środa, 27 marca 2013

Rozdział 16

Z perspektywy Nicki

-Kochanie, to przyjadę dzisiaj po ciebie około siedemnastej, może być?-spytał mnie Liam niezmiennie najpiękniejszym głosem, który pieścił moje ucho.
-Będę gotowa-odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z moim chłopakiem i rozłączyliśmy się. Dzisiejszego dnia wszyscy mieliśmy spotkać się u chłopców, co było już w pewnym sensie rutyną. Każdy czuł się tam dobrze, a ja wraz z Emilie i Megan czasami czułyśmy się jakby to był nasz drugi dom, a chłopcy nie chcieli nas z tamtąd wypuszczać. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i skierowałam się do łazienki, by wziąć kąpiel. Następnie zrobiłam sobie makijaż-lekko przypudrowałam twarz, zrobiłam delikatne, czarne kreski na powiekach, rzęsy wytuszowałam, a usta musnęłam błyszczykiem. Zeszłam na dół ubierając na siebie granatową spódniczkę w kropki, przepasając ją w pasie cienkim paskiem i

 związując na środku w kokardkę, a do tego dobrałam biały, cienki sweterek przepuszczający powietrze. Bardzo lubiłam takie ubrania; były zwiewne, trafione w mój gust, a ja czułam się wtedy kobieco.
-Co robisz, tato?-spytałam, wchodząc do kuchni i nalewając sobie do szklanki świeżego soku pomarańczowego.
-Odpoczywam, bo miałem dość ciężki dzień w pracy. Wybierasz się gdzieś?-odpowiedział, leżąc na kanapie z zamkniętymi oczami.
-Tak, Liam po mnie niedługo przyjedzie i pojedziemy do chłopaków-odpowiedziałam, siadając na fotelu i wzięłam na kolana laptopa. Zaczęłam przeglądać twittera, oraz różne informacje, jakie pisali moi znajomi. Dostałam także wiele tweetów od swoich własnych fanek, a także od fanek mojego chłopaka. W większości były one pozytywne, co bardzo mnie cieszyło, jednak zdarzały się także te fanki, które nienawidziły mnie za to, że jestem z ich idolem. To bolało, jednak starałam się nie przywiązywać do tego większej wagi. Przez przypadek znalazłam się na profilu Megan i zobaczyłam coś, co wprowadziło moje serce w przyspieszone bicie. "Dave...". W ciągu sekundy weszłam na jego profil, przeglądając go i zobaczyłam jednego z ostatnich tweetów. Tweet z klubu, ten sam dzień, kiedy my tam byliśmy, zbliżona godzina... "Cholera! On jest w Londynie!". Mnóstwo myśli kłębiło się w mojej głowie i siedziałam przez chwilę przed monitorem w bezruchu.
-Nicki, wszystko w porządku?-z całego szoku wyrwał mnie mój tata, który bacznie mi się przyglądał.
-Tak, tak-odpowiedziałam szybko, lekko zakłopotana, gdyż nie mogłam ułożyć sensownie myśli. "Dlaczego Megan nic nie powiedziała? Nie wiedziała?". Szybkim ruchem wylogowałam się z twittera i wstałam podchodząc do okna i wyglądając na Liama. Czułam się zaniepokojona tym, czego się dowiedziałam, bo czułam, że to nie mogło wróżyć niczego dobrego.
-Kochanie, napewno wszystko w porządku? Źle się czujesz?-odezwał się po raz drugi mój tata widocznie zaniepokojony moim zachowaniem.
-Wszystko jest dobrze. Nie martw się, tato-odpowiedziałam usiłując wykrzywić usta w jak najbardziej wiarygodny uśmiech, by uspokoić ojca, ale dobrze wiedziałam, że w to nie uwierzył. Rozumiał doskonale moje gesty, to co mówiłam i wiedział, że jest coś na rzeczy, tylko nie chciał tego w tej chwili drążyć, bo wiedział, że tego nie chcę. "Mój najukochańszy, Martin..."
-Nic, zapomniałbym ci powiedzieć. Jutro jedziemy na badania.
-Już jutro? Tato, ale to niepotrzebne, już jest wszystko w porządku-powiedziałam, chcąc go przekonać, jednak wiedziałam, że mi się to nie uda.
-Obiecałaś mi i Liamowi, więc nie ma żadnego kombinowania. I tak cię to nie ominie-odpowiedział mój tata, a w tym samym momencie mój chłopak podjechał pod dom.
-No dobrze. To ja wychodzę, pa-powiedziałam szybko w stronę taty, przelotnie cmokając go w policzek. W drodze do wyjścia zabrałam jeszcze ze swojego pokoju telefon oraz małą, czarną torebkę do której wrzuciłam wszystkie potrzebne mi rzeczy.
-Cześć, kochanie-przywitał mnie Liam, gdy opadłam na miejscu pasażera składając na moich ustach pocałunek. "Powiedzieć mu o Davie? Nie, nie mogę. Nie ważne... Nic nie jest potwierdzone"
-Nicki, wszystko dobrze?-zapytał mnie brunet, z troską w głosie.
-Tak, kochanie. Wszystko w porządku-odpowiedziałam, po czym szczerze uśmiechnęłam się do niego i położyłam dłoń na jego kolanie. Ten tylko uśmiechnął się, a moje serce na ten widok za każdym razem biło mocniej.
-Wiesz, że jutro jedziemy na badania?
-Tak, wiem... Tata już zdążył mnie uprzedzić i przypomnieć, niestety-odpowiedziałam, nie kryjąc przy tym niezadowolenia.
-To wspaniale-odpowiedział, z szerokim uśmiechem, a następnie kontynuował.-Nicki... Rozmawiałaś może z Megan o jej występie w klubie?
-Nie rozmawiałam, bo jeszcze nie było okazji. To co zrobiła...-mówiłam, jednak brakło mi słów na zachowanie mojej przyjaciółki. Właśnie w takich sytuacjach jej czarny charakter objawiał się najbardziej, co czasami było nie do zniesienia.
-Nie powiem, że było to mądre-odpowiedział Liam, nie kryjąc tego co myślał.
-Nie zamierzam jej bronić, Liam. To było szczeniackie. W cholerę szczeniackie...-powiedziałam zażenowana zachowaniem mojej przyjaciółki. Była dorosłą osobą, a czasami zachowywała się jak dziecko, albo nawet gorzej. Rozumiałam, że można było robić coś na pokaz, ale w granicach rozumu. Była już dorosła i to niesie za sobą pewien racjonalizm, którym powinna się posługiwać. "Chyba nie zawsze jej to wychodzi...". Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się już pod domem chłopaków. Wysiedliśmy z auta, a na schodach przed budynkiem siedział Zayn paląc papierosa.
-Hej, Nicki-przywitał się mulat, wyrzucając fajkę na ziemię i przydeptując ją nogą.
-Cześć, przystojniaku-odpowiedziałam przytulając się do niego na powitanie.
-Hej, hej! Kochanie, mam być zazdrosny?-udał oburzonego Liam, chwytając mnie w talii i przyciągając do siebie, a my z Zaynem tylko zaśmialiśmy się. Weszliśmy do środka i tam przywitaliśmy się z resztą. Dziewczyny również zdążyły już przybyć do chłopaków. Mój wzrok od razu powędrował na Megan, z którą miałam do pogadania, jednak musiałam czekać na odpowiedni moment. "Emilie, o niczym nie wie". Czułam, że muszę porozmawiać z brunetką i dać jej choć trochę reprymendy. Nie lubiłam tego robić, gdyż zawsze było to zadanie Emi, jednak tym razem nie chciałam dostarczać jej jeszcze więcej stresu, gdyż w ostatnim czasie przeżyła swoje.
-Nialler, co tak licho wyglądasz? Czyżby męczył cię kac morderca po wczoraj?-rzucił sarkastycznie 

