaknął Zayn,
uśmiechając się pocieszająco.
-Liam, mamy cię tam zawieźć?-odezwał się
Paul i siedząc na przednim siedzeniu, odwrócił się w naszą stronę.
-Nie. Jedźmy do domu, bo muszę wstąpić
jeszcze w jedno miejsce-powiedziałem, po czym wbiłem wzrok w szybę. Ciągle
natłok myśli zapełniał moją głowę, a ja nie mogłem się na niczym skupić. Kiedy
już znaleźliśmy się na miejscu ruszyłem szybko do domu zabierając ze sobą
kluczyki do samochodu, portfel oraz wszystkie potrzebne mi dokumenty.
-Jedziesz już?-Louis zatrzymał mnie w
drzwiach.
-Tak... Chyba nie mam na co
czekać-odpowiedziałem, spoglądając na przyjaciół, którzy uważnie mi się
przypatrywali.
-Może najpierw zjesz z nami
obiad?-odezwał się Niall z małą nadzieją w głosie.
-Nie jestem głodny. Zjedzcie beze mnie.
Przepraszam... Nie wiem o której wrócę, więc nie czekajcie na mnie, klucze mam
przy sobie-powiedziałem, po czym wyszedłem.
-Liam!-zatrzymał mnie
Zayn.-Powodzenia...-powiedział cicho, po czym smutno uśmiechnąłęm się do niego
i ruszyłem do samochodu. Chciałem jechać do Nicki, jednak najpierw zdecydowałem
się odwiedzić jedno miejsce. Droga nie zajęła mi dużo czasu, gdyż było to
niedaleko, a ja sam spieszyłem się -niestety-niekoniecznie zgodnie z
przepisami. Po kilkunastu minutach znalazłem się na miejscu. Wyszedłem z
samochodu i poszedłem do stoiska starszego Pana, gdy pierwszy raz Nicki zabrała
mnie na grób swojej mamy. Starszy Pan znał ją doskonale i mieli ze sobą
wspaniały kontakt. "Jak przyjaciele..."
-Dzień dobry.
-Dzień dobry!-staruszek przywitał mnie
serdecznym uśmiechem i ciepłym głosem.-Czym mogę ci służyć, Liam?-zapytał,
wstając ze swojego drewnianego krzesełka. Zdziwiło mnie, że znał i pamiętał
moje imię.
-Poproszę jednego znicza. Może być ten
czerwony...-odpowiedziałem, po czym zapłaciłem.-Wie Pan... Poproszę jeszcze te
tulipany.
-Oczywiście-powiedział staruszek, po czym
wręczył mi kwiaty do rąk, a ja dopłaciłem pieniądze.
-Reszty nie trzeba-odpłaciłem się miło, a
mężczyzna uraczył mnie wdzięcznym uśmiechem.
-Liam, a gdzie masz Nicki? Ostatnie
prawie w ogóle jej tutaj nie widziałem...-w oczach tego człowieka zobaczyłem
szczerą i ogromną troskę. "Widać, że ma wielkie serce...",
powiedziałem do siebie w myślach. Zastanawiałem się nad jego słowami i
zwyczajnie nie wiedziałem co mam powiedzieć temu człowiekowi, którego nawet nie
znałem. "Ale czuję się jakby stał przede mną mój dziadek..."
-Nicki... Nie mogła przyjechać... Ja...
Wie Pan... Szczerze mówiąc... Ja sam nie wiem. Widzi Pan, nawet teraz nie
potrafię odpowiedzieć na to pytanie...
-Czy coś się stało?-dopytywał dalej i
splótł swoje dłonie, a jego gesty dały znak, że jego zmartwienie pięło się w
górę.
-Nie. Znaczy... Nicki ostatnio ma małe
problemy zdrowotne...-powiedziałem, lekko spuszczając wzrok na samą myśl o moim
cierpiącym Aniele... Mężczyzna chyba od razu poznał po mnie, że to nie jest
żadna błahostka, żadne przeziębienie, czy grypa...
-Jak ona się teraz czuje?
-Nie jest źle...-wiedziałem, że lepiej
będzie, gdy nie powiem mu całej prawdy. "W sumie to sam do końca nie
wiedziałem, jak jest naprawdę..."