w stronę blondyna Harry, uśmiechając się od ucha do ucha. 
-Oj, Niall! Chyba nie było aż tak źle?-odezwała się Megan, klepiąc Irlandczyka po ramieniu.
-No niestety biedny był z tobą w teamie. Naprawdę biedak...-powiedział Zayn z dużą ironią w głosie. Widać było, że próbował dogryźć brunetce. "Nie daj się, Zayn"
-Za to będąc z tobą napewno nie bawiłby się dobrze-odpowiedziała mu nie dając sobie w kaszę dmuchać.
-Za to niektórych zabawa chyba poniosła aż za bardzo-rzucił ponownie z niezmienionym tonem w jej stronę kątem oka spoglądając w tej chwil na Louisa.
-Nikt nie zabroni mi się bawić jak chce. Nauczę Nialla prawdziwej zabawy, nie to co ty-powiedziała mulatowi po raz kolejny wymawiając dokładnie każde słowo z dużą dokładnością. Przyglądałam się mojej przyjaciółce, jak wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu. Brunetka siedziała zaciskając powoli pięści, co oznaczało, że ciśnienie znacznie zaczęło jej się podnosić. Zawsze robiła tak, gdy się denerwowała.
-Za to jak widzisz, do tej pory, znając się już trochę czasu bawiliśmy się wszyscy nie jeden raz wspaniale. W normalny sposób-odpowiedział mulat, lekko unosząc głos.
-Skończcie!-w końcu krzyknęłam w stronę naszych przyjaciół, którzy prowadzili między sobą poważną wymianę zdań, która zaraz mogłaby się przerodzić w prawdziwą burzą. Rzadko kiedy podnosiłam głos, praktycznie nigdy. Dzisiaj zdarzyło mi się to już od dłuższego czasu. Nie mogłam patrzyć na to jak Megan pomiata ludźmi. Wiedziałam, że napewno jest to odczuwalne dla strony przeciwnej, gdyż w końcu jesteśmy ludźmi.
-Może po prostu dajcie mi spokój?-powiedział Niall lekko zachrypniętym głosem.-Zajmijcie się ze sobą i tym jaki teatrzyk odpierdalacie-syknął ciszej w stronę dwójki. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę blondyna lekko zdziwieni, gdyż nieczęsto zdarzało się jego wulgarne zachowanie. "Widocznie ktoś też ma ich już czasami dość". Ujrzałam, że Emilie pytała ciszej Harry'ego o co chodzi, gdyż nie mogła zrozumieć tego, o czym była mowa. Odpowiedział jej, że potem wszystko wytłumaczy. Wzrokiem odnalazłam także Louisa, który nie odezwał się jeszcze ani słowem. Siedział na kanapie z głową opartą na dłoni, dokładnie przyglądając się całej sytuacji. Na jego twarzy malował się prawie niewidoczny uśmiech i wyczuwałam jakby znajdował się na przedstawieniu. "Po części ja też się tak czuję"
-Koniec już. Co powiecie na jakiś film?-odezwał się mój chłopak po chwilowej ciszy.
-Słuchajcie... Ja chciałabym tylko coś powiedzieć-odezwała się nieśmiało Emilie, a wszyscy utkwili w niej wzrok i czekali, aż powie coś więcej.-Wracam na treningi.
-No ja rozumiem, Emi. Wracasz, ale jeszcze nie teraz-powiedział Harry, wpatrując się w blondynkę.
-Nie... Ja wracam od teraz. Nie chcę czekać dłużej, bo mistrzostwa są już niedługo, a ja nie mogę się zapuścić. Rozmawiałam z trenerką i zgodziła się, a czuję się już dobrze-mówiła spokojnie, patrząc na nasze twarze.
-Emilie, nie wydaje ci się, że jest to jeszcze za wcześnie?-spytałam moją przyjaciółkę troskliwym głosem. Bałam się o nią i uważałam, że jest to za wcześnie, aby kontynuowała treningi.
-Też nie wydaje mi się, aby był to dobry pomysł...-odezwał się Niall, leżąc na dużej poduszce.
-Dajcie jej spokój. Bardzo dobrze robisz, Emi. Wolelibyście żeby siedziała w domu i popadała w depresję i ciągle o tym myślała?-powiedziała Megan siedząc z rękoma założonymi na klatce piersiowej.
-Ja już postanowiłam. Wracam i nic tego nie zmieni. Nie chcę do tego wracać, chcę zapomnieć i funkcjonować normalnie jak każdy człowiek. Nie chcę traktowania jak małego dziecka, które nie potrafi chodzić, albo które skaleczyło się w rękę. Jason to przeszłość, której nie chcę pamiętać. Koniec. Mam was i proszę abyście mnie zrozumieli. Wiecie, że i tak jesteście dla mnie najważniejsi...-dodała na koniec ciszej lekko łamiącym się głosem, a do moich oczu napłynęły łzy, które skutecznie udało mi się powstrzymać. Cudownie było słyszeć takie słowa od bliskiej osoby, bo wtedy czułam niesamowitą radość i satysfakcję z tego, że mam wspaniałych przyjaciół.
-Jeśli już tak postanowiłaś, to nie będziemy podważać tej decyzji. Napewno będziemy cię dopingować w drodze po mistrzostwo-powiedział Harry, obejmując ją ramieniem i czule uśmiechając się. Kiedy zobaczyłam także uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się szczery i piękny uśmiech, którego brakowało mi od dłuższego czasu. "Moja Emilie..."
-W takim razie trzeba się trochę rozerwać i to uczcić! Kto chce coś mocniejszego?-spytał Lou, żwawo podnosząc się z kanapy. Niall jako pierwszy przytaknął mrucząc coś pod nosem, a cała reszta za nim. Po jakimś czasie atmosfera rozluźniła się i było w końcu normalnie. Śmialiśmy się i jak zawsze Louis zaczął opowiadać swoje kawały.
-Denerwowałaś się, prawda? Nigdy cię jeszcze takiej nie widziałem, kochanie...-szepnął mi na ucho Liam, z lekko fascynacją w głosie.
-Bo nie zdarza mi się to prawie w ogóle, ale wyprowadzili mnie dzisiaj z równowagi. Mam małe wyrzuty sumienia, że za bardzo na nich naskoczyłam...-odpowiedziałam z lekkim przejęciem w głosie.
-Nie prawda, dobrze zrobiłaś. Ale... byłaś boska, słonko-szepnął mi po raz kolejny mój chłopak na ucho tak blisko, że jego oddech na mojej skórze przyprawił mnie o gęsią skórkę, a następnie złożył na moich ustach pocałunek. "Kocham Cię..."
*Dwie godziny później*
Humor cały czas wszystkim dopisywał, co było wnet zaskakujące wracając do początku dzisiejszego spotkania. Zdążyliśmy zagrać w upragnionego przez chłopaków twistera, przy którym było śmiechu co niemiara. Nawet Niall, który dzisiaj był w dość kiepskim stanie ożywił się, grając, ale po chwili zastanowienia możliwe, że była to zasługa piwa, które na kacu dodało mu energii. Jego śmiech zarażał wszystkich po kolei, przez co nikt nie mógł się uspokoić. Jedynie Megan nie była chętna dzisiaj do gry, zwłaszcza, gdy zobaczyła, że ma stanąć naprzeciwko Zayna. Dzisiejszego dnia nie mówiła dużo, nawet do mnie, czy do Emilie, która dzisiaj widać było, że ma sporo energii. "Czyżby cię coś męczyło, Meg?". W tej samej chwili, gdy w moich myślach pojawiła się brunetka, ta wstała z fotela i wyszła na taras, by zapalić, gdyż wzięła ze sobą papierosy. Po drodze zdążyłam się jeszcze zwinąć ze śmiechu na widok Liama, Nialla i Harry'ego, którzy w jednej chwili runęli na podłogę.
-A ty znowu się trujesz, M-powiedziałam miłym tonem w stronę mojej przyjaciółki, przymykając za sobą drzwi do salonu.
-Wiesz, że inaczej nie umiem-odpowiedziała, zaciągając się po czym zrobiła kółeczka z dymu, który wypuszczała z ust.
-Po co odstawiłaś ten cały spektakl?-spytałam wprost, patrząc jej w oczy.
-Jaki spektakl?-odwróciła się i zadała pytanie retoryczne, które było pozbawione jakiegokolwiek sensu.
-Megan, rozmawiajmy jak dojrzali ludzie i nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. Chodzi mi o tą całą akcję z Louisem w klubie-odpowiedziałam lekko poirytowana zachowaniem mojej przyjaciółki.
-To nie był żaden spektakl. Podoba mi się Louis. Pociąga mnie. Nie wzięliście tego pod uwagę?-odpowiedziała bez żadnych uczuć.
-Nie kpij, Megan. Nikt nie jest tutaj ślepy, a z nas głupców nie zrobisz. Co z Zaynem?
-A myślisz, że świat kręci się tylko wokół niego? Sam mnie sprowokował, a Louis... On naprawdę jest seksowny-odpowiedziała z chytrym uśmiechem, po raz kolejny zaciągając się.
-Pamiętaj, że on także nie jest głupi. A ty możesz być głupia tracąc to, co jest naprawdę blisko ciebie-powiedziałam, kręcąc z dezaprobatą głową. Nic nie odpowiedziała tylko patrzyła się gdzieś w dal, dokańczając swojego papierosa.-Megan...-szepnęłam, jednak nie wiedziałam, czy chcę kończyć to, co zaczęłam. "Czy mogę poruszyć ten temat?"-Dzisiaj weszłam przez przypadek na twojego twittera... Meg... Dave... Czy ty wiesz...-mówiłam, jednak, gdy wypowiedziałam jego imię jej w sekundzie odwróciła się do mnie, a jej oczy były duże i nabrały jakby czarnej barwy, w których można było dostrzec czystą nienawiść, coś czego nie mogłam zdefiniować. Jej oddech również przyspieszył, a ręce zacisnęła w pięści.
-On dla mnie nie istnieje-odpowiedziała z wrogością w głosie, po czym szybko wyrzuciła papierosa i wróciła do środka. Weszłam z powrotem zaraz za nią i usiadłam obok Liama, wtulając się w jego ciepłe ciało. Siedzieliśmy u chłopaków jeszcze kolejne dwie godziny, po czym zaczęłyśmy rozchodzić się do domów. Harry odwiózł Emilie, a także Megan, a mnie Liam.
-W takim razie widzimy się jutro. Przyjadę po was-powiedział Liam, zatrzymając się pod moim domem.
-Z jednej strony dobrze, że będę miała to z głowy... Do jutra, kochanie-powiedziałam, czule żegnając się z brunetem i ruszyłam do domu. Wieczór w domu minął mi równie szybko, co wizyta u chłopaków. Spędziłam jeszcze trochę czasu z tatą, a potem ruszyłam do łazienki, aby wziąć kąpiel. Po chwili relaksu udałam się do łóżka i planowałam iść spać, jednak ciszę w pokoju przerwał dźwięk mojego telefonu.
-Halo?Emi?-odebrałam lekko zaniepokojona telefonem przyjaciółki.
-Nicki! Dave! Ja weszłam i...
-Wiem, Emi, wiem. Też to dzisiaj widziałam, ale to nie jest rozmowa na telefon-odpowiedziałam nieco zmartwionym tonem.
-Nic, czy ty wiesz co to może oznaczać?-powiedziała moja przyjaciółka, a jej głosie także dało wyczuć się zmartwienie.
-On teraz może przynieść tylko kolejne kłopoty...
*Następnego dnia*
Siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu czekając na swoją kolej, by wejść do gabinetu. Kazano zrobić mi chyba wszystkie badania jakie są tylko możliwe, począwszy od pobierania krwi, którego nienawidziłam. Przebierałam palcami, gdyż miałam ochotę iść już do domu i mieć święty spokój, a przede mną była jeszcze wizyta z lekarzem, który na całe szczęście był wspaniałym człowiekiem. Nie lubiłam tego miejsca ze względu na wspomnienia związane z moją mama, która ostatnie chwile swojego życia musiała przecierpieć właśnie tutaj.
-Tato, co ci jest?-spytałam go, gdyż wybuchnął tak niekontrolowanym śmiechem, że wszyscy wokoło zaczęli się na nas patrzyć jakby patrzyli na niezrównoważone psychicznie osoby.
-Przypomniało mi się, kiedy byliśmy tutaj z tobą na badaniach. Miałaś być tylko osłuchana, a ty zaczęłaś się bronić-mówił mój tata, wspominając tą nieszczęśliwą wizytę w szpitalu.
-Tato, proszę, nie mów dalej-powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha na wspomnienie tej sytuacji.
-Słuchaj Liam, lekarka chciała ją tylko osłuchać i od tego się zaczęło... Nicki zaczęła się tak panicznie bać, że zaczęła chować się przewracając po drodze wieszak. Zaczęła biegać i krzyczeć, że nikt nie będzie jej badał, bo ona sobie tego nie życzy. Schowała się za półką, którą przy okazji także przewróciła, a znajdowały się na niej lekarstwa dla jakiegoś pacjenta, które przyszykowała dla niego pielęgniarka. No i jeszcze przy okazji roztargała jej fartuch, która miała na sobie, a lekarz oberwał patyczkiem do gardła. Nie wiem co w nią wtedy wstąpiło, bo nigdy się tak nie zachowywała także zięciu... Musisz uważać, żeby kiedyś nie dostała takiego nagłego ataku-opowiedział moją historię tata, a ja śmiałam się pod nosem jednocześnie udając obrażoną.
-Byłam mała i... i roztrzepana-odpowiedziałam, tłumacząc moje zachowanie.
-O rany... Kochan... Kochanie, właśnie sobie to wyobraziłem-powiedział mój chłopak, 

zanosząc się śmiechem.
-Dobra, skończcie już. Ja wam się odwdzięczę-odpowiedziałam, grożąc im palcem.
-Nicki Shepherd?-obok nas pojawiła się pielęgniarka o miłym głosie.
-Tak, to ja.
-Zapraszam państwa do środka-powiedziała, wskazując na drzwi do gabinetu. Cała nasza trójka opanowała się i weszliśmy do środka, siadając naprzeciwko lekarza. Spojrzałam w jego oczy i moje serce zaczęło bić szybciej, gdyż nie mogłam odczytać z nich niczego, a zawsze bałam się takich sytuacji.
-Nicki.. Bo mogę się tak do ciebie zwracać?-zaczął, na co ja twierdząco przytaknęłam głową.-Jak wiesz po ostatnim incydencie musieliśmy przeprowadzić szereg ważnych badań. Wiem, że pewnie cię to męczy i myślisz po co my to robimy. Ja podchodzę do swojej pracy bardzo poważnie, a moi pacjenci są dla mnie...jak drugie dzieci. Tak właśnie ich traktuję. Zapowiedzieliśmy ci, że to już koniec, ale niestety chciałbym, abyś wytrzymała jeszcze trochę.
-Co to znaczy?-spytałam.
-Chcę, abyś przeszła jeszcze tomografię i USG. Panno Kate, bardzo proszę przygotować pacjentkę-odpowiedział, zwracając się do pielęgniarki, która stała koło nas widocznie czekając na mnie.
-Panie doktorze... Czy coś jest nie tak?-odezwał się mój tata, patrząc starszemu mężczyźnie prosto w oczy. Zaniepokoiłam się dodatkowymi badaniami i przez to poczułam w gardle dziwną gulę, która ściskała moje gardło. "Nie panikuj". Liam musiał ujrzeć moje zdenerwowanie, gdyż mocniej chwycił mnie za rękę i głaskał ją.
-W tej chwili nie mogę wiele powiedzieć i nie chcę też rzucać niepotrzebnie słów-odpowiedział, ściągając swoje okulary.
-Czyli jednak coś jest?-spytałam niemal już pewna, że coś jest nie tak.-Proszę mi powiedzieć...
-Słuchajcie, wszystko okaże się po badaniach i za jakiś czas jak będę miał wszystkie wyniki. Wtedy wszystko będzie pewne.
-Panie doktorze, proszę... Jeśli mi pan nie powie, to zaraz będzie miał tu przed biurkiem zatrzymanie akcji serca-jęknęłam, gdyż już nie mogłam wytrzymać napięcia w jakie zostałam wprowadzona.
-Nicki... Mam pewne obawy, które wolałbym aby się nie potwierdziły. Jesteśmy dorośli więc chyba tyle mogę ci powiedzieć. Proszę, abyście się nie denerwowali, gdyż to tylko przypuszczenia, a czasami są one mylne w tej dziedzinie-odpowiedział lekarz, próbując nas uspokoić. Mocniej zacisnęłam dłoń mojego chłopaka i czułam, jak do oczu napływają mi łzy. "Boże, nie stawiaj kłód na mojej drodze..."


__________________________________________________________

Witajcie po dłuugiej nieobecności! :) Tak, znowu długo mnie tutaj nie było, ale już Was uprzedzałam, że rozdziały mogą pojawiać się nieregularnie. Szczerze, muszę Wam się przyznać, że myślałam o tym, czy nie zawiesić bloga, bo ciężko było mi pisać... Ale po chwili zastanowienia odgoniłam od siebie te myśli i nie chcę tego zostawiać na dłuższy czas, tylko skończyć to, co zaczęłam tak jak planuję. To chyba tyle ode mnie... Dziękuję wszystkim, którzy cały czas są ze mną. Wiedzcie, że jesteście niesamowici i to wszystko jest dla Was :) Mam nadzieję, że po takiej nieobecności jest tutaj jeszcze ktoś ze mną... Buziaki! :)
+Jeżeli macie jakieś pytanie dotyczące bloga, rozdziałów, bohaterów, mnie, czy tez czegokolwiek innego, możecie śmiało pytać, a ja Wam odpowiem :) 


Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm





niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 15


Z perspektywy Megan

-Megan, nie życzę sobie takiego zachowania w tym domu-powiedział mój ojciec podniesionym głosem, mierząc mnie zimnym wzrokiem. Wrócił do domu po długiej nieobecności, gdyż miał bardzo długi wyjazd. W tym momencie chodziło mu o moje zachowanie, które widocznie mu się nie spodobało. 
-Jestem taka, jak mnie wychowaliście-odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersiach. 
-Nie, ja wcale cię tak nie wychowałem, mama także-dodał już nieco spokojniejszym tonem. 
-Może zbyt mało czasu mi poświęciłeś? Nie ma cię w domu przez większość czasu, więc nie miej do mnie pretensji. Co ty teraz o mnie wiesz? Nic. Nie wiesz co robię, jak się zachowuję, z kim się zadaję, gdzie jestem... Gówno o mnie wiesz-syknęłam w jego stronę i udałam się do swojego pokoju. 
-Megan, wróć tutaj!-krzyknęła mama, gdy wyszłam z pomieszczenia, jednak nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi i wzięłam do ręki paczkę papierosów, do kieszeni spodni wcisnęłam telefon i ponownie zeszłam na dół, kierując się do wyjścia. 
-Wróć tutaj, córeczko. Proszę-usłyszałam w progu głos taty. Odwróciłam się w jego stronę i patrząc mu głęboko w oczy, odpowiedziałam:
-Daj mi na razie spokój. Będę potem. 
Następnie chwyciłam klamkę i ruszyłam przed siebie. Nerwy z trudem trzymałam w sobie i miałam ogromną ochotę wyżyć się na czymkolwiek. Wyciągnęłam jednego papierosa i zapaliłam go, mocno zaciągając się. Wpuściłam powietrze, po czym po raz kolejny wpuściłam w siebie nikotynę, która w jakiś sposób koiła moje nerwy. Nagle i zupełnie niespodziewanie w moich myślach zaczęło się rozchodzić to, co w ostatnim czasie omal nie doprowadziło mnie do zawału. "Dave...". Moje niechciane myśli przerwał mi dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacza, a moim oczom ukazało się zdjęcie Zayna. "Jeszcze ciebie brakowało..."
-Słucham?-odezwałam się twardym głosem.
-Czyżby moja księżniczka miała zły humor?-spytał mulat lekko roześmiany i z sarkastycznym przejęciem w głosie. 
-Nie twój pieprzony interes.
-Mogę ci go skutecznie poprawić-powiedział, celowo jeszcze bardziej podnosząc mi ciśnienie.-Poza tym, nie idź tak szybko-dodał, a ja odwracając się na pięcie, stanęłam jak wryta widząc przed sobą Zayna.
-Co ty tutaj robisz?
-Obserwuję cię-odpowiedział, witając mnie namiętnym pocałunkiem w policzek i mocno przyciągając do siebie.-Gdzie się wybierasz?
-Nie twój interes.
-Do Emilie? To dobrze, bo ja też-powiedział w moją stronę, uśmiechając się przy tym całkiem szczerze i miło.
-Czy wyglądam jakbym miała jakiś czip w głowie, która przekazuje ci moje myśli, a do tyłka wsadziłeś mi GPS?-rzuciłam w jego stronę zirytowana jego zachowaniem. 
-Wszyscy się tam spotykamy, księżniczko-odpowiedział, zarzucając swoje ramię na moje, a następnie przelotnie cmoknął mój policzek.
-A chrzań się, Malik-odpowiedziałam, zakładając ręce na piersiach, głośno wypuszczając powietrze. 
-Też cię uwielbiam, księżniczko. 
Przez kilka minut szliśmy, a ja nie odezwałam się do Zayna nawet jednym słowem, mimo tego, że ten co chwilę mnie prowokował. "A może ja to odbierałam jako prowokowanie, a w rzeczywistości było inaczej?". W międzyczasie Zayn odebrał telefon od Harry'ego, który poinformował nas, że czekają na nas w parku i udaliśmy się w tamtym kierunku. 
-Jak Emilie? Z tego co opowiada Harry, jest znacznie lepiej-Zayn przerwał naszą ciszą, wchodząc na temat Emilie, a jego głos nabrał poważniejszej barwy. 
-O dziwo, tak szybko się podniosła, że wszyscy zaczęli się obawiać, czy jest z nią wszystko w porządku. Rozmawiałam z nią i powiedziała mi, że nie chce do tego wracać, chce zapomnieć i żyć dalej nie obracając się za siebie. Stwierdziła, że wraca na treningi i chce normalnie funkcjonować i tak też pragnie być traktowana.
-To samo powiedziała Harry'emu...-powiedział Zayn, jakby lekko zmartwiony.
-Moim zdaniem, dobrze robi i napewno jest tego świadoma. Zawsze była rozsądna i podejmowała właściwe decyzje. Powinniśmy się tylko cieszyć, że tak szybko się po tym zebrała. Wiadomo, że nie do końca, ale jak na tydzień, który minął od tego zdarzenia to jest naprawdę dobrze-odpowiedziałam z powagą w głosie. Bardzo podobała mi się postawa Emilie, która nie chciała, aby ktoś się nad nią użalał, tylko postanowiła sama wziąć się w garść. Mimo wszystko i tak czekałam na moment, w którym mogłabym dokopać temu gnojowi.
-Ale wiesz, że ona potrzebuje jeszcze dużo czasu, żeby wrócić do całkowitej normalności.
-Da radę-odpowiedziałam, spoglądając w jego brązowe oczy. "Hipnotyzują...". Szybko odwróciłam wzrok i już prawie byliśmy na miejscu. Louis i Niall leżeli wyciągnięci na trawie, Liam z Nicki jak zawsze siedzieli objęci obok siebie, a Harry siedział obok Emilie, jak gdyby chronił ją przed wszystkimi wokół. Od razu było widać troskę jaką darzył Emi, a mi bardzo się to podobało, bo w głębi duszy cały czas kibicowałam Harry'emu. 
-Nad czym tak debatujecie?-spytałam, siadając koło Louisa i Nialla.
-Nad tym, co dzisiaj robimy-odpowiedział Harry, opierając się na łokciach.
-Idziesz z nami do klubu?-spytał mnie Louis, spoglądając na mnie spod swoich czarnych okularów przeciwsłonecznych. Pogoda w Londynie po raz kolejny nas rozpieszczała, co powodowało zdumienie wszystkich, gdyż było to wręcz nieprawdopodobne.
-Z miłą chęcią-odpowiedziałam, uśmiechając się do bruneta.
-A ty, Zayn?-odezwał się Niall.
-Ja również wybiorę się z miłą chęcią-odpowiedział brązowooki, nachylił się nade mną i obdarzył mnie swoim uśmiechem. "Znowu hipnotyzujesz"
-To może ja jednak zrezygnuję-odparłam z ironią, po czym również obdarowałam go szerokim uśmiechem i położyłam się na trawie, zakładając ręce za głowę. 
-Harry?-zwrócił się do zielonookiego Zayn. W jego głosie dało wyczuć się odrobinę ostrożności, ponieważ chyba każdy ze znajdujących się w tym gronie domyślał się, że spędzi ten czas z Emilie, która nie byłaby napewno zwolenniczką pójścia do klubu. Napewno jeszcze nie teraz.
-Ja, razem z Emi, mamy już plany. Nami się nie przejmujcie.
Zayn słysząc te słowo chytrze uśmiechnął się i mrugnął oczkiem do Harry'ego, na co ten tylko pokiwał głową i zawadiacko uśmiechnął się, a na policzkach blondynki dało zauważyć się niewielkie rumieńce. 
-Liam? Nicki?-zwrócił się do naszej zakochanej pary Louis.
-My możemy się dzisiaj na to pisać-odpowiedział Li, po czym złożył na ustach Nicki pocałunek. "Za dużo tutaj tej miłości". Zawsze zakochane pary powodowały we mnie takie same uczucia i było to niezmienione, jednak mimo wszystko Liamowi i mojej przyjaciółce życzyłam jak najlepiej. Dla mnie ważne było, aby ona była szczęśliwa, a wiedziałam, że właśnie takie szczęście zapewni jej Payn. Przez niedługi czas leżeliśmy i spędzaliśmy beztrosko czas w Hyde Parku, po czym rozeszliśmy się do domów, aby szykować się na dzisiejszy wieczór. Szłam do domu wolnym krokiem, ponieważ wiedziałam, że natknę się na rodziców, którzy nie dadzą mi spokoju. Nie miałam ochoty ciągłego narzekania i wysłuchiwania pretensji do mnie, co nie zawsze było trafne. Po spacerze do domu, który celowo sobie wydłużałam prawie bezszelestnie weszłam do środka ruszając na górę, jednak zatrzymał mnie mój ojciec. 
-Megan, usiądź-powiedział ze stoickim spokojem w głosie, poklepując miejsce koło siebie.
-Słucham?-odrzekłam, opierając się o ścianę i krzyżując ręce na piersiach. 
-Kiedy wracam do domu, ja nie myślę o tym, żeby kłócić się z własną córką. Praca ogranicza mi kontakt z tobą, ale kiedy już tutaj jestem chcę się tobą nacieszyć i poczuć rodzinną atmosferę. Nie prowadźmy ze sobą wojen-mówił z niezmienionym tonem. 
-Jest w porządku-odpowiedziałam również ze spokojem w głosie. Zmiękłam. Słowa ojca były wypowiedziane naprawdę szczerze i rzadko to słyszałam.
-Napewno?-upewnił się patrząc mi głęboko w oczy. 
-Tak-rzuciłam krótko, z bladym i prawie niewidzialnym uśmiechem, po czym ruszyłam do swojego pokoju. Nigdy nie lubiłam takich rozmów, nie potrafiłam okazywać na zewnątrz uczuć. Przychodziło mi to z trudnością, a czasami uważałam to za zupełnie zbędne. Skierowałam się do łazienki, zabierając przed tym z szuflady świeżą bieliznę oraz ręcznik. Przed wyjściem do klubu wzięłam długą i odprężającą kąpiel, która pozwoliła mi zapomnieć i oczyścić ze wszystkich nerwów i nieprzyjemności jakie przydarzyły mi się dzisiejszego dnia. Po około trzydziestu minutach wyszłam z kąpieli, starannie wytarłam swoje ciało ręcznikiem, a następnie owinęłam się nim i ruszyłam do swojego pokoju, by wybrać jakiś strój na dzisiejszą noc. 
-Kurwa! Co ty tutaj do cholery robisz?!-krzyknęłam, kiedy zobaczyłam 
Zayna leżącego na moim łóżku. Na jego widok aż podskoczyłam, a moje serce biło w takim tempie jakbym była niedaleko od zawału. 
-No, no... Taki widok-mówił z ekscytacją w głosie, po czym zagwizdał i podniósł się opierając na łokciach.-Spokojnie, słoneczko, nie wkradłem się przez okno, tylko twoi rodzice mnie wpuścili.
-A po jaką cholerę ty tutaj przychodziłeś?-wnet krzyknęłam w jego stronę, gdyż doprowadzał mnie już do nerwów, które z trudem udawało mi się powstrzymać.
-Przyszedłem po ciebie, ale z tego co widzę, jeszcze nie jesteś gotowa-odpowiedział, wstając z łóżka i kierując się w moją stronę.
-Nie waż się mnie tknąć! Jak już tu jesteś to siadaj i czekaj-syknęłam, po czym odwróciłam się do szafy i wyjęłam z niej długie, czarne rurki, szarą bluzkę oversize z czarnymi elementami, a do całości dobrałam czarne koturny. Wróciłam do łazienki, aby założyć na siebie przygotowany strój, włosy wyprostowałam i pozostawiłam rozpuszczone, oraz zrobiłam sobie makijaż. Po raz kolejny dzisiejszego dnia nie mogłam opanować nerwów, a Malik cały czas mnie celowo prowokował za co miałam ochotę wbić mu nóż w gardło. Zaczął pozwalać sobie na zbyt wiele w stosunku do mnie, a ja nie mogłam dopuścić, aby pozwolił sobie na jeszcze więcej. "Jeszcze ci pokażę". Przed wyjściem z łazienki przystanęłam jeszcze na chwilę przed lustrem, nachylając się nad umywalką, by się uspokoić i tym razem nie dać się sprowokować. 