-Dbaj o nią, Liam...-powiedział poważnie,
patrząc mi głęboko w oczy, a w jego głosie wyraźnie było słychać powagę i
zmartwienie.-Bo wiesz... Sam miałem córkę i była bardzo podobna do twojej
Nicki.-na słowa twojej poczułem uścisk w gardle.-Była piękna... Nicki to
wręcz jej odzwierciedlenie. Była bardzo inteligentną dziewczyną o wielkim sercu;
tak samo jak Nicki. Przez jakiś czas studiowała w Nowym Jorku, jednak potem
wróciła tutaj-do Londynu. Okazało się, że jest chora. Poważnie chora... Nikt
się nie spodziewał po początkach, że choroba osiągnie tak wysokie stadium.
Potem już nikt nie był w stanie jej pomóc i tylko bezczynnie patrzyliśmy na to
jak znika... Zmarła w wieku dwudziestu lat. W Nicki widzę właśnie całą moją
Carę...
-Przykro mi z powodu córki... Postaram
się zrobić co w mojej mocy, żeby jej pomóc...-odpowiedziałem, nieruchomo stojąc
przed mężczyzną. Zdziwiło mnie to, że zaczął opowiadać mi swoją historię...
Może wiedział, co jest na rzeczy? Ale chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że
jest to tak poważne...
-Wiesz, Nicki jest taka, że może nie
przyjąć niczyjej pomocy. Nie bierz tego pod uwagę i jej nie słuchaj. Ona cię
potrzebuje. Jestem o tym przekonany-powiedział, a w jego głosie cały czas dało
wyczuć się stuprocentową szczerość, a na jego twarz wpłynął blady uśmiech.
-Dziękuję... Do widzenia.
-Do zobaczenia, Liam-odpowiedział
staruszek, po czym ruszyłem nad grób mamy Nicki. Przeszedłem dwoma alejkami i
schodząc na skróty po chwili znajdowałem się już na miejscu. Na pomniku
wszystko było zadbane, czyste, a świeże kwiaty zawsze znajdowały się w wazonie.
Nie było dużej ilości zniczy, jednak wystarczyły tylko dwa zapalone i to
wystarczyło. Kwiaty, które kupiłem dołożyłem do wazonu i zapaliłem znicz.
Stałem nieruchomo patrząc się na pomnik.
-Wiem, że Pani patrzy na to wszystko z
góry. Ale nie chcę jej oddawać w Pani ręce... Jest silna i wiem, że sobie
poradzi. Ja jej w tym pomogę... Pani też musi ją wspierać, tam-u góry. A ja nie
zawiodę. Obiecuję.
-Nie, wcale...-odpowiedziałem sobie na
głos. W końcu, po lekkich trudach udało mi się dotrzeć na miejsce. Zaparkowałem
przed domem i poczułem, że moje ręce drżą... "Nie zachowuj się jak
baba...", skarciłem się w myślach. Wyszedłem z samochodu i ruszyłem do
drzwi. Głośno wypuściłem powietrze, po czym pewnie nacisnąłem dzwonek do drzwi.
Odczekałem chwilę, po czym drzwi otworzyły się z wielkim impetem, a w nich
stanął tata Nicki. Widząc wyraz jego twarzy, znowu poczułem uścisk w gardle.
-Dzień dobry... Czy jest Nicki?
-Nicki jest w szpitalu. Właśnie tam jadę,
chodź.
_____________________________________________________
Witam Was! Nie chcę się tutaj tłumaczyć, ani nic z tych rzeczy, tylko po prostu pozostawię Was z rozdziałem. Jest on z tej perspektywy, bo chciałam Wam pokazać co czuje Liam i co kłębi się tam w środku jego duszyczki. Nie chcę Wam obiecać, że rozdziały będą się pojawiały co tydzień, bo potem nie chcę się z tego nie wywiązywać.Będę je dodawała wtedy, kiedy po prostu będę miała na to czas, ale postaram się jak tylko będę mogła, by nie były to już takie przerwy.