-Zdecydowanie wolałem cię w tamtym wydaniu-powiedział Zayn, gdy zamknęłam za sobą drzwi bacznie obserwując każdy mój ruch.
-Jak ci się coś nie podoba, to wcale nie musisz patrzeć. Tam są drzwi-odpowiedziałam ze spokojem w głosie, wskazując na wyjście.
-Aż tak mi to nie przeszkadza-odpowiedział, zbliżając się do mnie. Stałam przy lustrze poprawiając włosy oraz zakładając na rękę bransoletki z ćwiekami, a ten powoli podchodził ku mnie i stając za mną objął mnie w pasie, opierając swoją głowę na moim ramieniu.-Pięknie pachniesz-szepnął mi do ucha, przez co czując jego oddech na swoim ciele, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. 
-Zbierajmy się już jak ma przyjechać ta taksówka-powiedziałam szybko, lekko zmieszana. 
-A jednak, miałem rację-szepnął, nie zmieniając swojej pozycji.
-O czym ty mówisz? 
-Pamiętasz jak mówiłem ci, że zakochasz się we mnie szybciej niż się spodziewasz? Właśnie się to dzieje-odpowiedział z triumfalnym uśmiechem na twarzy, ukazując przy tym rząd swoich zębów. Patrzyłam na jego twarz, której rysy były wprost idealne. "Jesteś zbyt idealny..."
-Wiesz co? Spierdalaj, Malik. Chyba masz za dużą samoocenę-odpowiedziałam, po czym zabrałam z biurka potrzebne rzeczy, chowając je do podręcznej, czarnej, uniwersalnej torebki po czym ruszyłam do wyjścia. Zayn na moje słowa tylko głośno zaśmiał się i ruszył za mną. Przy wyjściu zatrzymali mnie rodzice:
-O której wrócisz? 
-Nie wiem, będę pewnie w nocy-odpowiedziałam, po czym zatrzasnęłam za nami drzwi. Taksówka jeszcze nie przyjechała, więc miałam chwilę, aby jeszcze zapalić. Wyciągnęłam paczkę swoich papierosów, wyciągając z niej jednego i zapalając go. Zayn cały czas stał uśmiechając się od ucha do ucha, jednak starałam się nie zwracać na niego większej uwagi.
-Chcesz?-spytałam po chwili, wciągając w jego stronę dłoń, w której miałam papierosa. 
 Ten cały patrząc mi prosto w oczy i nie spuszczając ze mnie wzorku bez słowa wziął ode mnie fajkę, mocno zaciągając się z nieznikającym uśmiechem, który cały czas malował się na jego twarzy. "Tak seksownie wyglądasz...". Staliśmy bez słowa, patrząc na siebie. Zayn cały czas uśmiechał się, a ja stałam za założonymi rękoma nie okazując żadnych emocji. Czułam, że bił się mną wzrokiem. Po chwili żółta taksówka podjechała pod mój dom i kierowaliśmy się do klubu, gdzie wszyscy mieli na nas czekać. Większość drogi minęła nam w ciszy, jedynie czasami Zayn oddzywał się chcąc mnie zaczepić, jednak ja starałam się nie reagować. To, co powiedział w moim pokoju wywołało we mnie mieszane emocje-zarówno złość jak i ciepło, które zaczęło wypełniać mnie od środka w dziwnie przyjemny sposób. Pociągał mnie na swój sposób, a napewno wyglądem. "Idealny...". Po około dwudziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu, gdzie wszyscy już na nas czekali. Przywitaliśmy się i weszliśmy do środka, dzisiejszego wieczoru nie płacąc za wstęp, gdyż akurat wpuszczał nas mój znajomy ochroniarz, który dobrze mnie już znał poprzez to, że często tutaj przebywałam. 
-No proszę, proszę. Przyjechaliście razem-powiedział głośniej Niall, gdyż muzyka zagłuszała wszelkie głosy.
-Nie miałam wyjścia, więc przyjechaliśmy razem-odpowiedziałam twardo, siadając przy barze. Nicki wraz z Liamem poszli zająć stolik, a my złożyliśmy zamówienia na alkohol. 
-Megan, wiesz, że on tego wszystkiego nie robi na marne-mówił blondyn, uroczo uśmiechając się pod nosem i wskazując na mulata, który co chwilę ukradkiem na nas zerkał.
-Chyba jednak na marne-odpowiedziałam, ironicznie uśmiechając się, po czym zabrałam przygotowany dla nas alkohol. 
-Meg, nie oszukuj się-dodał mi nad uchem Niall, a ja tylko zaśmiałam się głośno. Usiedliśmy przy stoliku, a po chwili wszyscy ruszyliśmy na parkiet. "Może jednak masz rację, Horan..." 
*4 godziny później*
-Dalej Megan, dalej. Mam dzisiaj wyśmienity dzień-mówił rozweselony Niall, stawiając przede mną kieliszek. Był już w błogim stanie, z czego wszyscy mieli niezły ubaw. Dla mnie także alkohol był dość wyczuwalny. Większość z nas była już pijana, jednak dzisiejszego dnia głównie ja z Horanem piliśmy szybciej niż wszyscy.
-Niall, nie znasz jeszcze moich możliwości-odpowiedziałam, biorąc do ust kieliszek i wpijając całą jego zawartość. Poczułam gorzki smak wódki, przez co poczułam ciepło w przełyku, jednak nie zamierzałam przestawać, gdyż czułam się naprawdę i wyjątkowo dobrze. Niall miał słabszą głowę ode mnie, a ja byłam bardziej doświadczona. Cały czas się śmiał, ja automatycznie zaczynałam się śmiać się z niego, a reszta z nas. Czułam, że mogę jeszcze wiele alkoholu w siebie wlać, jednak chwilowo musiałam zrobić sobie przerwę. 
-Megan, idziesz tańczyć?-spytał mnie rozweselony blondyn, a ja wstałam podając mu dłoń. Poruszałam się w rytm muzyki w przeciwieństwie do Nialla, który chyba po części nie wiedział co robił i gdzie się znajdował. Mimo wszystko był on bardzo pocieszny i wszyscy mieliśmy z niego cały czas niezły ubaw. Po chwili pojawił się koło mnie Louis, który chwycił mnie w swoje ramiona i z nim o wiele lepiej czułam się w tańcu. Po jego zachowaniu dało się wywnioskować, że także procenty zaczęły na niego działać, jednak nie przeszkadzało mi to. W pewnym momencie wracaliśmy do stolika i zobaczyłam Zayna, który stał w towarzystwie tlenionej blondynki, o zgrabnych nogach i krótkiej, lateksowej spódniczce, która sięgała jej ledwo za pupę. Moje serce przyspieszyło tempa, a nerwy po raz kolejny rozrywały mnie od środka. "Pierdolona lala...". Zwolniłam kroku bacznie obserwując tą dwójkę. Blondynka widocznie napierała na Zayna, a ten w jednej chwili spojrzał na mnie kątem oka i chwycił ją w pasie widocznie kokietując. Zacisnęłam ręce w pięści i miałam ochotę podejść do nich i przyłożyć jemu jak i jej. Gdy na mnie popatrzył pojawił się u niego ten złowieszczy uśmiech. "Tak chcesz się ze mną bawić?" pomyślałam w głowie, po czym ujrzałam, że mulat odchodzi od swojej towarzyszki, jednak ta nie dawała za wygraną. Louis trzymał mnie w pasie i ruszaliśmy do stolika, tak samo jak Zayn. Nagle stanęłam i odwróciłam się do Lou, chwyciłam go za głowę zatapiając dłonie w jego brązowych włosach i mocno przyciągnęłam do siebie namiętnie całując. Na początku chłopak cały zesztywniał i wygiął się lekko do tyłu, jednak ja napierałam i jeszcze mocniej przyciągnęłam go do siebie, dając do zrozumienia, że nie zamierzałam go teraz wypuścić. Po kilku sekundach rozluźnił się i położył mi jedną ręką na biodrze, odwzajemniając pocałunki. "Wspaniale całujesz, Louis". Delikatnie uchyliłam powieki i kątem oka spojrzałam w stronę Zayna, który stał jak wryty i wpatrywał się w nas. Oddałam Lou ostatni pocałunek i oderwaliśmy się od siebie. Ten stał również jak wryty z szeroko otwartymi oczami, jak gdyby nie wiedział co się działo.
-Co to było, Meg?-spytał z lekkim uśmiechem.
-Nagroda, Louisie-odpowiedziałam z satysfakcją w głosie, cmokając go w policzek po czym chwyciłam w pasie i ruszyliśmy do stolika. Wszyscy również patrzyli na nas, jakby ujrzeli duchy, a ja tylko triumfalnie uśmiechnęłam się.
-Kurwa, Megan. Ty jesteś niemożliwa-odezwał się Niall, którego już ciężko 
było zrozumieć. Zdziwienie wszystkich było tak duże, że chyba nie byli w stanie niczego powiedzieć. 
-Zaraz wracam-odezwałam się, po czym wstając przejechałam dłonią po twarzy Tomlinsona i ruszyłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Uśmiechnęłam się do siebie i odkręciłam kurek z wodą przemywając ręce zimną wodą. W pewnym momencie ciszę w pomieszczeniu przeszkodziło głośne wejście. Obejrzałam się w prawo i zobaczyłam Zayna, który zatrzasnął za sobą drzwi. Podszedł bliżej mnie i oparł się o umywalki, a ja uśmiechnęłam się pod nosem nie spoglądając na niego. 
-Co to miało znaczyć?-odezwał się o dziwo spokojnym głosem.
-A czym mówisz?-spytałam łagodnie z uśmiechem na twarzy. 
-O tym, jak wpiłaś się w Louisa.
-Nie wydaje mi się żeby to był twój interes. Mogę robić co chcę i z kim chcę-odpowiedziałam, wzruszając ramionami, równocześnie lekko oblewając go wodą. Wyjęłam jeden ręcznik papierowy starannie wycierając ręce. Ten bacznie obserwował każdy mój ruch i po chwili podszedł do mnie przyciskając moje ręce do ściany i tym razem to on wpił się w moje usta. W głębi duszy bardzo mi się to podobało, jednak na zewnątrz nie dałam tego po sobie poznać.
-Co ty kurwa robisz?-syknęłam w jego stronę, wyrywając mu się.
-Mogę robić co chcę i z kim chcę-odpowiedział, akcentując moje słowa i sarkastycznie uśmiechnął się. 
-Napewno nie ze mną. Spierdalaj do swojej laluni-odpowiedziałam, wymijając go, jednak on w pewnym momencie chwycił mnie za nadgarstek raz jeszcze przyciągając do siebie. 
-Megan, stosujesz złe metody-powiedział, przelotnie całując mnie w szyję i wyszedł z pomieszczenia. Kopnęłam z całej siły w kosz na śmieci, który znajdował się najbliżej mnie i również wściekła wróciłam do stolika. Wszyscy badawczo nam się przyglądali, a ja z powrotem usiadłam obok Louisa. Po godzinie postanowiliśmy wracać do domów, gdyż wszyscy byli zmęczeni,a także pijani. Liam wziął Nialla pod ramię, gdyż ciężko było mu iść w miarę przyzwoicie. Ja, chwyciłam Lou pod ramię i miło uśmiechnęłam się do niego, a ten tylko zaśmiał się pod nosem i pokiwał głową. Kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia przed oczami mignęła mi ta twarz. "Dave...". Nie wiedziałam, czy to alkohol zaczął działać na mnie w taki sposób, że to co widziałam było tylko moim wyobrażeniem,czy tak było naprawdę. Te same rysy twarzy, ta sama postawa, ta sama fryzura. Szybko odwróciłam głowę i przyspieszyłam kroku kierując się do taksówki, którą mieliśmy wracać do domu. Opadłam na siedzenie szybko oddychając, a moje serce biło tak szybko, że musiałam przymknąć oczy i uspokoić nerwy i to, co zaczęło się z mną dziać. "Kurwa!" krzyknęłam w myślach. "To nie mógł być on. Napewno..."

_________________________________________________________

Cześć Kochani! :) I przybyłam do Was z kolejnym rozdziałem i jesteśmy już w połowie opowiadania. Mam nadzieję, że spodobają Wam się moje dalsze pomysły i uda mi się Was zaskoczyć :) 
Tymczasem czekam na Wasze opinie i całuję! :)
+Jeżeli macie jakiekolwiek pytania dotyczące bohaterów, bloga, mnie, czy czegokolwiek innego, możecie śmiało pytać, a ja Wam odpowiem :) 

Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm







niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 14

Z perspektywy Harry'ego

Obudziłem się niechętnie otwierając swoje ociężałe powieki. Odwróciłem głowę w stronę okna, a ciemne chmury i deszcz, który padał na zewnątrz od razu zniechęcał do wychodzenia z łóżka. Pierwszą czynnością jaką zrobiłem było sprawdzenie telefonu, czy aby nie było choćby jednej wiadomości od Niej. Cały wieczór próbowałem skontaktować się z nią jednak nie odbierała telefonu, ani nie odpisywała na żadną wiadomość. "Trochę nie w jej stylu...", pomyślałem. "Może była zmęczona i usnęła?", tłumaczyłem sobie ciszę, która w tej chwili doprowadzała mnie do szaleństwa. Mozolnie podniosłem się z łóżka, kierując na dół. Na kanapie leżał Zayn, który prawdopodobnie ucinał sobie jeszcze drzemkę. Skierowałem się do kuchni, z której już dochodziły głosy Nialla i Liama. Rozejrzałem się wokół i nie było Louisa, który zapewne jeszcze spał.
-Cześć-przywitałem się zaspanym głosem.
-Może ty nam pomożesz, bo on nie umie robić naleśników-zwrócił się do mnie Niall, wskazując na blat pełen składników.
-Cześć Harry-przywitał się Liam.-Rób sobie z nim śniadanie, bo ja nie mam nerwów. W ogóle mnie nie słucha-dodał, po czym uniósł ręce w geście bezradności i wyszedł do salonu, opadając obok Zayna, który był niezbyt zadowolony, gdyż nasz przyjaciel chyba go przebudził.
Zabrałem się za robienie ciasta do naleśników, które bez przechwalania się wychodziło mi bardzo przyzwoicie. Wytłumaczyłem Niallowi, jak robić naleśniki, który pomimo tego, że miał zawsze wilczy apetyt nie znał się zbytnio na przygotowywaniu potraw. Podczas przygotowywania przez nas śniadania, rozległ się dzwonek do drzwi.
-Liam, otwórz!-krzyknął Niall na cały dom, przez co czułem, że zaraz zejdzie obudzony Lou. Ja przeglądałem szafki w poszukiwaniu oleju, który w tym błaganie ciężko było znaleźć.
-O, jest-powiedziałem zadowolony, wyciągając go z szafki.
-Harry...-powiedział poważnym głosem Liam. Podniosłem wzrok, a moim oczom ukazała się zarówno Megan jak i Nicki. Spojrzałem na ich twarze i moje serce od razu przyspieszyło tempa "Coś jest nie tak..."
-Gdzie jest Emilie?-to było jedyne zdanie jakie przyszło mi na myśl. Na ich twarzy malował się smutek, a z nimi nie było Jej...
-Harry...-zaczęła Nicki, jednak w jej oczach pojawiły się łzy, po czym Liam przytulił ją do siebie. Po chwili w kuchni pojawił się Zayn, który również nie mógł domyślić się o co chodzi.
-Emilie zniknęła-powiedziała nagle Megan, przerywając ciszę, która już prawie przyprawiała mnie o zawał serca.
-Słucham?-spytałem z szeroko otwartymi oczami, a olej, który trzymałem 

w rękach runął na ziemię. Nagle koło mnie znalazł się zaspany Lou, który także przebudził się po tej wiadomości, jakby został oblany kubłem zimnej wody.
-Jej rodzice do nas zadzwonili. Nie ma jej... Nie ma ze sobą telefonu, wszystko jest na miejscu, tak jak było. Tomy powiedział jej rodzicom, że widział ją wychodzącą późno z domu, mówił o jakimś kolesiu, aucie... Dzwonili już na policję. Nie chcieli przyjąć zgłoszenia, ze względu na to, że uznali, że mogła po prostu nie wrócić na noc. Nie rozsiewaliby paniki, gdyby nie to, że Tom powiedział o jakimś typie-mówiła Megan, jednak w jej głosie chyba po raz pierwszy dało się wyczuć smutek i jakiekolwiek uczucia.
-Jason...-wyszeptałem z niedowierzaniem w głosie.
-Naprawdę myślicie, że jest aż tak ześwirowany?-powiedział cicho Niall, opierając się rękoma o blat i opuszczając bezsilnie głowę na dół.
-A macie jakiś inny pomysł?-ponownie odezwała się brunetka.-Od zawsze nie trawiłam tego typa i od zawsze mi się nie podobał...
-Jedziemy do jej rodziców-powiedziałem, po czym wszyscy zebrali się na równych nogach i zaledwie dwie minuty później znajdowaliśmy się już w drodze do domu Emilie.
-Na telefonie nic nie było?-spytał Liam państwa Lander.
-Harry, tam była właśnie wiadomość od ciebie, ale coś się nie zgadzało...-mówił ojciec Emi, podając mi jej własność do rąk. Wszedłem w wiadomości i rzeczywiście, były tam nieodebrane wiadomości ode mnie, ale była jedna, która mogła wiele znaczyć.