Nie wiem czy ktoś z Was jest tu jeszcze ze mną... Jeśli ktoś jest ze mną do tej pory, jeśli możecie zostawcie znak w komentarzu. Do następnego! x
Jeżeli macie jakieś pytania, możecie zadać je w komentarzach lub tutaj: http://ask.fm/unrealdreamm
Chciałabym Was także zaprosić na kolejnego, drugiego bloga, którego piszę wraz z inną dziewczyną:
Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm
♥♥♥
Biedny Liaś , miałam łzy w oczach aż . Boże jak mi Go szkoda :'( Nicki w szpitalu? Nie, błagam, nie .. a co do rozdziału to jest niesamowity ! Naprawdę podziwiam Cię za to w jaki sposób piszesz . Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńoczywiście że jestem, zawsze czekam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńpisząc ten, spisałaś się genialnie! wyszedł świetnie
czekam z wielką niecierpliwością na następny, tym bardziej że na pewno będzie się wiele działo!
pozdrawiam! ♥
Rozdział jest bardzo ciekawy co a pisze? On jest po prostu BOSKI *.* Czekam nn ;>
OdpowiedzUsuńNo i się popłakałam! Biedny Li! Świetny rozdział! Czekam na następny! Zapraszam na mojego bloga http://dream-love-friendship.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMogę coś na początek ogłosić? Mogę? NIAM! NIAM! NIAM! NIAM! Jarałam się i nadal jaram, jak znicz na Igrzyskach Olimpijskich, gdy czytałam momenty Liam-Niall. Ale mi się mordka cieszyła. Dziękuję za nie! muah! :*
OdpowiedzUsuńDobra, teraz mogę wczuć się w powagę sytuacji. Rozdział napisany oczami Liama jest bardzo uczuciowy. Może i smutny, przepełniony bezradnością, żalem czy innymi pesymistycznymi emocjami, ale przede wszystkim uczuciowy. Każda emocja, uczucie, myśl, słowo - wypełnione wielką i bezgraniczną miłością. Liam kocha Nicki bezgranicznie. Gdyby tylko mógł, nie wahałby się, ani minuty, ale oddałby wszystkie swoje pieniądze, byle tylko dziewczyna wróciła do zdrowia. Zrobiłby wszystko, ale nie może zrobić nic. Jedynie, albo aż, być przy niej. Obiecać, że jej nie zostawi. Nie odejdzie, nawet jeśli ona będzie tego wręcz od niego żądać.
Mam nadzieje, że mimo wszystko jej nie uśmiercisz, że wszystko skończy się dobrze i bez zbędnej tragedii. Weny na kolejne! Mocno ściskam, matrioszkaa! xx
[chocolattesmile]
W końcu dziewczyny powiedziały mu o Nicki :D to wspaniałe ieć takiego chłopaka. I jeśli będziesz chciała uśmiercić Nicki to później ja uśmierce ciebie :P nie no, żart :D I uwierz. Może nie ma już teraz dużo osób, które czytają twojego bloga, ale są oni bardzo lojalni, bo zostali aż do tego momentu;) a co do rozdziału to jest CUDOWNY <3
OdpowiedzUsuńBardzo długo czekałam na kolejny rozdział, ale było warto, tylko dlaczego w takim momencie zakończyłaś pisać. Przecież ja umrę z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńNo ale kolejny rozdział powinien być z perspektywy Harrego i Em. Czekam z niecierpliwością.
Twojego bloga czytam regularnie, ale niestety nie komentuję. Dlaczego? Ponieważ każdy komentarz brzmiałby tak samo: "ojejku, to jest taaaakie boskie", "kocham Twoje opowiadanie" itp.
OdpowiedzUsuńMaja Fionaa
Jej *,* Wspaniały. Kocham Liama w tym opowiaadaniu jak i samego bloga <3 Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńWitam! Nadrobiłam wszystkie rozdziały, a tu takie bum! Myślałam, że Nic może być chora, od kiedy dowiedziałam sie na co umarła jej matka, co powiązało mi się z jej zawrotami, ale jednak starałam się odrzucić tę myśl. I te jej zerwanie z Liamem. Płakałam Seryjnie. Nigdy bym nie przypuszczała.
OdpowiedzUsuńZayn i Megan jak dla mnie cud, miód i orzeszki. Strasznie mi się podoba to w jaki sposób opisujesz chłopaka.Jak określiłaś go jako bohatera. Podoba mi się on taki :)
I Em z Harrym. No już myślałam, że się nie zejdą, ale na szczęście Styles się odważył i to w jakich okolicznościach.
A tak na bieżąco. Mam nadzieję, że Nic będzie żyła. Dobrze, że dziewczyny powiedziały Liamowi, bo chyba by chłopak zwariował, albo nie wiem. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Oczywiście obserwuję! Pozdrawiam serdecznie !
Pięknie Piszesz ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój : http://neverlletmego.blogspot.com/