"Czekam przed domem. To bardzo ważne :)
A to mój drugi, nowy numer. Specjalnie dla Ciebie...
Harry xx"
-Ale to nie jest mój numer, do cholery...-wyszeptałem ze złością w głosie, bo dobrze wiedziałem, kto podszywał się za mnie.
-Trzeba to zgłosić na policję i muszą przyjąć to wezwanie, bo potem może być za późno-odezwał się ponownie Liam.
-Może udało by się go namierzyć-dodał Zayn, który obejmował ramieniem Megan, która była wyraźnie przejęta całą sytuacją jak wszyscy. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Miałem wrażenie, jakby siedziała przede mną zupełnie inna osoba.
-Słuchajcie, ja mam przecież mojego starego kumpla, który pracuje w policji-powiedział tata Emilie, podnosząc się z miejsca i chwytając szybko za telefon. Zaczął dłuższą rozmowę prawdopodobnie z doświadczonym policjantem. Siedziałem wpatrzony w pustą ścianę, w tylko jeden punkt mając jej obraz przed oczami. Bałem się... Czułem, że to wszystko może zabrnąć zbyt daleko. Jeśli to był on to nie wiedziałem, czego można było się po nim spodziewać. I nie chciałem wiedzieć... "Spróbuj ją skrzywdzić..." Pan Ryan skończył rozmowę telefoniczną ze swoim znajomym i wszyscy spojrzeliśmy na niego wyczekując na jakąkolwiek odpowiedź.
-Udało się, niedługo tu przyjadą-odetchnął z ulgą, jednak w jego oczach nadal było widać strach i bezsilność. Przytulił mamę Emilie, która wydawała się być na skraju wytrzymania, co było spowodowane niewiedzą co działo się z jej córką. Nie dziwiłem się, gdyż każdy z nas odchodził od zmysłów, a rodzina Emi była ze sobą bardzo zżyta i wszyscy darzyli się ogromną miłością. Po zaledwie kilkunastu minutach w domu państwa Lander pojawiła się policja. Przeprowadziła z nami szybkie 'wywiady' i widać było, że policjant, który był znajomym ojca Emilie chciał zrobić wszystko, by ją odnaleźć.
-Znajdźcie ją jak najszybciej, proszę...-powiedziała mama Emilie z ogromnym smutkiem, po czym zalała się łzami. Nicki cały czas siedziała wtulona w Liama, który także strasznie przeżywała zniknięcie przyjaciółki. Zayn nie odstępował Megan na krok, a ja cały czas rozmyślałem co dzieje się z Emilie...
-Spróbujemy namierzyć jego telefon, ale nie wiem czy nam się uda. Nie wiadomo, czy on jeszcze istnieje-powiedział jeden z funkcjonariuszy.
-On może być pod wpływem narkotyków-powiedział nagle Zayn.
-Jest narkomanem?-poderwał się drugi z nich, uważnie wpatrując się w nas.
-Wiemy, że miał przygody z narkotykami i nie jeden raz był pod wpływem tego świństwa-dodał mulat, nie wypuszczając Megan ze swoich objęć.
-Już ostatnio był pod jej szkołą tańca i chyba także był pod wpływem-dodałem, nie odrywając wzroku od punktu, w który cały czas uważnie się wpatrywałem, choć tak naprawdę niczego tam nie było.
-To tylko pogarsza sprawę. Może być nieobliczalny-mruknął pod nosem jeden z trzech policjantów. Po jego słowach moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i schowałem twarz w dłoniach. Denerwowało mnie najbardziej to, że nie mogłem z tym nic zrobić. Byłem kompletnie bezradny. Nie mogłem jej pomóc...
-Jest. Mamy go-powiedział nagle przyjaciel Pana Ryana, podnosząc się z miejsca.-Na obrzeżach Londynu, trzydzieści kilometrów stąd. Jedziemy-powiedział, po czym wszyscy skierowali się do wyjścia.
-Susanne, zostań w domu. W razie wypadku, ktoś tutaj musi być, a poza tym... Tom-mówił Ryan Lander do swojej żony z uczuciem w głosie, dobrze wiedząc co robi.
-Ryan, ja nie wytrzymam tutaj sama.
-Ja z panią zostanę. Razem z Liamem, Louisem i Megan-powiedziała Nicki, obejmując starszą kobietę.
-Dziękuję-wyszeptał to pan Lander w ich stronę.-Wszystko będzie dobrze, kochanie-zwrócił się do swojej żony, po czym czule przytulił ją do siebie i ucałował w czoło.
-My z Zaynem i Niallem jedziemy-powiedziałem twardo otwierając drzwi prowadzące na dwór.
-Chłopcy... Lepiej będzie...
-Nie. My i tak pojedziemy-powiedziałem pewnie, a ojciec Emilie tylko poklepał mnie po ramieniu. Szybko wyszliśmy w czwórkę na dwór, kierując się do swoich samochodów. Zayn pojechał z panem Ryanem, a Niall ze mną. Od razu ruszyliśmy za radiowozem, a ja modliłem się, by nie było za późno.
Po kilkudziesięciu minutach znaleźliśmy się na jakimś kompletnym odludziu. Przed nami stał budynek, który przypominał ruiny fabryki, a przed tą ruderą czarne auto, którego drzwi były pootwierane. Ruszyliśmy biegiem za funkcjonariuszami, pomimo tego, że nie powinniśmy i nie słuchaliśmy ich zastrzeżeń. Przemierzyliśmy pierwsze piętro, jednak tam nic nie było.
-Emilie!-krzyknąłem, a wołanie blondynki ponowił po mnie Niall. Ruszyliśmy na kolejne
piętro, rozejrzeliśmy się, jednak nic nie widziałem. Było tutaj mnóstwo pomieszczeń i każde z nich trzeba było dokładnie sprawdzić.
-Emilie!-krzyknąłem po raz kolejny.
-Pomocy...-usłyszałem ledwo dosłyszalnie, cichy i stłumiony głos. "Mój anioł..."
-Emilie! Tutaj!-krzyknąłem, a policjanci wyprzedzili nas kierując się do pomieszczenia, z którego dochodził jej głos. Weszliśmy do środka, a moim oczom ukazał się... Ring? Czy tak można było to nazwać? Blondynka leżała na ziemi, a Jason znajdował się już w rękach policji. "Sukinsyn...". Nie mogłem powstrzymać swoich nerwów, które osiągały już apogeum... W przeciągu sekundy znaleźliśmy się obok Emilie. Na jej twarzy widniała jedna, zaschnięta smuga krwi, a ona była kompletnie wyczerpana.
-Już jesteś bezpieczna-wyszeptałem, głaszcząc ją po jej blond włosach. Funkcjonariusze policji od razu ruszyli w stronę Jasona, który zaczął unosić się o własnych siłach i stawać na nogach. W tej chwili spojrzałem na niego złowrogim wzrokiem i miałem ochotę ruszyć w jego stronę i spuścić mu taki łomot, aby się nie podniósł. Zayn od razu ujrzał emocje jakie we mnie buzowały i chwytając mnie za ramię, powiedział:
-Zostaw. Ona jest teraz ważniejsza.
Nie miałem ochoty patrzyć dłużej na tego gnoja, który jej to zrobił. Wziąłem ją na ręce i przytuliłem do piersi, po czym ruszyliśmy jak najszybciej do szpitala. "Nie pozwlę cię już więcej skrzywdzić. Nigdy..."
*Półtorej godziny później*
-Wszystko jest w porządku. Jest lekko wycieńczona i miała zadrapanie na twarzy, ale wszystko jest zdezynfekowane. Musi w domu odpocząć i dojść do siebie. Musicie zapewnić jej ogromną troskę, a będzie dobrze, aczkolwiek niewykluczone, że możliwa będzie wizyta u psychologa. Takie sytuacje czasami odbijają się na psychice-mówił lekarz o średnim wzroście, siwych włosach i delikatnych rysach twarzy. Przeprowadził jeszcze krótką rozmowę z ojcem Emilie. Wszyscy z uwagą czekali, wraz z jej mamą, Nicki, Liamem i Louisem i Megan, którzy zdążyli już przyjechać z domu.
-Jej stan pozwala na to, by wróciła do domu, jednak musi być pod stałą opieką-podkreślam-pod stałą. W razie jakichkolwiek komplikacji proszę z nią tutaj od razu przyjechać-dodał starszy doktor.
-Napewno będzie pod stałą opieką i zapewnimy jej jak najlepsze warunki, dziękuję-odpowiedział  Ryan Lander, po czym zabrał blondynkę z gabinetu, w którym kończono jej zakładać opatrunek nad łukiem brwiowym, gdzie skóra była draśnięta. Po wyjściu Emilie z gabinetu wszyscy z wielką uwagą wpatrywali się w nią, jednak ta cały czas wyglądała na przerażoną i nieobecną, a jej wzrok wbity był w ziemię. Nagle lekko uniosła wzrok, spojrzała na mnie, po czym na jej twarzy pojawił się prawie niewidzialny uśmiech. "Chciała mnie uspokoić..." W jednej chwili podnieśliśmy się i w ciszy ruszyliśmy przed szpital, pakując się do swoich aut.
-Harry, dziękuję wam za wszystko-odezwała się mama naszej przyjaciółki, zatrzymując mnie przed wejściem do samochodu.
-Nie ma za co, niech mi pani uwierzy. Wszyscy martwiliśmy się o nią tak samo jak państwo. Czy będę mógł ją jutro odwiedzić?-spytałem z nadzieją w głosie.
-Nie wiem czy będzie na to gotowa, jeśli tak to od razu dam ci znać-odpowiedziała miłym głosem.
-Dobrze, będę czekał. Do widzenia.
-Cześć Harry. Podziękuj od nas reszcie. Jesteśmy wam za wszystko bardzo wdzięczni-mówiła z widoczną wdzięcznością w głosie mama Emilie, po czym wsiadła do swojego samochodu. Ja także wsiadłem do środka swojego, gdzie na miejscu pasażera siedział Niall, a z tyłu Megan z Zaynem. Louis, Nicki i Liam pojechali razem w drugim aucie. Siedziałem za kierownicą i ciężko oparłem głowę o zagłówek, zamykając oczy i ciężko wzdychając.
-Jak dobrze, że to wszystko tylko tak się skończyło-powiedział Niall zciszonym głosem.
-Muszę go zobaczyć-powiedziałem twardo.
-Ty chyba nie mówisz o Jasonie?-odezwał się Zayn, nachylając się nade mną.
-A o kim mogę? Zabiję tego gnoja za to, co jej zrobił.
-Teraz nic nie zrobisz, bo zapewne zamkną go na jakiś czas na odwyku, a potem w pierdlu-dodała Megan, cały czas patrząc się przez szybę, a ja ponownie ciężko westchnąłem.
-Dasz radę jechać?-spytał mnie Niall.
-Tak, już jedziemy do domu.
-Harry, nie martw się. Dorwiemy go, jeśli kiedyś wypuszczą go na wolność-dodała Megan, chwytając mnie za ramię, co spowodowało zazdrosny wzrok Zayna. "Jak nie ona..."
Odnosiłem wrażenie, że tylko Megan rozumiała mnie w stu procentach. Następnie odwieźliśmy dziewczyny do domów i w ciszy udaliśmy się do własnego mieszkania. Co jakiś czas czułem na sobie wzrok któregoś z chłopaków. Kiedy wjechaliśmy na nasze podwórko zauważyliśmy zniecierpliwionego Louisa.
-Gdzie wy tak długo byliście do jasnej cholery?-był bardzo zdenerwowany, co u niego zdarza się dosyć rzadko. Nie miałem najmniejszej ochoty mu się tłumaczyć.
-Chodź do domu stary, zaraz ci wytłumaczę-odpowiedział mu Niall, który jak do tej pory zachowywał najbardziej trzeźwy umysł. Udałem się na górę do swojego pokoju, gdyż czułem, że to najbezpieczniejsze rozwiązanie. "Kurwa..." . Sam nie wiedziałem co miałem ze sobą zrobić. Z jednej strony chciałem być przy Emilie, chronić ją przed wszystkim i powiedzieć jak bardzo jest dla mnie ważna. Po tym zdarzeniu uświadomiłem sobie jak bardzo mi na niej zależy. Wiedziałem, że zrobię wszystko, aby ona odwzajemniła moje uczucie. W tym momencie chciałem być przy niej... Czułem się jak dupek, bo musiałem tkwić bezradnie w tych czterech ścianach. "Ty idioto...". Dlaczego nie zapytałem, czy mogę przy niej chwilę zostać... Z drugiej strony chciałem dorwać tego pieprzonego Jasona i spojrzeć mu prosto w oczy. Chciałem zobaczyć tego brutala, a potem po prostu zniszczyć go. Nie zasługiwał na to, by nadal normalnie żyć. "Już nigdy jej nie tkniesz". Z całej siły kopnąłem w stojące krzesło tak, że z ogromnym hukiem uderzyło w drzwi. Czułem, że dłużej nie wytrzymam. Czułem jak krew pulsuje mi w żyłach i już miałem zamiar wziąć kluczyki od samochodu, jednak w tym momencie do pokoju wszedł Louis.
-Harry, uspokój się.
-Jak mam się uspokoić? Co ty pierdolisz? Widziałeś co on jej zrobił?

 Widziałeś w jakim jest stanie?
-Rozumiem cię, ale musisz się uspokoić, bo w takim stanie niczego dobrego nie zrobisz-mówił Lou, próbując mnie uspokoić.
-Nic nie rozumiesz do cholery. Nie obroniłem jej przed tym dupkiem i teraz nic nie mogę zrobić tylko mam tu siedzieć jak gdyby nigdy nic?
Nie kontrolowałem siebie. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.
-Harry-usłyszałem głos Zayna i jednocześnie poczułem silny uścisk na swoim barku.-Spójrz na mnie i posłuchaj. Jason jest w rękach policji, a Emilie w domu pod opieką rodziców. Nic jej się nie stanie, a on na razie siedzi w jakimś zakładzie lub pierdlu. Opanuj się. Teraz zejdziesz z nami i napijemy się razem. A Jason... Jeszcze przyjdzie czas na to, żeby wyrównać z nim porachunki. I to odpowiednio-mówiąc to mocno uderzył mnie w plecy. Razem z Louisem i Zaynem zeszliśmy na dół, gdzie czekał na nas Niall z Liamem.
-Będzie dobrze, stary-powiedział jak zwykle opanowany brunet. Niall jakby czytając w moich myślach podał mi kieliszek z wódką. Wiedziałem, że tego potrzebowałem. "Więcej i jeszcze więcej...". To była moja myśl, którą miałem zamiar zrealizować razem z chłopakami.
*Dwa dni później*
Leżałem na kanapie, oczekując na jakikolwiek telefon, wiadomość od mamy Emilie. "Pewnie nie jest jeszcze na siłach..." Były to zaledwie dwa dni, a ciągnęły się one i odczuwałem jakby mijał co najmniej tydzień. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca, ani żadnego zajęcia, które pozwoliłoby mi choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim, o tym całym koszmarze.

-Harry, dostałeś wiadomość-szturchnął  mnie Zayn, a ja nagle ocknąłem się.
"Emilie chce, abyś do niej przyszedł.
Susanne L."
Po przeczytaniu tej wiadomości przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele i w jednej chwili podniosłem się z miejsca i ruszyłem do drzwi, zabierając po drodze dokumenty, pieniądze i telefon.
-Gdzie ty tak biegniesz?-spytał mnie przy wyjściu Niall.
-Do Emilie. Chce się ze mną zobaczyć-odpowiedziałem szybko, spoglądając na moich przyjaciół, którzy byli zadowoleni z tej wiadomości.
-Pozdrów ją od nas-mrugnął do mnie Zayn, a następnie ruszyłem do samochodu kierując się w stronę domu Emi. Na początku chciałem jej kupić coś do jedzenia, jednak stwierdziłem, że to mogłoby być nietrafione. "Kwiaty powinny być w porządku". Tak też zrobiłem i zatrzymując się po drodze kupiłem tulipany. Po kilkunastu minutach znalazłem się na miejscu i zadzwoniłem dzwonkiem. Nie wiedziałem, czy byłem tak podekscytowany, czy przestraszony.
-Dzień dobry, Harry. Wejdź-przywitała mnie mama Emilie miłym głosem, wpuszczając mnie do środka.
-Jak z nią?-spytał zciszonym głosem.
-Wczoraj było kiepsko, ponieważ musiała zdać zeznania policji. Dzisiaj jest już lepiej, ale z pewnością nie normalnie... Idź do niej. Czuję, że się ucieszy.
Po tych słowach bez wahania ruszyłem po schodach, kierując się do pokoju Emilie. Stanąłem przed drzwiami i lekko zapukałem, niepewnie wchodząc do środka. Blondynka leżała w łóżku skierowana przodem do mnie i na mój widok podniosła się, uśmiechając nieśmiało. Moje serce przyspieszyło tempa. "Uspokój się..."
-Hej Emi.
-Cześć Harry-odpowiedziała cicho, poklepując miejsce koło siebie. Podszedłem bliżej niej i przelotnie cmoknąłem ją w policzek nie chcąc przestraszyć.
-To dla ciebie-powiedziałem, śmiało uśmiechając się. Musiałem dodać pewności sobie, jak i jej.
-Dziękuję, są piękne-odpowiedziała, po czym lekko ścisnęła moją dłoń.
-Jak się czujesz?-zapytałem wprost. Nie chciałem dukać bez sensu, jak jakiś kretyn, który nie umiałby skonstruować składnego zdania.
-Lepiej-odpowiedziała, po czym ponownie położyła się na poduszce.
-Nie jesteś zmęczona? Może wolałabyś pobyć sama?-dopytywałem.
-Nie. Dzięki tobie od razu poczułam się lepiej. Nie mam ochoty leżeć sama w czterech ścianach.
-Emilie... Ja... Ja nie pozwolę na to, abyś kiedykolwiek cierpiała-powiedziałem, patrząc jej głęboko w oczy i dojrzałem, że napływają jej do nich łzy, a po chwili jedna z nich pojawiła się już na jej policzku.
-Obiecaj mi tylko, że teraz ze mną zostaniesz. Po prostu bądź...-powiedziała z nadzieją w głosie, ponownie siadając przede mną.
-Obiecuję. Zostanę z tobą tyle ile będzie trzeba i ile będziesz chciała. Choć tu do mnie-odpowiedziałem, a ta od razu wtuliła się we mnie kurczowo zaciskając dłonie na moich plecach, przez co poczułem lekki ból, jednak ignorowałem to. "Bała się. Jednak przy mnie chyba czuła się bezpiecznie". Siedzieliśmy chwilę ciszy, a ja tylko słyszałem jak cicho zaciągała nosem od łez. Ucałowałem ją w czoło, nie wypuszczając ze swoich objęć.
-Nie pozwolę cię już nigdy skrzywdzić, słońce.
-Dziękuję, Harry-odpowiedziała cicho łkając, wtulona we mnie. Mimo wszystko czułem się szczęśliwy. Czułem się szczęśliwy, mając ją przy sobie.


__________________________________________________________

Witam Was z nowym rozdziałem. Znowu musieliście na niego długo czekać, ale tak jak wcześniej wspominałam mam nadzieję, że zrozumiecie. W takim razie czekam na Wasze opinie i dziękuję, że cały czas jesteście ze mną :) 
+Jeżeli macie jakiekolwiek pytania dotyczące bohaterów, bloga, mnie, czy czegokolwiek innego, możecie śmiało pytać, a ja Wam odpowiem :)


Mój twitter: https://twitter.com/unrealdreamm